czwartek, 1 stycznia 2015

Rozdział III

   Nie wierzę, że on to zrobił!!! Czemu mówiłam,że chcę, żeby zostawił Evelyn? Sama nie wiem co do niego czuje. Ani to miłość, ani nienawiść. Nie myślałam, że mnie pocałuje. To dzieje się za szybko.
   -Chloe ja... - Ryan natychmiast wstał.
   Vee i Sam stali w miejscu patrząc na nas. Jakby znieruchomieli. Podejrzewam,że nawet na chwile przestali oddychać.
   - Rozumiem. To było z twojej strony nie przemyślane - również wstałam. - Vee idziemy stąd! -odwróciłam się od chłopaka.
   - Dobrze - dziewczyna pożegnała się z Sam'em i podbiegła do mnie.
   Vee szła obok mnie przez chwile. Było widać, że nie wiedziała czy do mnie zagadać czy siedzieć cicho. Wolałam, żeby nic nie mówiła bo zawsze jak mnie pytała o coś niestosownego robiło mi się głupio.
   - Pewnie chcesz wiedzieć co? - spojrzałam na przyjaciółkę.
   - No pewnie - dziewczyna odetchnęła. - Boże on cię pocałował! - uśmiechnęła się szeroko.
   - Wcale mnie to nie cieszy. Już nigdy na niego nie spojrzę.
   - Akurat ci uwierzę. Chloe znam cię i nie wytrzymasz długo.
   - Jeszcze się przekonasz - zaczęłam trząść się z zimna.
   - Czyli nie chcesz do niego iść?
   - No nie! - wrzasnęłam. - Co to za durne pytanie ?!
   - Wiem, że durne po prostu lubię jak krzyczysz. - Vee uderzyła mnie lekko w ramię. - Oj rozchmurz się.
   - No dobra. Przepraszam - przytuliłam przyjaciółkę.
   Poszłyśmy do mnie, ponieważ mieliśmy bliżej niż do Vee. Mojej mamy jak zwykle nie było w domu. Pewnie gdzieś poszła, żeby dostać natchnienie na nową książkę. W końcu była pisarką, a oni są dziwni i mają bardzo bujną wyobraźnie.
   - W końcu doszłyśmy.- otworzyłam drzwi.
   - Jak ciepło! - Vee od razu podbiegła do kaloryfera.
   - Chcesz coś ciepłego do picia? - poszłam szybko zdjął mokre ubrania.
   - Zrób mi herbatę miętową! - krzyknęła, żebym usłyszała.
   - Czułam,że tą wybierzesz! - odkrzyknęłam.
   Vee została u mnie na noc. Jutro był poniedziałek. Niestety trzeba iść do szkoły. Ale dobre jest to, że po szkole idziemy do więzienia. W końcu się doczekałam.

***

    Rano jak zwykle umyłyśmy się, zjadłyśmy śniadanie i wyszłyśmy z domu. Śnieg padał cały czas. Dookoła było biało. Lubię zimę, ale bez przesady. Chyba nigdy nie przeżyłam takiej zimy.
   - Czuje,że zaraz zamarznę. - narzekała przyjaciółka.
   - Ja tak samo.
   - Całe szczęście od ciebie do szkoły jest bardzo blisko.
   No tak w końcu miałam tylko 5 minut drogi. A od Vee musiałybyśmy iść około 40 minut. Współczuje jej i to bardzo. Zwłaszcza w taką pogodę.
   Kiedy doszłyśmy do szkoły w szatni zdjęłyśmy kurtki i przebrałyśmy buty. Jak zwykle wszyscy narzekali na poniedziałek. Sama miałam ochotę ponarzekać, ale nie miałam na to siły.
   - Nie mam zamiaru dziś w ogóle spotkać Ryan'a.-rozglądałam się idąc do klasy czy chłopak nigdzie nie stał.
   - Weź się uspokój. Przecież się przyjaźnicie.- dziewczyna odłożyła swój plecak pod klasę.
   - Już nie - usiadłam na ziemię.
   Zadzwonił dzwonek.Czas na fizykę...

***Oczami Ryan'a***

   Naszą pierwszą lekcją jest niemiecki. Nie cierpię tego przedmiotu. Jak to w ogóle można zrozumieć? Całe szczęście siedzę w ławce z Sam'em, a on uwielbia ten przedmiot.
   - Ryan pogadamy w końcu?
   - Nie mam ochoty - odparłem z niechęcią.
   - Czemu to zrobiłeś? Przecież kochasz Evelyn.
   - No kocham. Słuchaj to było pod wpływem chwili. Nie chciałem pocałować Chloe. Chociaż czuje,że nadal mi na niej zależy. Nie wiem co robić.
   - Ja wiem co masz zrobić.
   - Słucham.
   - Masz dylemat między dwiema dziewczynami. Musisz wybrać Chloe. Gdybyś kochał Evelyn nigdy byś nie powiedział, że znów ci zależy na Chloe.
   - Może i masz rację.
   Nie wiem czy Sam dobrze mówi. Bo gdybym ją kochał to wtedy bym z nią nie zerwał dla Evelyn.
   Naszą rozmowę przerwała nauczycielka. Miała coś do ogłoszenia. Pewnie znów jakaś bzdura.
   - Moi drodzy mamy nowego ucznia w klasie. Przyjechał do nas, aż z Hiszpanii, a dokładniej z Madrytu. Proszę was bądźcie mili.
   Do klasy wszedł wysoki chłopak o ciemnobrązowych włosach ułożonych w nieładzie, oczy również miał tego koloru. Był dość blady i ubrany w czarny T-shirt coś na nim pisało raczej po Hiszpańsku, miał na sobie zwykłe jeansy i czarne air-maxy. Wszystkie dziewczyny w klasie od razu zaczęły uśmiechać się do niego. Jak zwykle robiły z siebie pośmiewisko.
   - Hej jestem Vespiano Aguilar - uśmiechnął się.
   - A może przedstawisz się po Hiszpańsku mój drogi? - nauczycielka była nim bardzo zachwycona.
   - Hey soy Vespiano Aguilar - spojrzał się w naszą stronę.
   - Ach uwielbiam ten język.
   Nauczycielka kazała mu usiąść ławkę za nami. Było widać po nim, że wie czego chcę, ale robił wrażenie skrytego. Miałem wrażenie, że uważał się za lepszego od nas. Jakbyśmy byli dla niego konkurencją. Nowy a już chcę się rządzić. Życzę mu powodzenia.
   Zadzwonił dzwonek. Koniec niemieckiego!

***

   Vee i ja wyszłyśmy z klasy. Od razu podbiegł do nas Sam.
   - Nie zgadniecie co się stało.
   - Nawet nie chcemy zgadywać - przewróciłam oczami.
   - Chloe bądź odrobinę miła - wrzasnęła Vee.
   - Dziś nie mam ochoty - wzięłam swoją torbę i odeszłam od nich.
   Kiedy szłam do klasy wpadłam na tego "nowego".  Był nieziemski.
   - Bardzo cię przepraszam. Nie mogę się połapać w waszej szkole - spojrzał mi w oczy.
   - Jak szukasz kogoś do oprowadzenia to ja z chęcią - czułam się przy nim fantastycznie.
   - Dziękuje. To może chodźmy teraz? - złapał mnie za rękę.
   - Dobrze - cały czas przyglądałam się przystojnemu Hiszpanowi.
   Przeszliśmy obok Sam'a i Vee. Oczywiście przyjaciółka szybko do nas przybiegła.
   - No witam - dziewczyna spojrzała na niego ze zdziwieniem. - Jestem Vee a ty?
   - Vespiano, ale mówcie mi Veso jak co. Nie lubię swojego imienia.
   - Dlaczego? Jest bardzo ładne - wtrąciłam się.
   - Dziękuje ci bardzo, ale tak po prostu nie przepadam za nim.
   Razem z Vee pokazałyśmy mu całą szkołę. Przyjaciółka zaproponowała mu, żeby poszedł z nami po lekcjach do więzienia. I się zgodził. Kiedy zadzwonił ostatni dzwonek mięliśmy wszyscy spotkać się przed szkołą.
   -I le można za nimi czekać? - Vee zaczęła marudzić.
   - Może kiedyś wyjdą - zaśmiał się Veso.
   Po 10 minutach Evelyn, Sam i Ryan wyszli z szatni i podeszli do nas.
   - A kto to?-Evelyn spojrzała na "nowego".
   - A co cię to!? - warknęłam.
   - Daj na luz laska - zaśmiała się.
   - Chyba ktoś tu jest zazdrosny - zaśmiał się Ryan.
   - Dobra nie kłóćmy się. Chodźmy. - Vee jak zwykle wszystkich próbowała pogodzić.
   Gdy doszliśmy do więzienia nikt się do siebie nie odzywał. Strażnicy wpuścili nas na piętro do skazańców. O dziwo Sam zachowywał się dziwnie, jakby nie chciał tam wchodzić.
   Stanął przy jednej z cel i odębiał. Podeszliśmy do niego. Przed kratami patrząc na Sam'a stała kobieta. Nazwała go swoim synem.
   - Że co?! - Vee złapała go za rękę.
   Chłopak wyrwał swoją rękę z objęć Vee i pobiegł do wyjścia.
   - No nieźle - Evelyn zaczęła śmiać się głośno. - Niech tylko w szkole to usłyszą.
   Vee nie wytrzymała i walnęła dziewczynie z pięści prosto w twarz. Evelyn upadła na ziemię. Natychmiast przybiegli strażnicy i wzięli nas do "specjalnego" gabinetu.

1 komentarz: