poniedziałek, 29 października 2018

Rozdział XIX

 Wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Nie mogłam zasnąć, przewracałam się co chwile na inny bok. Kosma wyszedł z domu, musiał znaleźć jakąś ofiarę. Napisałam do Vee SMS-a czy mogłaby przyjść do mojej sypialni, co z tego, że była pare pokoi dalej. Nie chciałam budzić Sama dlatego wolałam użyć cichszej opcji.
 - Hej co jest?- dziewczyna weszła, ciągle ziewała.
 - Nie mogę spać. Boję się, że Trevor ucieknie.
 - Nie martw się o to przecież Kosma spuszcza z niego krew.
 - Pewnie masz rację.
 - A tak w ogóle gdzie on się podział?- Vee zaczęła się rozglądać.
 - Wyszedł.- westchnęłam.
 - Czyli zgłodniał.
 - Zauważyłam ,że reszta Pierwotnych bardzo lubi mordować niewinne osoby.
 - Gdybyś ty żyła ponad 1000 lat też byś już nie zwracała na to uwagi.- poklepała mnie po ramieniu. - Mam pytanie...
 - Słucham.- przyglądałam się przyjaciółce.
 - To dziecko będzie człowiekiem czy wampirem? Chyba,że jest jeszcze inna opcja.- zaśmiała się.
 - Szczerze to sama nie wiem. Wolałabym ,żeby było człowiekiem. - uśmiechnęłam się. - Kochana to będzie dziewczynka.
 - Naprawdę?- zerwała się z łóżka. - Cudownie. Zawsze chciałaś mieć córkę.
 - Nie w takich okolicznościach. To miało wyglądać inaczej. Marzyło mi się zamieszkać w tym domu...- uroniłam łzę. - Z Ryanem, naszymi dziećmi. I po prostu w spokoju umrzeć.
- Chloe mi też go brakuję. - przytuliła mnie. - Skoro umiesz czarować nie możesz się jakoś z nim porozumieć?
 - Nie wiem. Gdyby Amber się obudziła ona by mi pomogła. Nie mam już nadziei.
 - Spróbuj.- pogładziła mój policzek. - O ile wiem potrzebna jest tylko rzecz tej osoby, najlepiej z dużym sentymentem. Masz coś takiego?
 - Tak, kiedy pierwszy raz wyznał mi miłość podarował mi naszyjnik. Powinien gdzieś tu być.- zaczęłam przeszukiwać szuflady i szafę. 
 - Tylko lepiej zachowaj to w tajemnicy przed Kosmą.- Vee zaczęła również szukać. - Mam!- krzyknęła będąc pod łóżkiem.
 - Brawo.- wzięłam wisiorek.
 - Lepiej pójdę spać. Teraz już sobie poradzisz.- przyjaciółka pocałowała mnie w policzek i wyszła.
 Natychmiast zapaliłam parę świeczek, ułożyłam je w okrąg w którym później usiadłam i skupiłam się na naszyjniku. Po bardzo długim czasie postanowiłam jakoś go wezwać, gdyż nie znałam żadnego zaklęcia.
 - Ryan...-zaczęłam ściskając naszyjnik w dłoni. - Naprawdę cię potrzebuję. Moje całe życie legło w gruzach.- ocierałam łzy. - Błagam cię.- nagle świece zgasły po czym znów zapłonęły.
 - Udało ci się.- usłyszałam męski głos zza siebie.
 - Boże.- natychmiast się odwróciłam. Chłopak siedział na łóżku wpatrzony we mnie.
Znalezione obrazy dla zapytania rebekah mikaelson
 - Jesteś przepiękna Chloe.- podszedł bliżej łapiąc mnie za rękę. - Niestety nie poczujesz mojego dotyku. 
 - Tak mi ciebie brakowało.- rozpłakałam się. - Obiecuję, że cię ożywię.
 - Wiem kochana.- przytulił mnie. - Jesteś bardzo silna. Ciągle miałem na ciebie oko. Powiedz o co chodzi z Kosmą.
 - Sama nie wiem. Coś do niego poczułam. Tylko nie jestem pewna czy naprawdę go kocham, a teraz to dziecko...- mówiłam przez łzy. - Nie dam sobie rady.
 - Maleńka gdy tylko mnie ożywisz wyciągnę cię z tego bagna. Twoją córkę również. Kosma nas nie znajdzie.
 - Nie o to chodzi, Pragnę Kosmy, ale...- zacięłam się.
 - Kochasz mnie.- wtrącił się.
 - Tak.- spojrzałam się w jego oczy. - Zawsze cię kochałam i tak będzie do końca.
 - Gdybyśmy tylko mieli więcej czasu.
 - Ożywię cię i zmienię w wampira. Zostaniemy razem.
 - Wolę marne ludzkie życie.- zaczął się śmiać. - Nie podejmuj tak pochopnych decyzji. 
 - To przez ten wampiryzm daje się ponieść impulsom. 
 - Kończy mi się czas słońce. Zaraz zniknę.
 - Do zobaczenia.- rzuciłam się mu na szyję. - Tak bardzo chciałabym cię poczuć.
 - Chloe!- krzyczał Kosma.
 Pożegnałam Ryana i natychmiast zbiegłam na parter. 
 - Co jest?
 - Trevor uciekł.- uderzył w ścianę zostawiając w niej dziurę. - Biegnę go szukać.- jego twarz przybrała wampirzą formę. 
 - Pomogę.- rzuciłam się za nim. - Siedzimy w tym razem.
 - Zostań z Vee.
 - Jest z Samem. Idę i koniec.
 - Mówię nie!- wrzasnął po czym uderzył mnie w twarz.
 - Jak mogłeś.- rzuciłam się na niego. Mężczyzna ze wściekłości wbił mi rękę w brzuch. Usłyszałam tylko głośne miażdżenie kości. Zsunęłam się na podłogę.
Podobny obraz
 - Chloe.- obejrzał swoją rękę, która była cała we krwi.
 - Nie słyszę serca.- zaczęłam panikować. - Zabiłeś ją!- krzyknęłam. Straciłam wszystkie siły leżałam na ziemi w kompletnej ciszy trzymając się za brzuch.
 - Co tu się dzieję!?- zbiegła Vee a za nią Sam.
 - Coś ty zrobił .- przyjaciel spojrzał na Kosmę po czym mi się przyglądał. 
 - Natychmiast wyjdź!- Vee rzuciła się na niego z pięściami. Kosma nie reagował, wiedział, że jednym ruchem mógłby ją zabić. 
 - Zabierzcie mnie do szpitala.- powoli zaczęłam wstawać byłam w kompletnym szoku.
 - Nie możemy. -Sam do mnie podszedł. - Rana się już goi.
 - Nie.- zaczęłam. - Musimy pomóc dziecku. Lekarze na pewno coś zrobią.
 - Chloe wygadujesz głupstwa.- przyjaciółka mnie uspokajała. - Ona straciła rozum.- zwróciła się do Kosmy. - Zrób coś!- wrzasnęła.
 Mężczyzna do mnie podszedł. Cały czas patrzył w moje oczy.
 - Muszę to z niej wyjąć.- zaczął.
 - Zgłupiałeś.- Vee złapała się za głowę. - Zadzwonię do Christiana.- przyjaciółka pobiegła po mój telefon.

***Oczami Kosmy***

 - Tu akurat masz rację.- zaczął Sam. - Musisz jakoś wyjąć dziecko.
 Chloe była w kompletnym amoku. Patrzyła się w jeden punkt ciągle głaskając się po brzuchu.
 - Co ja narobiłem. Moja córka.- podszedłem do mojej dziewczyny. - Posłuchaj pozbędziemy się tego potwornego uczucia. Wyłącz emocje.
 - W tym przypadku to najlepszy pomysł.- dopowiedział Sam.

***

 Zrobiłam jak kazał Kosma. Nagle cały ból zniknął, otrząsnęłam się. Momentalnie wbiłam sobie rękę w brzuch wyciągając zmiażdżone dziecko. Spoglądając ciągle na Kosmę zaczęłam je rozrywać. 
 - Oszalałaś!- Vee upuściła mój telefon na podłogę i podbiegła do "dziecka" które rzuciłam na ziemię. 
 - Widzisz Kosma.- przydusiłam go. - Zabiję cię bez wahania. Masz nasze dziecko. - rzuciłam go obok ciała. 
 - Zrób to. Zasłużyłem. - zamknął oczy.
 - Z przyjemnością.- wbiłam rękę w jego serce.
 Nagle wbiegł Christian odrzucając mnie na schody.
 - Przestańcie!- wrzasnął. - Co tu się stało?- rozejrzał się po pomieszczaniu. Wszędzie była krew.
 - Zapytaj Kosmy.- zaśmiałam się. - Zabił twoją wnuczkę, czyli według mnie zasłużył na długą i bolesną śmierć.
 - Wytłumacz to Kosma.- Chris starał się być opanowany.
 - Znaleźliśmy łowcę. Trzymaliśmy go w piwnicy, spuszczałem z niego krew. Wyszedłem z domu i uciekł to moja wina.
Znalezione obrazy dla zapytania elijah mikaelson angry
  - Wychodzi na to, że gdybyś nie wyszedł nic by się takiego nie stało.- Christian uśmiechnął się sztucznie. - Zabiłeś moją rodzinę wiesz co to oznacza.- podszedł do dawnego przyjaciela.
 - Pozwól mi odejść.- Kosma opuścił głowę.
 - Żebym cię więcej nie widział.- Chris po tych słowach podbiegł aby mnie przytrzymać. Chciał dać Kosmię czas na ucieczkę.
 - Chloe.- Kosma zwrócił się w moją stronę. - Naprawię to. - jego oczy się zaszkliły.
Znalezione obrazy dla zapytania elijah mikaelson angry
 - Znajdę Cię i zabiję !- krzyczałam próbując się wyrwać.
 - Mogę się wtrącić?- nagle wszedł Octavius.
Znalezione obrazy dla zapytania elijah mikaelson angry
 - Pomóż mi.- nalegałam.
 - A co się dokładnie stało?- Octavius rozejrzał się po czym podniósł główkę dziecka. - Czy to...?- spojrzał na mnie.
 - Tak.- Chris próbował skręcić mi kark abym się uspokoiła,
 - Posłuchaj no.- wampir podszedł do Kosmy. - Mamy zasadę. Bądź sobie największym śmieciem na tym całym cholernym świecie, ale od dziecka trzymaj się z daleka.- Octavius się wściekł.
Znalezione obrazy dla zapytania elijah mikaelson angry

 - To był wypadek. Wiem, że brzmi to absurdalnie.
 - Zabiłeś własne dziecko. Każdy wampir oddałby życie za ten dar który ma nasza trójka, a ty tak po prostu odebrałeś życie własnej córce.- Pierwotny złapał Kosmę i wbił go w ścianę po czym wyjął spod płaszcza kołek z białego dębu. - Pamiętasz prezent pod drzwiami od Trevora?- zaśmiał się. - Wiedziałem, że się przyda.- nakierował go w stronę serca wampira.
 - Zabij mnie. Wręcz musisz.
 - Zaczekajcie.- wtrąciła się Vee. - Może da się jakoś naprawić tę całą sytuację. Przecież można spróbować ożywić to dziecko.
 - Zamknij się co ty możesz wiedzieć.- wyśmiałam ją. - I tak zdechniesz.
 - Widzę, że mam przyjemność spoufalać się z głupcami !- wrzasnął Octavius. - Wystarczy!- chłopak szybkim ruchem podbiegł do Kosmy skręcając mu kark, a ja w tym czasie uciekłam.

***

 - Tak słucham ?
Znalezione obrazy dla zapytania rebekah mikaelson

 - Jeny Chloe w końcu odebrałaś ! - usłyszałam w słuchawce głos Christiana. - Nie odzywałaś się tyle dni!
 - Czego chcesz ? Szukam Kosmy gdzie go ukryłeś ?
 - On uciekł. Gdzie jesteś ? Pomogę przywrócić twoje człowieczeństwo.
 - Chloe Leon ! - nagle usłyszałam zza siebie głos.
 - Chris muszę końćzyć. - rozłączyłam się.  - Znamy się ?
 - Nie poznajesz mnie ? - podszedł i złapał mnie za ręce. - To ja. Tylko to ciało mi nie odpowiada.
 - Zaraz, zaraz. Spojrzałam w oczy mężczyzny. - Ryan...- zalałam się łzami.
Znalezione obrazy dla zapytania rebekah and marcel

 - Jakimś cudem ożyłem. Tylko w kompletnie innym ciele.
 - Ale jak ? Boże. Tak tęskniłam. - przytuliłam chłopaka. - Ucieknijmy razem błagam.
 - Nie możemy. Nie teraz. Tu jest mój dom. - spojrzał w moje oczy.
 - Muszę ci wszystko wytłumaczyć. Jestem wampirem, ale to już zapewne wiesz. - otarłam łzę. - Ja i Kosma to był tylko impuls to ciebie zawsze kochałam, a tego dziecka nie ma. - opowiadałam przez łzy.
 - Jak to ? - zdziwił się.
 - Kosma je zabił.
 - Tak mi przykro. - zabrał mnie w stronę miasta. - Chciałbym porozmawiać z rodzicami tylko nie mogę w tym ciele. Też jest mi ciężko.
 - Kto cię ożywił ? - zapytałam.
 - Też chciałbym wiedzieć...- chłopak pomyślał. - Gdzie Sam ? Muszę z nim porozmawiać. To mój przyjaciel.
 - Wszystko po kolei. Wróćmy do domu. O ile go jeszcze mam.
  Następnego dnia znaleźliśmy się w Wilford. Martwię się spotkania Ryan'a z Sam'em i Vee. Podeszliśmy pod szkołę w oczekiwaniu aż przyjaciele z niej wyjdą. Czekaliśmy tak 2 godziny.
 - Ryan przepraszam.
Podobny obraz
 - Niby za co? - podszedł bliżej mnie.
 - Pozwoliłam Ci zginąć. Nie zasługuje na twoją miłość.
 - Sam podjąłem decyzję o poświeceniu się dla Vee. Było minęło jestem tu. - pogładził mnie po policzku.
Podobny obraz
 - Chloe ! - przede mną stanęła Vee a za nią Sam. - Co tu robisz ?
 - Wszystko wytłumaczę. Stało się coś...
 - Zaraz, zaraz...- wtrącił się Sam. - Kto to ? - wskazał na chłopaka.
 - To Ryan.- spojrzałam na każdego po kolei.
 - Jak to Ryan ? Przecież on nie żyję. - Sam nie mógł uwierzyć. - Jeśli to ty powiedz mój największy sekret o którym wiesz tylko ty. - zwrócił się do chłopaka.
 - Kiedy byłeś dzieckiem niechcący wepchnąłeś swoją 3-letnią siostrę pod samochód po czym zmarła.
 - Że co !?-  Vee wrzasnęła,
 - To on. - Sam natychmiast przytulił przyjaciela. - Wiedziałem, że jeszcze się spotkamy.
 - Nie ma czasu na ckliwość - Ryan się zaśmiał. - Chodźmy to opić !
 - Taa wy idzcie - Vee podeszła do chłopaków. - A ja muszę porozmawiać z Chloe.
 - Dołączcie do nas potem.
   Ryan i Sam zaczęli odchodzić kiedy Vee złapała go za rękę.
 - Naprawdę Ci dziękuje. Poświęciłeś dla mnie swoje życie. - przytuliła go.
 - Nie żałuje tej decyzji. Do zobaczenia.
  Chłopacy poszli do pobliskiego baru a ja wraz z Vee udałyśmy się w stronę lasu.
 - Nienawidzę ciemności. - Vee się rozglądała. - Kto normalmy chodzi po ciemnu w lesie !?- przybliżyła się do mnie.
 - Wiesz, że nie masz się czego bać. - zaśmiałam się. - Jak wiesz jestem niepokonana.
 - Hej zobacz! - Vee zauważyła zródło światła. - To wygląda jakby tylko za tamtymi drzewami dochodziło słońce a mamy przecież noc. - przyjaciółka nie mogła wyjść ze zdziwienia.
 - Sprawdźmy to. - ruszyłam.
 - To może ja poczekam. - wycofała się.
 - Idziesz ze mną! - pociągnęłam Vee za sobą.
  Doszłyśmy do celu. Światło dochodziło zza jednego z drzew. Powoli podeszłyśmy. Naszym oczom ukazała się kobieta w krótkiej liściastej sukience, długich rudych włosach oraz jasnej cerze. Widać, że była zamyślona. Wokół niej unosiły się kłęby dymu.
 - Kim jesteś ? - niepewnie podeszłam a Vee została za drzewem.
Podobny obraz

 - Odejdź! - przestraszyła się, chciała uciec, ale w ostatniej chwili ją złapałam.
 - Nie zrobię Ci krzywdy. Chcę wiedzieć co tu robisz.
 - Sama chciałabym wiedzieć. Nie jestem stąd. Obudziłam się niedawno w tym lesie. To była moja pierwsza śmierć, ale nie wiedziałam gdzie mnie wyniesie.
 - Pierwsza śmierć? - Vee powoli wyszła zza drzew.
 - Tak. Jestem feniksem.
 - Niemożliwe. - przyglądałam się jej.
 - A jednak. Czytałam kiedyś o feniksach. - przyjaciółka podbiegła. - Kiedy umrą odrodzą się na nowo w płomieniach.
 - To stąd zapewne ten dym.
 - Gdzie jestem ? - nieznajoma zapytała.
 - Wilford. Angielska wieś.
 - Skoro się tu odrodziłam to jest jakiś powód. My feniksy mamy misję do wypełnienia po każdej śmierci. Może pomożecie mi odkryć o co chodzi.
 - Pewnie czemu nie. - ucieszyłam się. - Chociaż coś będzie się działo.
 - Tylko nie możesz paradować z takim stroju. Chodźmy coś Ci kupić. - Vee dała dziewczynie płaszcz żeby się zakryła.
 - Jak ci na imię ? - zapytałam.
 - Larissa. - uśmiechnęła się.
  Zabrałyśmy Larissę do sklepu odzieżowego. Zachowywała się jakby nigdy nie widziała ubrań. Pozwoliłyśmy jej coś wybrać i dziewczyna poszła do przymierzalni.
 - Widziałaś jaka ona jest idealna? To nie fair.- szepnęła Vee.
 - No takiego ciała nie może mieć zwykła śmiertelniczka. - zaśmiałam się.
 - Macie może jakieś kosmetyki ? - zapytała Larissa.
 - Już daje. - dałam dziewczynie kosmetyczkę.
  Czekałyśmy za Larissę pół godziny.
 - I jak ? - wyszła.
Znalezione obrazy dla zapytania cheryl blossom

 - Każdy chłopak twój, ale nas na to wszystko nie stać.
 - Czym się martwicie po prostu w tym wyjdę.
 - Nie można. Na wejściu są takie bramki widzisz ? - wskazałam. - One pikają kiedy jakaś rzecz zostanie wyniesiona i niezapłacona.
 - Ale robicie problem. - Larissa pstryknęła palcami i momentalnie bramki wybuchły.