wtorek, 29 marca 2016

Rozdział IX

*** Oczami Rosici ***

  Razem z Veso szukaliśmy Chloe. Boje się, że mogła zrobić jakieś głupstwo. Oby nie naraziła nas wszystkich na niebezpieczeństwo.
 - Mam nadzieję, że nic się jej nie stało. - powiedział zaniepokojony Veso.
 - Musimy się spieszyć zaraz wzejdzie słońce. Jeśli dokończyła przemianę może być po niej.
 - Chloe ! - krzyknął.
 - Popytam ludzi czy jej nie widzieli. - podeszłam do grupki jakiś małolatów. - Hej mam pytanie.
 - Pytaj o co chcesz księżniczko. - powiedział jeden z nich.
 - Uważaj sobie jestem od ciebie starsza. - powiedziałam gardzącą. - Nie widzieliście może gdzieś blondynki trochę wyższej ode mnie? Była ładna i pewnie rozdrażniona.
 - Jeśli chodzi Ci o Chloe to poszła z naszym kolegą nad rzekę. - zaśmiał się. - Pewnie chciała się zabawić.
 - Boże. - powiedziałam pod nosem. - Dziękuje. Pa. - odeszłam.
 - Wiem gdzie ją dokładnie szukać. - stanął przede mną bardzo znajomy mężczyzna.


 - No proszę kogo my tu mamy. Witaj Christian.

 - Czułem, że się jeszcze spotkamy. Trochę czasu minęło. - zaśmiał się.
 - Gdzie Chloe? - podbiegł Veso.
 - Czyżby twój nowy wampir? - przyglądał się chłopakowi.
 - O czym on mówi Rosico?- Veso spojrzał na mnie.
 - To ty nie wiesz? Zaraz wszystko opowiem.
 - Nie waż się! - rzuciłam go na ziemię i zaczęłam dusić.
 - Jestem starszy kochanie. - złapał mnie i skręcił kark.

*** Oczami Veso ***

 - Coś ty zrobił? - podbiegłem do Rosici.
 - Spokojnie to chwilowo pozbawia wampira przytomności. Nie mógłbym jej zabić. Jest dla mnie bardzo cenna. Może się przejdziemy? - spojrzał na mnie.
 - Mów o co chodzi z tym nowym wampirem. - podszedłem i przycisnąłem go do drzewa.
 - Nie chcę cię zabić więc odejdź. - odepchnął mnie. - Twoja Rosica była w wielu krajach. Poznałem ją akurat w Paryżu. Przechadzała się z pewnym młodzieńcem. Był strasznie w niej zakochany. Nosił ją na rękach. Pewnego dnia oświadczył się jej. Mimo iż byli młodzi chcieli ślubu. Sam w życiu nie widziałem tak pięknej kobiety. W dzień jej ślubu spotkałem się z nią. Wtedy coś zrozumiałem. Ona miała dar. Niektóre wampiry taki posiadają. Jej był akurat zabójczy. Potrafiła rozkochać w sobie każdego mężczyznę. Wszyscy, z którymi była popełniali samobójstwo. Nie chciała mi uwierzyć. Poszła do narzeczonego, którego wcześniej zmieniła w wampira. Szli do ołtarza a ja wiedziałem, że to co jej powiedziałem dręczyło ją. Dlatego uciekła w czasie przysięgi małżeńskiej. On wybiegł za nią. Oczywiście musiałem się wtrącić. Jej narzeczony zaczął się na nią rzucać z pięściami. Był jak w furii, gdy powiedziała mu, że nie mogą być razem. Ostatecznie zdjął swój pierścień chroniący go przed słońcem na jej oczach i spłonął. Nie mógł znieść myśli, że stracił miłość. Od tamtej pory chciałem chronić Rosicę, ale uciekła. Szukałem jej aż do tej pory. - podszedł do leżącej wampirzycy z pogłaskał ją po policzku.
 - I co masz zamiar teraz zrobić?
 - Chcę, żeby była moja. - wziął ją na ręce. - Zadbam o nią.
 - Nie pozwolę ci na to. - patrzyłem na Rosicę leżącą w jego ramionach z przerażeniem.
 - Ona chcę miłości.
 - A niby skąd wiesz czego ona chcę?
 - Bo również mam dar. Potrafię wejść do czyjegoś umysłu, a gdy to zrobię dowiem się o najgłębszym pragnieniach człowieka.
 - Pozwólcie, że się wtrącę. - podbiegła Chloe i skręciła kark Christian'owi.

 - Chloe. - przytuliłem ją. - Skąd masz pierścień?
 - Niby jaki pierścień ?
 - No chroniący przed słońcem. - spojrzałem na jej dłonie.
 - Nie mam takiego Veso. Mogę przebywać na słońcu. - przeraziła się.
 - Szybko weźmy stąd Rosicę. I znajdźmy tego czarodzieja, który ożywi Vee.
 - Dobrze. - odparła.

***

Dokończyłam przemianę. Czuje się świetnie. Jakbym znów się urodziła. Tylko przeraża mnie to, że mogę przebywać na słońcu.
 - Hej wstawaj. - stanęłam nad leżącą na łóżku Rosicą.
 - Co za drań. Skręcił mi kark. Oczywiście jego stara sztuczka. - usiadła.
 - Opowiedział mi wszystko. - wtrącił się Veso.
 - To wy sobie wszystko wytłumaczcie a ja muszę gdzieś iść.
 - Zaraz, zaraz. Niby dokąd?
 - Odnalazłam kogoś kto wie, gdzie jest ta twoja dobra wróżka. - zaśmiałam się.
 - Nie puszczę cię samej. - stanęła przede mną.
 - Spójrz. - uśmiechnęłam się. - Jestem już dużą dziewczynką. Więc zejdź mi z drogi. - popchnęłam ją na Veso.
  Wybrałam się do nocnego klubu. Miałam spotkać się z kimś kto zna tą tajemniczą osobę. Wchodząc było widać, że to jakaś melina. Czuć było tylko smród alkoholu i różnych używek. I wyczuwałam jeszcze coś dziwnego, ale do końca nie wiedziałam co. Oparłam się o ścianę i czekałam na cud.
 - Hej Barbie. - podszedł do mnie jakiś koleś i zaczął bawić się moimi włosami.

 - Wybacz kochanie. - spojrzałam na leżącego chłopaka i przysiadłam się do baru.
 - Hej zgubiłam telefon nie widziałaś go gdzieś? - podeszła do mnie jakaś napita dziewczyna.
 - Pomogę szukać. - wstałam i wyprowadziłam ją do toalety mówiąc, że tam go widziałam.
 - Nie ma go nigdzie. - oparła się o umywalkę.
 - Cóż za przykrość. - złapałam ją. - Czas się pożywić.
 - Czekaj! - wbiegł młody chłopak.


 - Czyżbym szukała ciebie? - rzuciłam dziewczynę w kąt i podeszłam do niego.
 - Chodźmy.
  Zaprowadził mnie do pobliskiego lasu. Ciekawe czy potrafi mnie czymś zadziwić skoro wszyscy mówią, że jest tak potężny.
 - Więc chcesz kogoś ożywić?
 - Przyjaciółkę.
 - Pomogę Ci. Wiesz nie jestem tylko zwykłym czarownikiem.
 - Robi się ciekawie.
 - Jestem również wampirem. Potężnym wampirem.

 - Robi wrażenie. - podeszłam bliżej.
 - Chcę cię w czymś uświadomić droga Chloe.
 - Słucham.
 - Nie mogę tak po prostu ożywić twojej przyjaciółki. Ktoś musi oddać życie żebym mógł przywrócić ją z powrotem.
 - Obojętnie kto?
 - Ktoś jej bardzo bliski.
 -  Może być któryś z nas? - powiedział idący w naszą stronę Sam wraz z Ryan'em.
 - Co wy tu robicie ? - podbiegłam do nich i przytuliłam.
 - Skoro ktoś ma oddać życie to będę to ja. - powiedział pewnie Sam. - Kocham Vee i zrobię dla niej wszystko.
 - Uważam, że to ja muszę się poświęcić. Zrobiłem za dużo złego. - wtrącił się Ryan.
 - Ryan nie. - podeszłam do chłopaka i spojrzałam mu w oczy. - Nie rób mi tego.
 - Dam się wam zastanowić do jutra. - czarodziej rozpłynął się w powietrzu.
 - Nie pozwolę nikomu umrzeć. - nalegałam, aby zmienili zdanie. - Wróćmy do Veso i Rosici.
  Zaprowadziłam chłopaków do domu ciotki Veso w końcu tam przebywamy. Musimy ich wtajemniczyć we wszystko. Opowiedzieliśmy im całą historię.
 - Nie wierzę. - Ryan był zakłopotany. - Wampiry? Czarodzieje? To niemożliwe.
 - Możliwe. - weszła Rosica z tacą, na której było kilka kubków z kawą.
 - Musimy ją ożywić. - wtrącił się wpatrzony w okno Sam.
 - Zrobię wszystko, żeby wróciła. - powiedziałam pewnie.
 - Więc o co chodzi z tymi darami? - zapytał Ryan.
 - Niektóre wampiry tylko je posiadają. Wyjątkowe wampiry. - wszedł Christian.
 - Słynny zły wampir. - zaśmiał się Ryan.
 - Uważaj lepiej. - podbiegł i wbił mu rękę w brzuch.
 - Zostaw go ! - odepchnęłam Christiana.
 - To napijemy się czegoś mocniejszego? - wyjął spod płaszcza bourbon.
  Uklękłam nad wykrwawiającym się Ryan'em. Najwidoczniej umrze. Tracę wszystkich.
 - Daj mu swojej krwi. - złapała mnie za ramię Rosica. - Wtedy wyzdrowieje.
 - Spróbuje. - przegryzłam swój nadgarstek i włożyłam go chłopakowi do ust.
 - Ryan musisz napić się jej krwi. - uspokajała go Rosica.
  Chłopak stracił przytomność. Veso zaniósł go do swojego dawnego pokoju. Musimy rozstrzygnąć kto odda życie za Vee.
 - No to szukamy ochotników. - powiedział Christian siadając na skórzanym fotelu. - Uważam, że powinien być to... - rozejrzał się po wszystkich. - Veso.
 - I co jeszcze? - odpowiedział mu gardzącą chłopak.
 - Chodzi mi tylko o Rosicę. Odejdziemy razem i damy wam spokój. Nawet mogę zwrócić Chloe śmiertelność.
 - On kłamie. - powiedziała Rosica wychodząc na balkon.

*** Oczami Rosici ***

  Wszyscy poszli spać. Tylko Chloe czuwa nad Ryan'em. Czemu się jeszcze nie obudził? Dziwne. Muszę wszystko przemyśleć. Sądzę, że Veso mnie nie kocha naprawdę. Tylko przez ten mój cholerny dar. Nigdy nie znajdę miłości.
 - Znajdziesz. - wszedł Christian.
 - Możesz wyjść z mojej głowy? - wpatrywałam się w niego.

 - Wiesz co do ciebie czuje. - delikatnie dotknął mojego policzka.
 - Wiem. - przytuliłam go i powiedziałam szepcząc. - Ale nie zasługujemy na siebie.

 - Rosica tylko ja mogę dać ci to czego pragniesz.
 - Proszę cię. Ja kocham Vespiano.


 - A gdyby go nie było? - zaśmiał się złowrogo.
 - Nie mów tak. Wiem, że uważasz się za złego, ale w głębi serca jesteś dobry.
 - Pamiętaj, że cię kocham. Ale nie pozwolę ci odejść.


  Christian zeskoczył z balkonu i pobiegł przed siebie. Kiedyś coś do niego czułam.Ale wszystko się zmienia. Przybyłam do Wilford nie bez powodu. Chciałam poznać Chloe. Wiem, że to może wydać się zagmatwane, ale ona i Christian mają wiele wspólnego.

***

 - Kochani zbiórka w salonie. - krzyknęłam. - Trzeba obgadać kto odda życie za Vee.
 - To będę ja. - Sam cały czas nalegał.
 - Nie mamy czasu na kłótnie. Dziwi mnie, że tak wszyscy chcą chętnie oddać życie. - powiedziała idąc w moją stronę Rosica.
 - Słyszycie? - wytężyłam słuch i usłyszałam jak ktoś się dusi.
 - Szybko. To Ryan. - Rosica pobiegła na górę.
 - Chodźcie. - powiedziałam do pozostałych i pobiegłam za wampirzycą.
 Wchodząc do pokoju zamurowało mnie. Ryan ledwo oddychał a wokół niego wszystko było od krwi. Przecież podałam mu swoją krew powinien być wyleczony.
 - Coś tu nie gra. - Rosica próbowała zatamować krwawienie z brzucha.
 - Potrzebny nam Christian może on będzie wiedział co robić. - Sam zaczął panikować.
 - O wilku mowa. - Veso obejrzał się za siebie. Stał za nim Christian.
 - To twoja wina! - krzyknęłam i rzuciłam go na ścianę. Nie mógł się wyrwać.
 - Jakim cudem jesteś silniejsza ode mnie? - powiedział z przerażeniem.
 - No widzisz. Nie będziesz krzywdził moich przyjaciół. - zbiłam lustro, które wisiało obok wampira i szybkim ruchem wbiłam mu duży kawałek szkła w szyję.
 - Chloe przestań!. - Veso złapał mnie od tyłu i próbował uspokoić.
 - Christian pomóż nam. On umiera. - Rosica go błagała.
 - To radzę wam szybko wezwać tego czarodzieja, żeby na czas odebrał życie temu chłopakowi. Dla niego nie ma już ratunku. Jakimś cudem jego organizm odrzuca wampirzą krew. - wyjął wbite szkło i rana się szybko zagoiła.
 - Zajmę się tym. Spróbuje go jakoś znaleźć. - Sam wybiegł szybko z pokoju.
 - To niemożliwe. - zaczęłam płakać. - Zróbcie coś. On musi żyć.
 Po paru minutach zjawił się Sam z czarodziejem. Przynieśli jakieś dziwne ziółka. Mam wybór albo Vee albo Ryan. Logiczne kogo wybiorę.
 - Gotowa? - Sam przytulił mnie.
 - Tak. Skoro nie ma dla niego ratunku. - wtuliłam się w chłopaka.
 - Animam pro anima. Mors pro morte. Amorem. Igitur de abysso et tollat peccatum mortale. Puella libera ac tenebras.- zaczął odprawiać jakiś rytuał nad ciałem Ryan'a. 
  Przyglądałam się. Ryan zaczął głośno krzyczeć i pluć krwią. Jego oczy zrobili się całe czerwone. Skóra blada. Włosy zaczęły siwieć i zmieniać się w popiół podobnie jak reszta jego ciała. To było straszne. 
 - Afferte dolor et cruciatus. Et statuam mortem. - czarodziej zaczął wykrzykiwać ostatnie słowa zaklęcia. 
  Ostatecznie, gdy mój ukochany zaczął powoli się ulatniać na łóżku, w którym leżał pojawił się ogień. Robił się coraz większy. Bałam się, że spali dom. Po chwili zmieniał kolory i pozostał na czarnym. Wszystkie światła i świeczki zgasły. Nastała ciemność.
 - Chloe! - usłyszałam krzyk Vee.
 - O boże Vee. - zaczęłam płakać. - Gdzie jesteś?
 - Obok ciebie. Czuję twój dotyk. - przytuliła mnie.
  Nagle wszystkie światła się zapaliły.
 
 - Vee... - Sam podbiegł do dziewczyny i ją pocałował. 

*** Oczami Rosici ***

 Wyszłam z pokoju cieszę się, że się udało. Tylko szkoda Ryan'a. Nie był niczemu winny. To ja sprowadziłam na nich nieszczęście. Mogą wracać do domu.
 - Hej. - Veso stanął przede mną. 
 - Dobrze cię widzieć szczęśliwego. 
 - Jestem szczęśliwy bo stoisz przede mną. - przyciągnął mnie do siebie i pocałował. 



 -  Czekaj.  - odepchnęłam go.
 - Co jest?
 - Myślę, że mnie nie kochasz. To przez ten mój głupi dar tak za mną szalejesz. - złapałam się za głowę i zaczęłam nerwowo chodzić po sypialni mojej i Chloe.
 - Co ty mówisz. Christian uświadomił mnie później, że zakochują się w tobie tylko wampiry, a ja czułem coś do ciebie, gdy byłem jeszcze człowiekiem. - zaczął się wściekać. - Więc nie wmawiaj mi, że cię nie kocham!
 - Wybacz. - zaczęłam go uspokajać.

 - To ja przepraszam. Reaguję za bardzo gniewem. - wampir złapał mnie mocno i rzucił na łóżko.



***

 - Vee ile cię ominęło. - cały czas ją tuliłam.
 - Poczekaj aż ja ci wszystko opowiem. - uśmiechała się.
 - To ja zacznę. - wzięłam oddech. - Jestem wampirem.
 - Dobry żart. - zaśmiała się.
 - Ale to prawda.
 - Proszę o dowód.- przyglądała mi się z kpieniem w oczach.

  - Nie wierzę. - dziewczyna odskoczyła. - Nie zbliżaj się do mnie.
 - Co ty mówisz? - przejęłam się. - Vee nic ci nie zrobię. Potrafię nad sobą panować. To znaczy staram się.
 - Dość. Wychodzę. - wstała i szła w stronę wyjścia.
 - A ty dokąd? - stanął przed nią Veso.
 - A ty chłopcze już poszedłeś od Rosici? - zaśmiałam się.
 - Musisz podsłuchiwać? - złapał Vee i obrócił w moją stronę. - Posłuchaj ona jest twoją przyjaciółką. Nie skrzywdziłaby cię.
 - Jest potworem. - wyrwała się chłopakowi.
 - To czyli też nim jestem.
 - Co? - spojrzała się na Veso.
 - Też jestem wampirem.

 - Kto o tym wie? - usiadła z wrażenia.
 - Rosica, Christian i ty wiecie tylko o tym, że ja i Veso to wampiry.
 - Zaraz, zaraz. A,gdzie Ryan? - spojrzała na nas po kolei.
 - Oddał za ciebie życie. - usiadłam obok przyjaciółki.
 - Czemu? - zerwała się.
 - Ktoś musi przejść tam,gdzie ty byłaś. A właściwie gdzie byłaś? - spytał Veso.
 - W cudownym miejscu. Na ranczo u moich zmarłych dziadków. Ale niestety byłam tam sama. Kto wie, gdzie jest Ryan. - westchnęła. - Powiedzcie mi jak to jest być wampirem.
 - To może przejdziesz się z nami na trening do lasu. - zaproponowała Rosica wchodząc. - Muszę nauczyć czegoś te sieroty. - zaśmiała się.
 - Pewnie. Po takiej rozłące muszę spędzić z wami czas. A Sam pójdzie?
 - Mówił mi, że musi pogadać z rodzicami Ryan'a. Wyznać im, że umarł. - odparła Rosica.
 - Powiemy, że wyszedł jakiegoś wieczoru i nie wrócił. - powiedziałam.

***Oczami Vee***

  Wybraliśmy się do lasu. Rosica chcę urządzić jakiś wampirzy trening. Z chęcią popatrzę. Podobno ma jej pomóc ten cały duży zły wampir Christian. Oby nie było z tego kłopotów. Skontaktowałam się już z rodzicami. Byli szczęśliwi, gdy dowiedzieli się, że nic mi nie jest. Chloe powiedziała im, że zaginęłam. Wieczorem jedziemy na lotnisko. Wracamy do domu.
  Chloe i Veso przebrali się w dresy, a Rosica miała na sobie buty na grubym obcasie, skórzane spodnie i kurtkę. Wątpię, że w takim stroju można jakoś uczyć walki. Zresztą Christian nic lepszy miał na sobie garnitur.
 - Czemu macie takie ciuchy? Podobno będziemy walczyć. - spytała Chloe.
 - A jak ktoś cię zaatakuję to będziesz miała czas na przebranie w wygodne rzeczy? - zaśmiała się.
 - No nie.
 Christian nagle zaatakował Veso i rzucił nim o drzewo.
 - To było nie fair. - zaatakowała go Chloe i wrzuciła go do rzeki znajdującej się pare metrów od nich.
 - Nadal mnie zadziwiasz Chloe. - Rosica złapała Chloe za głowę i próbowała skręcić kark. - Jestem starsza powinnam dać sobie z tobą radę.
 - A widzisz jednak nie. - Chloe złamała Rosicę rękę.
 - Może skończmy zanim wszyscy się zabijecie! - wtrąciłam się.
 - A co boisz się? - Rosica wstała i nastawiła sobie rękę.
 - Tak. Musimy wracać do domu. - nalegałam.
- Mamy samolot za dwie godziny. Ale ma rację powinniśmy już jechać na lotnisko. - Veso wstał.
  Pojechaliśmy do domu zmarłej ciotki Vespiano. Pomogłam zabrać im bagaże. Spakowaliśmy się do auta Christiana i odwiózł nas na lotnisko. Pogoda była cudowna. Słońce niesamowicie grzało. I pomyśleć, że muszę wrócić do deszczowego Wilford. Ale ważne, że zobaczę mamę i tatę.
 Christian prowadził, Rosica siedziała obok niego a ja i reszta w tyle.

***

 - Będę tęsknić za tym miejscem. - powiedziałam pod nosem.
 - Nie ty jedna Chloe. - odpowiedział Veso.
 - Kochany przeprowadź się tu kiedyś z twoją ukochaną Rosicą. - zaśmiałam się.
- Jestem za! - krzyknęła z uśmiechem Rosica.
 Kiedy dojechaliśmy na lotnisko mieliśmy mało czasu. Szybko poszliśmy po bilety. Potem biegliśmy na odprawę. I w końcu lecimy do domu. Tylko czemu Christian wraca z nami?.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz