czwartek, 14 lipca 2016

Rozdział XV

 ***

 - Co czujesz do Octaviusa?- spytałam.
 - Bardzo go lubię, ale nie podejrzewałam, że jest wampirem.
 - Wierz mi on na ciebie leci.
 - Kuzynko to dla mnie nowość.- złapała się za głowę. - Ciężko jest mi uwierzyć w wampiry.
 - Nie wątpię.- przytuliłam ją. - Ale chcę abyś znała prawdę. Mam zamiar zostać twoim opiekunem prawnym. W końcu mam dziś 18 lat.
 - O boże.- wstała. - Wszystkiego najlepszego kochana.
 - Wiesz przez wieczność będę obchodzić jeszcze wiele urodzin.- zaśmiałam się.
 - No tak.- uśmiechnęła się. - To może wytłumaczycie mi jak staliście się potworami?
 - Potwór to złe określenie.
 - Wolałbym morderca.- wszedł Octavius.
 - Mów za siebie.- spojrzałam na chłopaka.
 - A więc powiedziałaś wszystko twojej ukochanej kuzynce.- przewrócił oczami.
 - Wasz sekret jest u mnie bezpieczny. Obiecuję.
  Zabrałam Kylie i Octaviusa do salonu. Siedzieli już tam bardzo smutny Vespiano i rozdrażniony Luke. Przy barku stał Christian szukając czegoś do wypicia.
 - To może opowiesz jak to się zaczęło? Ojcze.- przypatrywałam się Chrisowi.
 - Z chęcią. Tylko pierw droga córko zrób każdemu po drinku.- usiadł wygodnie na fotelu.
 - Jasne.- powiedziałam z niechęcią i wsłuchałam się w opowieść.
 - Urodziłem się w 977 roku jak dwaj moi przyjaciele.- wskazał na drugiego Pierwotnego.- Octavius oraz Kosma.
 - Kim jest Kosma?- przerwała Kylie.
 - Jest jakby to powiedzieć.
 - Dupkiem.- wtrącił się Octavius.
 - Brakowało mi tego słowa. Dziekuję.- na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. - W wampiry zmieniła nas moja stara miłość, Gabrielle. Co się niedawno okazało nadal żyję. Choć 1000 lat temu rozerwałem ją na strzępy.
 - Była czarownicą czego mogłeś się spodziewać.- Octavius podszedł do mnie po drinka i popił. - Przykro mi było widzieć jak zabijasz matkę swojego dziecka.
 - Dziecka?- zrzuciłam butelkę z wódką.
 - Stare dzieję. Mogę dokończyć?
 - Tak.- na mojej twarzy pojawił sie grymas.
 - Tak więc do naszej przemiany użyła słońca, werbeny i białego dębu. Niestety to co dało nam życie jest dla nas mordercze. Wampiry płoną na słońcu i umierają, ale Pierwotnego promienie nie mogą zabić. Po prostu cały czas by się palił. Werbena nas osłabia a kołek z białego dębu może odebrać nam życie.
 - To jak wychodzicie na słońce?- spytała Kylie.
 - Pierścień.- wskazał na swoją dłoń. - Ten kamień, który jest w nim to lapis lazuri. On daje nam ochronę przed słońcem.
 - Odlotowe.- zaśmiałam się. - Tylko ja ze wszystkich wampirów nie potrzebuję takich błyskotek.- powiedziałam z ironią.
 - Nie potrzebujesz bo jesteś odporna na słońce i werbenę. Ciekawi mnie czy kołek też jest Ci obcy.
 - Jeśliby był to jestem niezniszczalna.
 - A więc mówiąc dalej ja zawsze starałem się być dobry, zabiłem najmniej ludzi. Kosma uwielbiał nieść za sobą śmierć, a mój kochany Octavius.- zaśmiał się.
 - Wszędzie, gdzie byłem nie mogłem zostawić nikogo żywego. Kochałem tortury i mordowanie. - wtrącił się. - Szczerze to trochę za tym tęsknie.- podszedł do przerażonej Kylie.
 - Spokojnie on Cię nie skrzywdzi. Kocha Cię.- zaśmiałam się popijając drinka.
 - Kochałem wiele dziewczyn.
 - Wcale nie.- powiedziałam równo z Christianem. - Nigdy żadnej nie miałeś.- ojciec podszedł do Octaviusa i potarmosił mu włosy.
 - Mały szczegół.- zaśmiał się. - A tym czasem proszę mi wybaczyć, ale jest noc, a ja jestem cholernie głodny. Muszę wyjść coś zjeść.- zaczął ubierać kurtkę.
 - Idę z Tobą.- zerwała się Kylie.
 - Nie puszczę Cię.- szybko do niej podbiegłam i złapałam za rękę.
 - Chloe proszę.- spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem. - Ja mu ufam.
 - Uważam, że źle postępujesz. To potwór.- nalegałam.
 - Serio masz o mnie takie zdanie?- Octavius się wściekł i przygniótł mnie do ściany. - Skoro jesteś wampirem to też nim jesteś. Zabijesz bez wahania. Na tym polega nasza według Christiana urojona rodzina. Chciał Cię znaleźć za wszelką cenę, a gdy już to zrobił odtrącił tego, który był przy nim od wieków, mnie.- krzyczał. Nie widziałam go jeszcze tak wkurzonego.
 - Bracie.- Chris powoli do niego podchodził.
 - Nie jesteśmy braćmi!- wbił mnie w ścianę, która się rozwaliła i wleciałam do pokoju, który się za nią znajdował.
 - Opamiętaj się!- Vespiano wraz z Lukem złapali Octaviusa. Niestety nie mają szans z Pierwotnym.
Chłopak jednym ruchem obu skręcił kark.
 - Dajcie mi spokój.- widziałam łzy w jego oczach. Złapał Kylie i uciekł.

***Oczami Kylie***

 - Co Ci odwaliło?- chłopak rzucił mnie na ziemię. - Gdzie jesteśmy?
 - Tu mieszkam.- wskazał palcem na duży i jak według mnie opuszczony dom.
 - Czemu ich zabiłeś?
 - Skręciłem im tylko kark. To usypia wampiry.- złapał mnie za rękę i wszedł do domu.
  Wystrój był staromodny. Wszystko z początku oboło XIX wieku. I w niektórych miejscach był kurz. Meble pozakrywane przyścieradłami a okna zasłoniętę.
 - I jak myślisz?- zaczął ogariać książki ze stolika.
 - Jeśli chodzi Ci o dom to dość specyficzny.- rozglądałam się. - Co to za książka?- natychmiast ją uniosłam.
  - Są w niej zaklęcia i różne rytuały.- podszedł do mnie od tyłu i zmienił na inną stronę. Odwróciłam lekko głowę w jego stronę.

 - Powiedz czemu tak naprawdę tu jestem.
 - Chcę tu zamieszkać. Nie będę siedzieć w domu tej blondynki.
 - I mam pomóc posprzątać?- zaśmiałam się i zaczęłam chodzić po domu.
 - Teoretycznie.- podszedł do mnie i położył moje ręcę na swoich ramionach.

 - Skoro jesteś takim potężnym wampirem. - zaczęłam zalotnie. - To wezwij sprzątaczkę.- wyszczerzyłam się.
 - Jeśli moja ukochana, która będzie tu ze mną mieszkać się zgodzi.- zaczął śmiejąc się.
 - Masz dziewczynę.- posmutniałam.
 - Mam jedną na oku. I chcę, aby tu ze mną zamieszała. Ciebie Kylie.
 - Z wielką przyjemnością.- zaczęłam rozbierać jego koszulę.

 - Będziemy razem zawsze i na wieczność moja kochana Kylie Claire.- powiedział to szepcząc. Jego boski akcent po prostu zwala z nóg.

  Powoli zaczęłam się rozbierać. Zdjełam swoją sukienkę. Octavius przyglądał się. Widziałam jak bardzo mnie pragnął, choć miałam wrażenie jakby próbował powstrzymać sam siebie.

  Zaczęliśmy się całować. Jeszcze nigdy nie czułam takiej miłości do kogoś. Znam go tylko parę dni. Wiem, że jest wampirem, ale chcę być z nim. Do końca życia.

  Octavius rzucił mnie na łóżko, które jako jedyne nie miało na sobie żadnego prześcieradła. Całował mnie czule po szyi. Moje serce przyśpieszyło. Szybkim ruchem rozerwał moją bieliznę. Tylko ja i on. Razem.

***

 - Co on wyprawia?- zaczęłam próbując dodzwonić się do Kylie.
 - On nie zrobi jej krzywdy- Chris podniósł Veso i Luka.
 - Czemu jesteś taki pewny !?- krzyknęłam. - Octavius to morderca!
 - Którymi też jesteśmy, więc zamknij się w końcu dziewczyno.- wywrócił stolik. - Ja mu do cholery ufam!
 - To źle postępujesz.- podeszłam do drzwi. - Idę jej szukać, a gdy wrócę nie chcę widzieć tu żadnego Pierwotnego.
 - Powiem tylko jedno. Octavius jest dla mnie jak brat. Spróbuj go skrzywdzić, a wyrwę Ci serce.
 - Zabiłabym go z przyjemnością.- wyszłam.

***Oczami Octaviusa***

  Następnego dnia wstałem i postanowiłem trochę ogarnąć dom. Może Kylie ma rację. Przyda się sprzątaczka.
 - Perfekcyjna pani domu.- weszła do salonu Kylie ubrana tylko w moją koszulę.
 - Ktoś musi tu posprzątać.
 - Uwierz, że jest czyściej.- poszła za mną do kuchni.
 - Cieszę się, że to zauważyłaś skarbie.- nalałem sobie wody do szklani, oparłem o blat i zacząłem pić.
 - Muszę Cię pochwalić.- podeszła do mnie. - Coś wątpię po naszej nocy, że byłam twoją pierwszą.
 - Co?- zacząłem się głośno śmiać.
 - Wiesz masz wprawę.- parsknęła śmiechem.
 - Kolejna wampirza umiejętność.- już miałem pocałować Kylie kiedy usłyszałem znajomy głos.
 - Bracie.- w drzwiach stał Kosma, a obok niego Nikolina.
 - Co tu robisz?- stanąłem przed Kylie.
 - Spokojnie. Przybyłem tu w pokoju.- spojrzał na Kylie. - Cóż to za niewinna istotka?
 - Boję się.- szepnęła mi ukochana do ucha.
 - Nie masz czego.- odpowiedziałem pewnie.
 - W każdej chwili kiedy nie będziecie razem mogę ją zabić.- jego twarz przybrała wampirzą formę. -
Chyba, że ją zmienisz i będziesz mieć spokój. Zostanie wampirem. I będziecie razem na zawsze.
 - Nie zrobię jej takiego okrucieństwa. A ty Nikolino...- zwróciłem się do wampirzycy. - jesteś zdrajczynią. Chris oddałby za ciebie życie.
  Po chwili drzwi otworzyły się na szerz. Weszli Vespiano i Luke uzbrojeni w kołki.
 - Czas na zabawę.- Luke rzucił Nikolinę na ścianę. Asekurował go Veso. Ja w tym momencie próbowałem powstrzymać Kosmę od wyrwania ich serc.
 - Ostatnie słowa?- powiedział Luke.
 - Nie zabijesz mnie. Za bardzo przypominam Ci Amber, a Tobie.- zwróciła się do Vespiano. - Twoją ukochaną Rosicę.

 - Walczyłem o ciebie przez tyle czasu Nikolino.- powiedział Luke roniąc łzę.
 - I mnie nie zabijesz.- popchnęła Luka na Veso. - Tylko ja mogę ożywić te dwie dziewczynki. Do tego potrzeba mojej krwi.
 - Sam ją sobie wezmę. - Luke wbił kołek Nikolinię obok serca. - Mam przesunąć?- groził.
 - Kochanie.- zwróciłem się do Kylie. - Muszę Cię stąd zabrać.
 - Octaviusie obiecaj mi jedno.- pocałowała mnie. - Że ucieniemy razem od tego miejsca. Pobierzemy się i będziesz przy mnie do mojej śmierci.
 - Nie dam Ci nigdy umrzeć.- złapałem ją i uciekłem.

***Oczami Vee***

 - Wszystkiego najlepszego!- zadzwoniłam do Chloe.
 - Dziękuje.- westchnęła. - Niestety nie mogę rozmawiać.
 - Co się dzieje?
 - Chodzi o Kylie. Poważnie zakochała się w Octaviusie.
 - A tobie to przeszkadza ponieważ?
 - Jest za młoda, żeby wplątał ją w te całe wampirze problemy.
 - A ty nie byłaś za młoda?
 - Ja nie dostałam wyboru.
 - Chloe daj jej zaszaleć. Odkąd Ryan umarł zrobiłaś się strasznie nudna.
 - Miałam szansę go ożywić, gdyby nie to, że Kosma zabił Amber. Jeszcze się zemszczę.- rozłączyła się.

*** Oczami Kylie***

 Octavius uciekł ze mną nad rzekę.
 - Oni się tam pozabijają.- panikowałam.
 - Pomógłbym, ale Cię nie zostawię.
 - Ał.- złapałam się za głowę, nagle wszystko zrobiło się ciemne i upadłam.

***

 Chodziłam po mieście już parę godzin i ich nie znalazłam. Nagle zadzwonił telefon. To był Octavius.
 - Gdzie jesteście?- wrzasnęłam.
 - W szpitalu.- cały czas płakał. - Powiedziano mi, że Kylie może umrzeć.
 - Tego się obawiałam.- zaczęłam biec do szpitala.- Wytłumaczę Ci wszystko na miejscu.
 - Pośpiesz się.- nie mógł powstrzymać łez, którymi aż się dusił.
  Biegłam ile sił w nogach przepychając się przez ludzi. Martwiłam się, że Kylie umrzę. Kiedy miała 12 lat zachorowała na raka płuc. Przechodziła przez to wszystko bardzo źle. W czasie hemioterapii nie wychodziła w ogółe z domu. Kiedy jej rodzice zginęli znów się jej pogorszyło. Do czasu aż mnie odwiedziła było okropnie i nagle jakby Octavius jednym swoim spojrzeniem zdjął z niej cały ten ciężar.
  Wparowałam przez drzwi i podbiegłam do recepcji.
 - Szukam Kylie Claire.- zaczęłam kiedy podszedł do mnie Octavius.
 - W tej chwili jest na oddziale intensywnej terapii.- odpowiedziała kobieta.
 - Chcemy rozmawiać z lekarzem.- chłopak uderzył pięscią w blat i zostawił w nim wgniecenie.
 - Proszę się natychmiast uspokoić bo wezwę ochronę!- groziła.
 - Wiesz, gdzie mam twoją ochronę!?- podszedł do kobiety i zaczął ją podduszać. Natychmiast zleciała się ochrona.
 - Spokojnie.- nalegałam i próbowałam zatrzymać mężczyzn pchających się na Octaviusa.
 - Zawołaj lekarza!- puścił ją. Kobieta automatycznie upadła na podłogę i próbowała złapać oddech.
 - Masz szczęście, że nikogo nie ma na korytarzu.- uderzyłam jednego z ochroniarzy w twarz i rzuciłam na innych. Kiedy byli już dość poobijani zahipnotyzowałam ich, aby myśleli, że pobili się z grupką pijanych małolatów.
 - Idźcie do dyżurki.- recepcjonistka odetchnęła, po tym jak Octavius również użył na niej hipnozy. Poszliśmy w wyznaczone miejsce.
 - Jeśli ona umrze zrobię tu niezłą rzeź.- groził.
 - Przestań. Nic na to nie poradzisz taka jest natura.
 - Przemienię ją.
 - Pierw spytaj ją o zdanie.- zatrzymałam go na środku przejścia.- Nie podejmuj za kogoś decyzji.
 - Złaź mi z drogi. - nagle zauważył lekarza. - Opiekujesz się panną Claire?
 - Może milej młodzieńcze.- poprawił okulary.
 - Przepraszam za kolegę. A więc czy jest pan lekarzem prowadzącym Kylie Claire?
 - Właśnie u niej byłem. Jesteście dla niej kim?
 - Kuzynką, jak i jedyną blisą rodziną.
 - A ja to jej chłopak i macie ją uratować bo obiecałem jej pieprzony pierścionek zaręczynowy.- Octavius nie wytrzymał i usiadł pod ścianą.
 - To lepiej daj go jej szybko. To czwarte stadium nowotworu.
 - Człowieku mów po ludzku.- przewrócił oczami.
 - Ona umiera.- wskazał na drzwi w oddali.- Tam leży. Nikomu nie mówcie, że was wpuściłem, ale boję się, że nie przeżyje nocy.
 - Dziękujemy.- podbiegliśmy pod sale. - Dasz radę?
 - Tak.- złapał za klamkę i przekręcił. - Kylie.- podbiegł do łóżka i natychmiast złapał jej dłoń. - Jest zimna.
 - Kochana.- usiadłam na krześle obok łóżka.
 - Co tu robicie?- otworzyła lekko oczy i powiedziała zachrypniętym głosem.
 - Lekarz kazał nam...- westchnęłam i otarłam łzę.- Się pożegnać.- po tych słowach od razu się popłakałam.
 - Wiedziałam, że umrę.- odwróciła wolno głowę w stronę Pierwotnego. - Przyszedłeś.
 - Muszę jeszcze coś zrobić. - wyjął z kieszeni małe pudełeczko.
 - Co to?- jej oddcech był płytki.
 - Zobaczysz.- otworzył. W srodku był pierścionek. - Nie wiem od czego zacząć.- zaśmiał się pod nosem. - Wyjdź za mnie.
 - Z przyjemnością.- wsunął pierścionek na jej palec.
 - Czekajcie.- odebrałam telefon.- Co jest tato?
 - Octavius wysłał mi smsa, że Kylie ma raka. Niech nawet nie myśli o daniu jej swojej krwi to przyspieszy tylko proces umierania.
 - Jak to?- wzięłam na głośnik.
 - Dobrze słyszycie. A jeśli chcecie dziś zmienić ją w wampira to już jutro będzie martwa. Nigdy wampirza krew nie wygrała z rakiem.
 - Przyjedź do szpitala. Będe pod budynkiem.- wyszłam z sali.

***Oczami Octaviusa***

 - Potrzebuję Cię.- położyłem się obok niej i mocno przytuliłem.
 - Obiecaj mi jedno po mojej śmierci.- pocałowała mnie. Jej usta były suche i spuchnięte. - Napisz mowę pożegnalną na mój pogrzeb.
 - Zrobię dla ciebie wszystko.- spojrzałem w jej oczy. - Przez cholerne 1000 lat nigdy nie spotkałam kogoś tak niezwykłego.
 - Czas się pożegnać.- jej powieki zaczęły opadać.
 - Co ty mówisz. Masz przed sobą życie. Pokaże Ci.- skupiłem się. Wszedłem do jej umysłu.
Stworzyłem wizję. Nas dwóch z gromadką dzieci w pięknym domu położonym z dala od cywilizacji.
 - Co to?- zaczęła się rozglądać.
 - Moje pożegnanie.- złapałem ją za rękę.- Chodź ze mną.- wyszedłem z Kylie na zewnątrz. Przed nami było wielkie jezioro. Wziąłem ją na ręcę,pobiegłem na pomost i wskoczyłem do wody.
 - Idioto.- śmiała się i płynęła do brzegu.
 - Nie tak ostro.- popłynąłem za nią. Położyliśmy się na trawię.
 - Tak mogłoby być zawsze.- wtuliła się we mnie. - Jak ptaki pięknie śpiewają.- zamknęła oczy.
 - Dokładnie.- spoglądałem jak wszystko z mojej wizji zaczęło znikać. To znak, że ona umiera.
 - Co jest grane?- zerwała się.
 - Spokojnie.- spojrzałem w jej oczy. - Nie bój się. Jestem przy Tobię. Pamiętaj, że Cię kocham. Bardzo mocno.
 - Nie chcę umierać.- scisnęła moją rękę.- Ratuj.- płakała.
  Nagle wizja zniknęła. Do sali wbiegła gromada lekarzy, którzy wyprosili mnie z pomieszczenia. Czekałem na najgorszą wiadomość.