sobota, 16 kwietnia 2016

Rozdział X

  Po powrocie do Wilford ja i Vee oddaliłyśmy się od siebie. Spędzałam więcej czasu z wampirami ,a ona z Sam'em. Zostali parą czego im od zawsze życzyłam. Tylko cały czas myślę o Ryan'ie. Jego rodzina chcę zrobić uroczystość pożegnalną dla jego przyjaciół. Odkąd stałam się wampirem martwię się o wszystko podwójnie. Rosica mówiła, że wszystkie emocje i cechy są nasilone. Ja sobie radzę z opanowaniem głodu, ale Veso by z chęcią rzucił się każdej przechodzącej osobie na szyję.
  Christian mieszkał na jakiś czas u Vespiano. Pomaga opanować mu głód. Widać, że Pan Szykowny chcę mieć oko na Rosicę. Kocha ją.
  Postanowiłam, że dziś spędzę dzień ze swoją mamą. Długo jej nie widziałam. Za parę dni wakacje i chcę ją gdzieś zabrać.
 - Córeczko widziałaś gdzieś moje okulary? - spytała chodząc niespokojnie po salonie. Przewalała każdą poduszkę, zaglądała do szafek, nawet szukała zguby w kominku.
 - Mamo są w kuchni. Ostatni raz miałaś je tam ubrane. - zaśmiałam się i sięgnęłam po jabłko, które od razu zaczęłam polerować o bluzkę. - Porozmawiamy?
 - A o czym? - spytała ze zdziwieniem i usiadła obok mnie na kanapie.
 - O tacie. - powiedziałam pewnie. - Chcę wiedzieć kim był. - złapałam ją za dłoń. - Uważam, że jestem dorosła i powinnam znać prawdę.
 
 - To dla mnie trudny temat, ale postaram się odpowiedzieć. - spuściła głowę.
 - Gdzie pracował ?
 - Twój ojciec dużo podróżował. Dorabiał w różnych państwach. Ale nigdy nie brakowało mu pieniędzy.
 - Gdy dowiedział się, że jesteś w ciąży co zrobił ?
 - Cieszył się. - kobieta otarła łzę. - Ale, gdy byłam coraz bliżej porodu wychodził na całe noce z domu i nie wracał. Uważałam, że ma kochankę. Aż w końcu pewnego dnia nie wrócił zostawiając tylko list.
 - Masz ten list? - spytałam zaciekawiona.
 - Mam. - wstała i wyciągnęła z szuflady pogiętą kartkę. Podała mi ją. Strasznie trzęsła jej się ręka. - Przeczytaj a ja pójdę zrobić kawę. - wyszła do kuchni.
  Stało się. Mam przed sobą kartkę na, której są wyjaśnienia od mojego ojca. Muszę go jakoś odnaleźć. Zaczęłam czytać...
 "Kochana Lilian nie chciałem nigdy tego robić, ale muszę Cię opuścić. Was. Chcę, żeby nasze dziecko było szczęśliwe. Nie może dowiedzieć się o mnie prawdy. Jestem dla was niebezpieczeństwem. Powiedz tylko naszemu dziecku, gdy się urodzi, że sam je kiedyś odnajdę. Sam wszystko wytłumaczę. I, że je kocham...Was kocham..."
  Głównie moją uwagę przyciągnął podpis mojego ojca. "Ch.". Mam podejrzenia kim może być mój ojciec. Ale obym się myliła. Nie chcę, żeby to był Christian. Muszę się z nim spotkać. Bez potrzeby nie wtrąciłby się w nasze życie.
 - I co? - weszła z kubkiem kawy.
 - Nic szczególnego się nie dowiedziałam. - skłamałam. - Muszę wyjść wrócę raczej późno. - wstałam na kanapy i zaczęłam się ubierać. Otwierając drzwi zobaczyłam stojącego w nich Veso.
 - Mamy problem. - chłopak wyciągnął mnie na zewnątrz.
 - Co jest? - zamknęłam za sobą drzwi.
 - Wyszedłem rano. Musiałem załatwić kilka spraw. Kiedy wróciłem do domu zobaczyłem jak Christian pije krew z szyi mojego ojca.
 - Miał nam pomagać. Chodźmy do niego. - ruszyłam.
 Pobiegliśmy do domu chłopaka. On wszedł przez drzwi , a ja utknęłam w progu.
 - Veso muszę być zaproszona przez właściciela domu.
 - Przecież już tu byłaś.
 - Ale nie jako wampir.
 - Wejdź. - powiedział i pobiegł do pokoju ojca.
 Pobiegłam za nim.
 - Muszę go uratować. - chłopak dał ojcu swojej krwi.
 - Gdzie może być Christian? - rozglądała się i w zaciśniętej dłoni ojca Vespiano znalazłam małą kartkę. Zaczęłam czytać. - Mam nadzieję, że blondynka zdąży uratować swoją matkę. - zamurowało mnie.
 - On chcę Rosici. - Veso do mnie podszedł. - Niech ona z nim porozmawia.
 - Dzwoń do niej a ja biegnę do domu. - ruszyłam.
 Kiedy dobiegłam zobaczyłam otwarte drzwi. Christian jest wampirem, więc moja mama musiała go zaprosić. Wchodząc zauważyłam na ścianach ślady krwi ,a w salonie zwłoki mojej matki z rozerwaną klatką piersiową.
 - Witaj. - po chwili za mną wszedł Christian przecierając dłonią usta od krwi.
 Nie mogłam nic powiedzieć. Padłam przy ciele mamy i zaczęłam głośno płakać. Czułam cały czas narastający ból.
 - Chciałem cię sprawdzić. Możesz wyłączyć uczucia i cały ból zniknie. Najlepsza z zalet wampira. Ja już dawno je wyłączyłem i czuję się świetnie. Moje człowieczeństwo przepadło. - zaczął się śmiać.
 - Jak mogłeś!? - krzyczałam przez łzy. - Zabiłeś własną żonę!
 Mężczyzna stanął wpatrując się we mnie.
 - Znam całą prawdę. - nie dawałam rady. Christian miał rację. Wyłączyłam emocje. Nie chcę cierpieć.
 - Córeczko. - zaczął inaczej na mnie patrzeć. Jakby nagle włączył swoje człowieczeństwo. - Ja... - podszedł do mnie.
 - Nie dotykaj mnie. - rzuciłam się na niego. - Zabiję cię! - wbiłam mu dłoń w klatkę piersiową. Próbowałam wyrwać mu serce, lecz się bronił.

***Oczami Rosici***

 Siedziałam w internacie rozmawiając z Vee. W końcu udało się ją odciągnąć od Sam'a. Chciałam ją lepiej poznać. A znajomości zawiera się dobrze przy alkoholu.


 - Co chcesz wiedzieć wampirku? - Vee zaśmiała się pijąc swoje whisky.
 - Po śmierci, gdzie byłaś ? - spytałam popijając.
 - Dobre pytanie. Obudziłam się i teraz uważaj. - wstrzymała oddech. - W lesie.
 - I co w tym dziwnego?
 - A słyszałaś kiedyś legendę o kobiecie z lasu?
 - Nie. A powinnam ?
 - Parę miesięcy temu ze mną i Chloe stało się coś dziwnego. Autobus nas wywiózł właśnie w to miejsce. Chloe obudziła się z jakimś śladem na ręku, a ja w bajorku. - próbowała wstać. - Alkohol potrafi zwalić z nóg.
 - Ale nadal nie rozumiem co to ma wspólnego z jakąś legendą. - podbiegłam złapać Vee, która prawie upadła i posadziłam ją z powrotem na moim łóżku.
 - No chcę dokończyć.Opowiem w skrócie. Kiedyś jakiś psychopata zaciągnął tam naiwną laskę, podciął jej gardło i wrzucił do bajorka. Od tamtej pory ten kto będzie miał taki ślad jak Chloe zostanie nawiedzany,
 - Nieźle. - odłożyłam szklankę. - A jeśli powiem Ci kto zabił tą dziewczynę?
 - A niby skąd możesz to wiedzieć ?
 - Kiedy Christian mnie odnalazł opowiadał mi historię o Wilford. Podobno zrobił wiele strasznych rzeczy, między innymi zabił tą dziewczynę.
 - I mówisz to tak spokojnie? - spytała.
 - Stare dzieje. - dopiłam. - Jak zaczęłaś opowiadać tą historię przypomniało mi się, że jednak ją znam.
 - A słyszałaś może coś o podpalonym więzieniu? - oczekiwała na odpowiedź.
 - Słyszałam tylko, że nie zrobił tego człowiek.
 - Mogę powiedzieć Ci coś w sekrecie?
 - Jasne. - przysunęłam się do dziewczyny.
 - W dzień pożaru rodzice Sam'a byli w tym więzieniu. Spłonęli. Cały czas mi o tym mówi. Martwię się.
 - O czekaj. - wyjęłam telefon z kieszeni. - Ktoś dzwoni.- odebrałam. - Co jest?
 - Chodzi o Christiana. - odpowiedział Veso. - Leży u Chloe w salonie i się nie rusza.
 - Już biegnę. - rozłączyłam się.
 - Rosica coś poważnego?
 - Potem wszystko wyjaśnię. Ruszajmy. - złapałam dziewczynę za rękę i zaczęłam biec.

***

  Siedziałam w barze. Uciekłam na jakiś czas do Irlandii. Limerick nie jest taki zły. Bez człowieczeństwa czuję jakbym znów ożyła. Piłam drink za drinkiem.
 - Mógłbym zadać parę pytań? - podszedł do mnie dość młody chłopak. - Jestem z policji.
 - Nie jesteś za młody za policjanta?
 - Mój ojciec to komendant. Starczy taka odpowiedź?
 - Pytaj o co chcesz. Nawet możesz skuć mnie kajdankami. - zaczęłam się śmiać.


 - Dosyć tego. - pociągnął mnie za ramię i przycisnął do ściany. - Wiem, że ty stoisz za ostatnimi morderstwami w okolicy. Mam na oku wszystkie cholerne wampiry.
 - Kochanie puść mnie. - próbowałam się wyrwać. Jak na małolata miał dość dużo siły. Cały bar się na nas patrzył.
 - Wyjdziemy i mam nadzieję wszystko mi wyjaśnisz blondi.
  Wyciągnął mnie na parking przed barem. Rzucił na ziemię. Usiadł na mnie trzymając drewniany kołek przy moim sercu.
 - Co tu robisz ? - zapytał. - Od dawna nie było tu wampira.
 - O ile wiem ty nim jesteś. - wyrywałam się.
 - Tylko, że ja nie morduję! - wrzasnął.
 - Nie stoję za nimi. Sama chcę się dowiedzieć co się stało. - chłopak zszedł ze mnie. - Mogę pomóc.
 - Wsiadaj do mojego auta. Będziesz mi potrzebna.
  Wykonałam jego polecenie. Miał pięknego, czarnego Bentley'a. Te samochody są niesamowite. Zawsze o takim marzyłam.
  Wsiadł do auta i ruszyliśmy. Całą drogę się nie odzywał.

 - Włącz jakąś muzykę. - nalegałam.
 - Nie lubię muzyki. - odpowiedział oschle.
 - Jeśli wziąłeś mnie tylko na szybki numerek do auta. To lepiej się spiesz nie mam całego dnia. - zaczęłam się śmiać.
 - Mam chłopaka.
 - To już nic nie mówię. - oparłam się o szybę.
  Dojechaliśmy na komisariat. Natychmiast zaprowadził mnie do jakiegoś pomieszczenia, gdzie było pełno teczek.
 - Spójrz.- otworzył szybkim ruchem parę z nich. - Wszystkie ofiary miały rozszarpaną krtań.
 - Znam kogoś kto może znać odpowiedź. - wyjęłam telefon. - Moja koleżanka Rosica interesuje się każdą dziwną śmiercią.
 - Rosica? - spytał ze zdziwieniem.

 - Tak. Choć wątpię, że będzie chciała ze mną rozmawiać. Wyłączyłam człowieczeństwo i mają mi to na pewno za złe. - zaczęłam dzwonić.
 - Chloe tak dobrze cię słyszeć. Gdzie jesteś?- powiedziała szczęśliwa Rosica.
 - Nie ważne gdzie, ważne z kim. Jestem z mega seksownym policjantem gejem. - zaśmiałam się pod nosem. - I jednocześnie wampirem.
 - I demonem. - dodał.
 - Co? - spojrzałam na niego. - Rosica czy możliwe jest, aby być wampirem i jakimś demonem jednocześnie? - szybko spytałam.
 - Nie wiem. - zaczęła się zastanawiać.
 - Do rzeczy. Czy wiesz coś o jakiś morderstwach w Irlandii? Bo ten demon uważa, że to ja zabijam.
 - Nie patrzyłam ostatnio na żadne nowinki o trupach. Daj mi tego policjanta do telefonu.
 - Dobrze. - przekazałam telefon wampirowi. - Chcę z tobą rozmawiać.
 - Witaj Rosico. - powiedział niepewnie.
 - Znam ten głos. Sinedd. - zaczęła się cieszyć. - Gdzie jesteś? Chcę cię zobaczyć.
 - Mam inne sprawy na głowie.
 - Zaraz, zaraz...Jesteś pół wampirem i pół demonem? - zaczęła wypytywać.
 - Opowiem Ci kiedyś wszystko.
 - I gejem. Tego się po tobie nie spodziewałam. W końcu planowaliśmy kiedyś przyszłość. - powiedziała zmartwiona. - Odnajdę ciebie i Chloe. Chcę pomóc.
 - Dobra. Masz czas do jutra, aby się tu znaleźć. - rozłączył się.
 - Znasz Rosicę i planowałeś z nią przyszłość? - zaczęłam wypytywać. - Wampirzy słuch jest przydatny.
 - Znamy się z czasów dzieciństwa. Stare dzieje. - zamknął wszystkie teczki.
  Do gabinetu wszedł dorosły mężczyzna. Był umięśniony i miał na sobie mundur. Miał postawione blond włosy i zielone oczy. Od razu się na mnie spojrzał.
 - Kto to Sinedd? - spytał.
 - Nikt ważny. - odpowiedział.
 - Uważaj sobie. - odpowiedziałam.- Jestem Chloe Leon.- uścisnęłam jego dłoń.
 - Masz krzepę dziewczyno. - wyrwał się z mojego uścisku. - To co panie Layson dziś wpadam na kolację. - zaśmiał się.
 - A tak. Mamy znów rocznicę. Jak ten czas pędzi. - zaczął nerwowo szukać czegoś w szufladach.
 - Oj Sinedd dla nas raczej nie tak szybko. - spojrzałam na niego z chytrym uśmieszkiem.
 - Musimy iść. - wybiegł z pokoju.
 Wyszłam za nim. Nic nie tłumacząc zabrał mnie do swojego domu. Wyjął worek z krwią z lodówki i zaczął pić.
 - Co to za smród ? -zatknęłam nos.
 - Krew zwierzęca. Nadal nie mogę się przyzwyczaić.
 - Pokaż. - napiłam się i natychmiast wyplułam płyn. - Porzygam się.
 - Przez to, że to piję jestem słabszy. Ale nie zabijam. - wstał. - Muszę coś ugotować. Kompletnie zapomniałem o rocznicy. - lekko się zachwiał.
 - Co jest? - podbiegłam i go złapałam.
 - Czasami czuję, że demon we mnie nie jest po mojej stronię. Dużo razy sprawia mi ogromny ból. - złapał się za głowę.
 - Ugotuję coś za ciebie. Odpocznij. - odstawiłam go na kanapę.
 - Ray lubi różne zupy jak co.
 - Jedyne co mogę zaproponować to zupę z paczki. - patrzyłam po szafkach. - Bo jak widać tylko tym się żywisz.
 - Nie jem tego. Ale muszę coś mieć dla gości.
  Po paru minutach wszystko było gotowe. Pomogłam mu. Widać, że cierpi. Moje człowieczeństwo próbuje się wydostać, ale boję się nagłego bólu po stracie matki. Kiedy przyszedł Ray szybko poszłam do gościnnego pokoju się schować. Niech się bawią. Tylko coś obudziło mnie w nocy. Sinedd i Ray nieźle się bawili w sypialni. Wolę sobie tego nie wyobrażać.

***Oczami Rosici***

 - No witam mojego przyjaciela, który się nie odzywał. - powiedziałam do Sinedd'a.

 - Co tu robisz maleńka? - przytulił mnie. - Brakowało mi ciebie.
 - Mi również. Opowiesz mi jak to się stało, że jesteś jakimś dziwolongiem? - zaśmiałam się.
 - Jak dasz się zaprosić na kawę.
 - Z wielką chęcią.
 Sinedd zabrał mnie do małej kawiarenki niedaleko. Piękna okolica. Rodzice spacerujący z dziećmi. Ja nigdy nie będę miała takiego szczęścia jak oni. Patrzę na takich ludzi i im zazdroszczę.
 - Co jest? - spytał łapiąc mnie za ramię.
 - Widzisz tych wszystkich ludzi?
 - Tak. I ? - spytał niecierpliwie.
 - Jako wampir nigdy nie będę miała rodziny. - odwróciłam się od tych ludzi i szłam w stronę kawiarni.
 - Ale za to możesz robić więcej niesamowitych rzeczy. - podbiegł i otworzył przede mną drzwi. - Jesteś bardzo silna, szybka i możesz kontrolować umysły innych.
 - To nie sprawia, że jestem szczęśliwa. - usiadłam do stolika.
 - Zawsze byłaś pesymistką. - zaśmiał się.
 - Nie umiesz pocieszać. - uśmiechnęłam się.



  Podeszła kelnerka. Ja zamówiłam latte, a Sinedd zwykłą czarną kawę. Długo rozmawialiśmy. Wyjawił mi historię jak stał się wampirem i demonem. Było ciężko mu o tym rozmawiać. Jest mi źle, że nie było mnie przy nim kiedy musiał zadawać sobie ból, aby nikogo nie skrzywdzić. Teraz chcę o niego dbać jak on o mnie w Bułgarii. W końcu dostaliśmy kawę.
 - Podać coś jeszcze? - spytała kelnerka.
 - Sinedd chcesz coś? - spytałam.
  Pod jego oczami zaczęły wychodzić żyły charakterystyczne dla wampira przed atakiem. Oczy zmieniały kolor na czarne. Natychmiast się odwrócił i zaczął stukać nerwowo palcami o stolik.
 - Wyjdźmy. - wstał przewalając krzesło, złapał się za głowę i upadł.
 - Sinedd! - krzyknęłam i próbowałam go podnieść. - Co jest?
 - Ten cholerny demon chcę mną zapanować. - zaczął krzyczeć z bólu. Wszyscy ludzie skerowali wzrok na nas.
 - Wezwać pogotowie? - podbiegła właścicielka lokalu.
 - Poproś wszystkich, aby wyszli. - użyłam na niej perswazji.


  Kobieta wykonała moje polecenie i wyprowadziła innych z kawiarni. Zadzwoniłam do Chloe i kazałam jej przyjść. Sineed zwijał się z bólu. Bardzo się martwiłam. Zrobię dla niego wszystko jestem mu to winna.
 - Co jest? - wbiegła Chloe, a za nią Vee i Sam.
 - Sama nie wiem. Po prostu krzyczał, że ten demon chcę nad nim zapanować. - uklękłam przy nim ocierając łzy. - Cholernie się martwię.
 - Nie dam rady. - powiedział Sineed ostatkiem sił i wbił sobie rękę w klatkę piersiową. Chciał wyrwać sobie serce i mieć spokój.
 - Stój!- krzyknęłam i razem z Chloe powstrzymałyśmy go.
  Nagle weszła jakaś kobieta. Spojrzała na nas po kolei i sprawiła ogromny ból. Wszyscy upadliśmy. To było nie do wytrzymania. Tortura.
 - Gdzie Christian!? - wrzasnęła.

  *** Oczami Vespiano***

 Oprowadzałem cały dzień Christiana po Wilford. Byliśmy kupić jakieś ubrania bo w końcu nie będzie cały czas chodził w garniturze. Powoli mam go dość.
 - Wiesz może, gdzie Rosica? - powiedział dobijająco.
 - Nie interesuj się jej życiem. - usiadłem na ławkę w parku.
 - A ja słyszałem, że zabawia się z jakimś policjantem. - zaśmiał się.
 - Co?
 - To ty nic nie wiesz. Byli kiedyś parą. Są w jakiejś kawiarni niedaleko. Pewnie umawiają się na spotkanie u niego w sypialni.
 - Zamknij się! - oderwałem stojący obok nas mały słupek i wbiłem mu go w nogę.
 - Pożałujesz. - podbiegł do dziewczynki niedaleko. - Słyszałem, że bardzo martwisz się o życie innych to uratuj ją. - przegryzł nadgarstek i dał jej swojej krwi po czym skręcił kark.
 - Coś ty zrobił!?- podbiegłem do niej. -Będzie wampirem.
 - Masz wybór albo dać jej umrzeć nie pozwalając napić się ludzkiej krwi albo będziesz miał ją przy sobie wieczność. - powoli odszedł.
  Nie upilnowałem tego mordercy. Nie można mu ufać. Muszę się jakąś tą dziewczynką. Pogadam z Rosicą co z nią zrobić. Wziąłem ją na ręce i pobiegłem do kawiarni, gdzie była.
 - Potrzebuje pomocy. - wszedłem i położyłem ją na stół. - Christian dał jej swojej krwi.
 - Zabronione jest zmieniać dzieci w wampiry. - podeszła Rosica i zaczęła głaskać ją po głowię.

***

 - Więc trzeba ją zabić? - spytałam.
 - Nie pozwolę. - powiedziała stanowczo Rosica. - To tylko dziecko. Ja się nią zajmę.
 - Chcesz być mamuśką? - parsknął ze śmiechu Veso.
 - Chcę. - odepchnęła go. - Budzi się.
 
 - Gdzie jestem?- natychmiast wstała.
 - Spokojnie pomożemy Ci. - przytuliła ją Rosica. - Gdzie są twoi rodzice?
 - Nie mam ich. - wtuliła się w wampirzycę. - Mieszkam w domu dziecka.
 - Ile masz lat?
 - Dziś mam urodziny. Piętnaście lat. Chcę być w końcu szczęśliwa, ale jak na razie czuję ogromny ból. - złapała się za brzuch.
 - To dziwnie zabrzmi...- podeszła Ve. - Ale jesteś wampirem.
 - Co!? - szybko wstała. - To jakieś jaja?
 - Ona mówi serio. - powiedziałam.


 - Zaufaj nam. Pomożemy Ci stać się wampirem.
 - Nie wierzę wam.

 - Słyszycie to? - powiedziała Shay.
 - Słyszy bicie twojego serca Vee. - odparłam i podeszłam bliżej przyjaciółki.  - Nie dam cię skrzywdzić. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz