środa, 19 listopada 2014

Rozdział I

   Vee i ja biegłyśmy tak szybko jak nigdy dotąd dookoła było słychać krzyki natrętnych fanek zespołu 30 seconds to mars. Razem z przyjaciółmi mieliśmy miejsca w pierwszym rzędzie, ale najwidoczniej los chciał, żebyśmy spóźniły się na koncert. Gdy przedzierałyśmy się przed tłum było okropnie duszno i myślałam, że nigdy nie uda nam się wydostać spośród tych wszystkich ludzi... a jednak się myliłam i po chwili byłyśmy tuż przy scenie razem z Ryan'em, Evelyn oraz Sam'em. Gdy zespół zaczął grać było czuć tą niesamowitą energię wszystkich dookoła, z głośników poleciała piosenka "Closer to the edge". Pierwszy raz byłam na ich koncercie. Kiedy zespół skończył grać jego wokalista poprosił operatora świateł, żeby rzucił reflektor na jedną osobę z tłumu, ponieważ mieli dla szczęściarza niespodziankę. Światło zaczęło krążyć nad tłumem, zatrzymało się na Evelyn. Sam i Ryan zaczęli głośno gwizdać i klaskać, a ja razem z Vee jak widać byłyśmy niezadowolone z owej sytuacji. Wokalista zespołu złapał dziewczynę za rękę i pomógł wejść jej na scenę. Trochę jej zazdrościłam, ale to była jej chwila. Postanowił dać jej szansę zaśpiewania z nimi na scenie. Evelyn zaczęła skakać z radości. Reszta zespołu zaczęła grać piosenkę "Hurricane". Dziewczyna uśmiechnęła się do Ryan'a i wydała z siebie pierwszy dźwięk. Nie wiedziałam,że tak ślicznie śpiewa. Można pozazdrościć takiego talentu. Wszyscy dookoła zaczęli krzyczeć i skakać. Czułam się jak w jakimś zoo. Na skórze szło czuć pot innych.
   To był mój ulubiony zespół zawsze z przyjaciółmi spotykaliśmy się, żeby posłuchać naszych idoli w ciszy... tak jakby muzyka nas spajała. Po udanym koncercie postanowiliśmy, że pójdziemy do Ryan'a. Nie zadowoliło mnie to, ponieważ kiedyś byliśmy parą, ale on wybrał Evelyn jak widać nie zadowala mnie to. Ryan mieszkał w bardzo cichej dzielnicy nic tu się nigdy nie działo, a dom jak dom, przytulny, rodziny prawie jak każdy. W środku mieszkanie robiło wrażenie wszystko wysadzane marmurem. W salonie stał kominek, na ścianie wisiał wielki telewizor plazmowy, a na środku salonu stała skórzana kanapa i szklany stolik. Na półkach było mnóstwo kwiatów, a zwłaszcza storczyki. Było widać, że matka Ryana bardzo lubi rośliny. Zrobiliśmy sobie u Ryan'a małą domówkę, Sam włączył muzykę, a Vee i ja zeszłyśmy do kuchni przygotować coś do jedzenia.
   - Chloe mam pytanie - Vee usiadła na blat.
   - Pytaj-otworzyłam lodówkę zaglądając co można przygotować do jedzenia.
   - Czujesz coś do Ryan'a? - przyjaciółka zamknęła mi drzwi od lodówki przed twarzą.
   - Żartujesz sobie?
   Czemu zadała mi takie głupie pytanie? Przecież to co nas łączyło już dawno wygasło. Ryan zawsze myślał tylko o sobie i wybierał kolegów, niż mnie. Szkoda bo bardzo mi na nim zależało. Przyjaźń to najlepsze co mogliśmy wymyślić, może czasem jest niezręcznie, ale pracujemy nad sobą. Sama nie wiem czy za nim tęsknie... może trochę.
   - Nie tak tylko chcę wiedzieć - wyjęła popcorn z szafki.
   - Nic już do niego nie czuję, on jest teraz chłopakiem Evelyn a ja to akceptuję - wsadziłam popcorn do mikrofali i nastawiłam czas na 5 min.
   - Evelyn go przecież wykorzystuje - Vee podeszła do mikrofali, żeby poczuć zapach masła, który był w popcornie. 
   - Wiem, ale mnie już to nie dotyczy - wyjęłam dużą miskę.
   - Dotyczy ! - krzyknęła na mnie.
   - Ciszej bo cię usłyszą - położyłam przyjaciółce dłoń na ustach.
   Z pokoju Ryan'a było słychać muzykę i śmiechy, postanowiłam pójść na górę i posłuchać o czym rozmawiają. Starałam się być jak najciszej, stanęłam przy drzwiach.
   - Ile można czekać !? - w głosie Evelyn było słychać niezadowolenie.
   - Spokojnie daj im czas - Sam uspokajał koleżankę.
   - Ja wychodzę nie mam zamiaru czekać aż Chloe i Vee się ruszą.
   - Raczej zanim Chloe się ruszy - Ryan zaczął się głośno śmiać.
   Jak on mógł tak o mnie powiedzieć? Niby się przyjaźnimy a traktuje mnie jak wroga.
   Myślałam, że mu na mnie jeszcze zależy a jednak się myliłam, poczułam się strasznie, jakby ktoś wbił mi nóż w plecy. Zbiegłam po schodach, ubrałam buty i kurtkę, chciałam wychodzić kiedy podbiegła Vee.
   - Już idziesz do domu ? - przyjaciółka spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
   - Tak nic tu po mnie i poza tym źle się czuje - otworzyłam drzwi.
   - Odprowadzić cię? - Vee zaczęła szybko ubierać buty.
   - Jak chcesz.
   - Jak ja kocham kiedy tak mówisz - ubrała kurtkę i czapkę.
   Wyszłyśmy z mieszkania, rozmawiałyśmy prawie całą drogę, opowiedziałam Vee jak Evelyn i Ryan rozmawiali o mnie. Na początku nie chciała mi uwierzyć, ale później ją przekonałam, chociaż jedna normalna osoba. Postanowiłyśmy skrócić sobie drogę przez las, było to dla nas dziwne, ponieważ nigdy tego nie robiłyśmy, ale było zimno i chciałam szybciej być w domu.
   - Jejku, jak zimno - Vee cała się trzęsła.
   - Chyba zostaniesz u mnie co ? - powiedziałam wyjmując rękawiczki z torebki.
   - O tak! Zdaje mi się czy chodzimy w kółko ? - rozglądnęła się.
   - Wątpię, chodźmy dalej - cały czas się rozglądałam.
   W lesie leżało mnóstwo śniegu, był bardzo głęboki, wiatr bardzo mocno wiał, że aż huczał.    Czułam, że jest to jakieś dziwne miejsce, ponieważ było za cicho i nie było słychać żadnych zwierząt. Było widać po Vee, że się bała, ale oczywiście ja nic lepsza, również się bałam i podejrzewam, że to nawet bardziej. Księżyc był bardzo jasny, właśnie przechodziłyśmy koło jakiegoś ceglanego domku. Kto normalny buduję dom w lesie!? Na ścianie budynku było widać cień. Przyśpieszyłyśmy, nie chciałam tu zostać dłużej. Cień wyglądał jakby należał do mężczyzny, który był bardzo wysoki i masywny, ale najgorsze było to, że nie było przy nim nikogo. Nigdy więcej już nie będę chodzić tym lasem.
   - Chloe, Ryan do mnie dzwonił - Vee pokazała mi połączenie.
   - Nie oddzwaniaj - czułam jak przepełnia mnie wściekłość.
   - Myślisz? A jak coś się nam stanie?
   - I tak już widzę mój dom.
   Byłam najszczęśliwsza. Miałam dziwne przeczucie, że coś się stanie. Raczej się pomyliłam, przecież było ciemno i wyobraźnia płatała figle. Nigdy nic takiego nie przeżyłam i już nic chcę. Podeszłyśmy do mieszkania, zaczęłam szukać w torebce kluczy.
   - Nie ma- moje szczęście nie trwało długo.
   - Oj nie kłam.
   - Mówię prawdę. - wysypałam wszystko z torebki.
   - I co teraz ? - Vee zaczęła panikować.
   - Ostatni raz go widziałam przed wejściem do lasu, gdy zapinałam torebkę.
   - No nie mów, że zgubiłaś go w lesie?
   - Musimy się po niego cofnąć, bo matka mnie zabije.
   Już pomyślałam co się stanie. Moja matka pewnie by zaczęła prawić mi kazanie, że jestem nieodpowiedzialna. Przecież każdemu może się zdarzyć zgubić klucze, ale chyba nikt ich nie zgubił w przerażającym lesie...
   - Zadzwonię do Sam'a i niech wyjdzie w naszą stronę.
   - No dobrze - spojrzałam jeszcze raz do torebki czy ,aby na pewno ich tam nie ma.
   Odwróciłyśmy się w stronę lasu, teraz wydawał się o wiele większy i bardziej przerażający.
   Na śniegu było słychać czyjeś kroki, i zauważyłam"TEN" cień z lasu. Pociągnęłam przyjaciółkę za rękę i zaczęłyśmy biec przed siebie. Śnieg padał coraz bardziej, biegłam nie patrząc pod nogi, chciałam jak najszybciej wydostać się z tego koszmaru. Biegnąc wpadłam na Sam'a.
   - Ej co się stało? - chłopak spytał, śmiejąc się.
   - Boże tak się ciesze, że tu jesteś, prawie tam zginęłyśmy.
   Vee i ja przytuliłyśmy kolegę.
   - Wiesz jak Chloe się bała?- przyjaciółka usiadła pod drzewo.
   - Ja się bałam !? Nie zapomnij, że gdyby nie ja byś jeszcze tam stała - usiadłam obok Vee.
   - Macie bujną wyobraźnię. A właśnie Chloe, Ryan pytał co się stało, że wyszłyście?
   - Nic takiego. Lepiej nas odprowadź.
   - No spoko - Sam pomógł wstać Vee.
   Szliśmy znów koło tego domu, ale wyglądał inaczej, wcześniej księżyc świecił tylko na niego, a teraz ledwo szło zauważyć ten budynek. Ale było niestety słychać za nami czyjeś kroki.
   Usiadłyśmy przy domu na schodach i czekałyśmy do rana z Sam'em na moją mamę. Kiedy przyszła od razu zajęła się mną i Vee. Niestety dziś też miała nockę w pracy, ale tym razem ja i Vee nigdzie nie wychodzimy, trzymamy się w ciepłym i bezpiecznym domu. Sam się z nami pożegnał i wyszedł.
   - Myślę , że Ryan jest na nas zły- przyjaciółka siedziała schowana pod kocem.
   - Też tak myślę, ale wytłumaczymy to jutro.
   - A co jutro już poniedziałek ?
   - Niestety - złapałam się za głowę.
   - Jak myślisz co to był za cień? - Vee się do mnie przysunęła.
   - Nie wiem i nie chcę wiedzieć.
   Nagle ktoś zaczął pukać do drzwi, stanęłyśmy na równe nogi, byłyśmy tak przerażone. Podeszłyśmy do drzwi.
   - Spodziewasz się kogoś?
   - Nie - odpowiedziałam i otworzyłam drzwi bez chwili zastanowienia.
   Nie wiedziałam czemu, ale nagle na mojej twarzy ukazał się szeroki uśmiech to był Ryan.
   Chyba pierwszy raz w życiu tak ucieszyłam się na jego widok. Myślałam, że jest na mnie zły, choć to ja powinnam być oburzona za to, co o mnie powiedział. Zaciekawiło mnie jedynie co chciał.
   Wszedł do środka.
   - Mogę wiedzieć co się wam wczoraj stało? Sam mi wszystko powiedział.
   - Nie potrafię tego wyjaśnij - Vee spojrzała na mnie.
   - A ja tak... dzieje się coś niedobrego, ten cień to był dopiero początek.
   Nagle te słowa wyrwały się z moich ust, nie miałam zamiaru tego powiedzieć. Poczułam się, jakby ktoś mnie kontrolował przez tą krótką chwilę.
   - Nie żartuj - Vee weszła do salonu.
   Nasza trójka usiadła na kanapę, opowiedziałam Ryan'owi co stało się tamtej nocy.


http://szepnij-a-przybede.blogspot.com/p/blog-page.html - Bohaterowie ♥