Kosma i Nikolina przestali pokazywać się nam na oczy, choć to pewnie cisza przed burzą. Vespiano oraz Luke znaleźli pracę w Old Absinthe House. Są tam kelnerami oraz barmanami. Próbowali zapomnieć o Rosicę i Amber. Okazało się, że nie umarły tylko tak jakby hibernują. Rzucono na nie potężne zaklęcie. Za to Octavius przesiaduje codziennie w księgach zaklęć mojej prababci szukając czegoś, aby uratować Kylie.
- Chloe dzwonią ze szkoły w Wilford.- wszedł do mojego pokoju Christian.
- To z nimi porozmawiaj. Powiedz, że umarłam.- wpatrywałam się w okno.
- Nie można tak. Nagle rzuciłaś naukę. Powinnaś wrócić.
- Zrozum, że jestem za bardzo niebezpieczna. Mogę skrzywdzić niewinnych uczniów.
- Dobra.- podszedł i pocałował mnie w czoło. - Coś wymyśle.
- Dziękuje tato.- uśmiechnęłam się i położyłam na łóżko.
- Dobranoc.- zamknął za sobą drzwi.
Zaczęłam rozmyślać, wspominać, ale też podsłuchiwałam rozmowę Chrisa z dyrektorką szkoły. Gdyby tylko wiedziała w jakie bagno się wpakowałam.
- Chloe pomożesz mi?- wszedł do mojego pokoju zmartwiony Octavius.
- W czym?
- Ostatnio używałaś magii i pomyślałem, że możesz zrobić to znów.
- Pokaż co masz.- wzięłam od niego księgę zaklęć i spojrzałam. - Zaklęcie zmniejszające ból?
- Tak. Kylie skarżyła się, że strasznie boli ją klatka piersiowa.
- Spróbujmy.- zamknęłam księgę odkładając ją na moim łóżku i wstałam. Razem z Pierwotnym poszłam do pokoju Kylie.
- I jak się czujesz?- spytałam kuzynkę.
- Paskudnie.- złapała Octaviusa za dłoń. - Kochanie podasz mi wodę?
- Jasne.- wybiegł do kuchni.
- Znalazłam zaklęcie, które zmniejszy twój ból.
- Od kiedy czarujesz?- zdziwiła się. - Myślałam, że jesteś wampirem.
- Pochłonęłam moc mojej prababki.- położyłam ręce na jej klatkę.- Długa historia.- uśmiechnęłam się.
- Oby zadziałało.- mocno zacisnęła powieki.
- Asinta Mulaf Hinto.- powtarzałam.
Po chwili Kylie zasnęła. Jej oddech się uspokoił. Wyszłam do salonu, gdzie siedział Christian i Octavius nad jedną z księg.
- Chloe mamy coś.- powiedział poważnie Chris.
- Co takiego?- podeszłam.
- Zaklęcie nieśmiertelności. Nie zmieni jej w wampira.- Octavius rozpromieniał.
- I ja mam go użyć?
- Jesteś za słaba.- odparł Chris. - Poza tym potrzebujemy krwi sobowtóra, który jest człowiekiem.
- I tu jest problem.- wtrąciłam się. - Amber i Rosica to wampiry.
- A lekarstwo na wampiryzm?- spytał Octavius.
- Nie wiemy, gdzie jest.- odparł.
- Może pomoże zaklęcie lokalizujące.
- Wątpię. Tu potrzeba silniejszej czarownicy.
- Sarah?- wpatrywałam się w ojca.
- I Jay.- odparł.
- Świetnie. Życie mojej ukochanej będzie zależeć od dwóch małolatów.- Octavius wstał i zaczął chodzić po pokoju.
- Sinedd kiedyś był czarownikiem, może on coś wie.- natychmiast wyciągnęłam telefon.- Zadzwonie do niego.- odeszłam.
***Oczami Christiana***
- Christian pamiętasz zaklęcie, które używała Gabrielle, aby cofać się w czasie?- spytał mnie Pierwotny.
- Nie, ale gdybyśmy je dostali moglibyśmy poprosić o pomoc moją matkę i babkę.- przewracałem strony.
- Niestety Sinedd słabo zna się na magii.- weszła Chloe.
- Już go nie potrzebujemy.
- Jak to?
- Musimy tylko znaleźć zaklęcie przenoszące w czasie i po kłopocie. Wtedy dowiedziałbym się czegoś od mojej matki i babci oraz wziąłbym krew od ludzkiej Nikoliny, której potrzebujemy do zaklęcia.
- Nieźle kombinujecie chłopcy.- zaśmiała się.
- Pójdziemy znaleźć jakąś Nowoorleańską wiedźme.- zaśmiał się Octavius.- Pilnuj Kylie.
- Jasne kochasiu.-odpowiedziała.
***Oczami Octaviusa***
Wyszliśmy z domu i ruszyliśmy do centrum. Christian przypatrywał się każdej osobie, która przechodziła obok nas.
- Może dyskretniej co?- szepnąłem.
- Wybacz. Po prostu wiem ile Kylie znaczy dla Chloe.- spojrzał na mnie. - I dla ciebie bracie.
- Jeśli ona nie przeżyję dopilnuj, abym nie zrobił nic głupiego.
- Obiecuję.- wszedł do sklepu voodo a ja za nim.
- Dzień dobry.- zacząłem rozglądać się po regałach.
- Czego chcecie?- z zaplecza wybiegła starsza kobieta.
- Posłuchaj.- podeszłem.- Wiem, że jesteś wiedźmą. Potrzebujemy zaklęcia przenoszącego w czasie.
- Nie pomogę wampirom.- odwróciła wzrok. - Dla mnie jesteście tylko mordercami bez uczuć.
- Może ja tak, ale on nie.- wskazałem na Chrisa.- Porozmawiaj chociaż z nim.
- Wyjdźcie!- uniosła dłonie w naszą stronę, poczuliśmy ogromny ból i jakaś ogromna siła wyrzuciła nas ze sklepu. - Od teraz nie macie tu wstępu!
- Zobaczymy.- wyjąłem monete z kieszeni i rzuciłem ją w okno, które natychmiast się rozprysnęło. Duży odłamek szkła wbił się kobiecie w nogę.
- Żegnaj.- Christian się zaśmiał i ruszyliśmy dalej szukać bardziej pomocnej wiedźmy.
- Kiedyś było prościej. Wiedźmy wręcz powiem biegały po ulicach. - Octavius był bardzo zniecierpliwiony.
- Spokojnie. Dajmy sobie trochę czasu.
- To ma jakiś sens?- Octavius usiadł na pobliską ławkę.
- O co Ci chodzi?- dosiadłem się.
- Ta cała miłość.- westchnął. - Skąd mam wiedzieć, że serio ją kocham.
- Bo takie rzeczy się czuję kochanie.- usłyszałem znajomy głos.
- Niemożliwe .- Octavius szybko wstał z ławki i podbiegł do tej osoby.
- Nikolina.- wpatrywałem się w nią.
- Kosma kazał przekazać, że może pomóc wam rozwiązać wasze problemy.- przybliżyła się do mnie. - I odnalazł lekarstwo na wampiryzm.- wyjęła z kieszeni małą fiolkę.
- To mogłoby ocalić kogoś z nas.- szepnąłem do Octaviusa.
- Nie mamy pewności czy to lekarstwo.- odpowiedział.
- Jak sobie chcecie. Sama je zażyję.
- Zaczekaj.- powiedział Octavius zbliżając się do Nikoliny.
- A i chcę wam powiedzieć, że Kosma zastanawia się czy wybudzić Amber ze śpiączki, choć myślę, że bardziej pasowałaby wam Rosica. Tylko niestety ma zamiar zabić jedną. - zaśmiała się. - Christian przecież wie, że potrzebuję krwi sobowtóra do przetrwania tak samo jak ty Octavius. Widać po was, że i tak jesteście słabi.- zaczęła gładzić Octaviusa po policzku. - Zawsze wolałam tych złych.- przegryzła wargę. - Lecz niestety ty uciekłeś i musiałam zadowolić się Kosmą i Chrisem.
- Teraz mnie masz.- złapał ją w tali. - I będziesz tego żałować.- Pierwotny wbił dłoń w klatkę piersiową Nikoliny, łapiąc za serce.
- Proszę nie rób tego.- nie mogła złapać oddechu.
- Nie bój się będę nosił twoje serce przy sobie.- zaśmiał się i szybkim ruchem je wyrwał.
Jej ciało zsunęło się na ziemię i zaczęło wysychać. Octavius użył swojej mocy, aby spalić ciało.
- Octavius na tyle dobrze cię znam, że pewnie chcesz to serce dać Kosmię.
- Czytasz w moich myślach.- zaśmiał się.
- Dobra po słowach Nikoliny wiemy, że Kosma ma ciało Rosici i Amber. Trzeba zrobić małą niezapowiedzianą wizytę.- wyjąłem telefon.- Dam znać Chloe, że ma przygotować się do wyjścia.
- Chcesz mieszać w to córkę?- przyglądał mi się. - Daj jej jeden wieczór bez problemów.
- Może masz racje.- wsunąłem telefon z powrotem do kieszeni.
- Jak zawsze. A z resztą Luke i Vespiano zgodzili się nam pomóc.- poklepał mnie po ramieniu.
***Oczami Vespiano***
Zabrałem Luke'a do starych hangarów tam zostaliśmy pokierowani przez Pierwotnych.
- Nie uważasz, że jesteśmy za słabi na bijatykę z Pierwotnym?- spytałem. - Wiesz zacząłem lubić swoją nieśmiertelność i nie mam zamiaru jej tracić.
- Więcej luzu. Chodź szybko coś przekąsimy.- wskazał na bar przy drodze.
- Czy ja wiem.- zacząłem rozmyślać.
- Trzeba się wzmocnić.- wszedł.
- Zabijanie nie powinno cię tak fascynować.- wbiegłem za nim.
- To moja jedyna rozrywka.- podeszliśmy do baru.
- Co podać?- spytała barmanka.
- Wyglądasz jak...- zaniemówiłem.
- Jeśli masz zamiar powiedzieć coś głupiego to lepiej nic nie mów.
- Nie po prostu przypominasz mi moją dziewczynę.- zaśmiałem się.
- Martwą dziewczynę.- dodał Luke. - Słońce podaj nam butelkę szkockiej.
- Jasne.- wyjęła spod lady i położyła alkohol na blat.
- To ja was zostawię. Muszę coś przekąsić.- spojrzał na dziewczynę. - Kto wie czy nie ciebie.- zaczął się jej przyglądać.
- Idź gdzieś indziej.- zaproponowałem. - I nie szukaj kłopotów.
- Spokojnie na razie jej nie tknę.- wziął butelkę i dosiadł się do grupki dziewczyn.
- Fajny przyjaciel.- powiedziała z ironią w głosie. - W końcu mam przerwę, przejdziemy się?
- Jasne.- spojrzałem na nią.
- Fajnie.- podeszła do mnie.
- Chociaż zapomniałem, że mam coś ważnego do zrobienia.
- Mogę pomóc.
- To nie sprawa dla dziewczyn.
***Oczami Octaviusa***
- Wiedziałem, że się spóźnią.- chodziłem nerwowo.
- Damy radę bez nich.- Chris otworzył hangar.
- Kosma mam dla ciebie mały podarunek.- krzyknąłem i rzuciłem serce Nikoliny na ziemię.- Pamiątka po twojej ukochanej!
- Jaka szkoda.- pojawił się za nami.
- Straciłeś jedyną sojuszniczkę.- Christian wpatrywał się w Kosmę, chciał przewidzieć jego reakcje.
- Lekarstwo też pewnie zabraliście. Teraz coś wam powiem. Wiem o waszych planach z przenoszeniem się w czasie to na nic.
- Kto ci powiedział?
- Cóż macie w swoim gronie mojego szpiega.- zaśmiał się. - Postaram się być miły. To lekarstwo może zdjąć klątwę i tym samym wybudzi którąś z dziewczyn. Tylko jest jedna porcja.
- Czemu nam to mówisz?- zapytałem dociekliwie.
- Bo cały czas mam was za braci. Jak kiedyś.
- Sam to zniszczyłeś.
- Spokojnie.- Chris poklepał mnie po ramieniu.- wyszliśmy i ruszyliśmy do domu.
***
- Gdzie wyście byli wiecie która godzina?- naskoczyłam na Christiana i Octaviusa.
- Mamy lekarstwo.- odpowiedzieli równo.
- Kto je zażyje?- oniemiałam.
- Właśnie Chris.- Octavius spojrzał na niego. - Kochasz je obie.
- Wybrałem.- wbiegł po schodach.
- Idziemy za nim?- spytał.
- Dajmy mu wolną rękę.- odpowiedziałam.- Chodźmy znaleźć Luke'a i Veso.
*** Oczami Christiana***
Wszedłem do pokoju, gdzie leżały ciała Rosici i Amber.
- Ożywię cię.- dotknął twarzy Rosici. - uchylił jej usta i wlał lekarstwo.- Będziesz szczęśliwa.
- Chris.- usłyszałem po chwili.
- Udało się.- przytuliłem ją.
- Czemu jest mi zimno?- schowała się bardziej pod kołdrę.
- Wiesz ludzie marzną.
- Ludzie?- usiadła. - Jak to?
- Jesteś człowiekiem.
- Co?
- Musiałem cię jakoś uratować.
- Jestem śmiertelna.- wstała i powoli wyszła z pokoju.- Wszystko mnie boli.- usiadła pod ścianą.
- Rosica.- usiadł przede mną.- Będzie dobrze.
- Wiesz, że nie zostanę już nigdy wampirem, ani nie przyjmę krwi do uzdrowienia. Moje ciało będzie ją odrzucać. Mogę w każdej chwili umrzeć. Nikt ci tego nie powiedział?- załamała się.
- Nie pozwolę na to.
- A zwłaszcza, że Veso to wampir.- rozejrzała się dookoła. - Gdzie on jest?
- Powinien niedługo wrócić.
- Zadzwoń do niego.- wstała i zaczęła chodzić po domu.
- Mówiłam wam nie róbcie kłopotów.- weszła Chloe, a za nią Veso, Luke i Octavius.
- Zawsze to mówisz.- zaśmiał się Luke.
- Nie wierzę.- Vespiano stanął jak wryty.
- Tęskniłam.- chłopak przytulił Rosicę i pocałował.
- Coś tu nie gra.- zaczął się w nią wpatrywać.
- Chris podał mi lekarstwo.- zaczęła.- Jestem człowiekiem.
- Pewnie dlatego wyczuwam twoją krew.- rozejrzał się.- Teraz będziesz mieć trochę gorzej w domu pełnym wampirów.
- Wygłodniałych wampirów.- Octavius zaczął się śmiać.
- O Pierwotny.- Rosica się z nim przywitała. - Ile już minęło czasu od naszego ostatniego spotkania?
- Pare wieków kto by to liczył.
- Strasznie mi dziwnie czuje się cholernie słaba.- zaczęła narzekać.- Muszę się przewietrzyć.
***Oczami Rosici***
- To może gdzieś wyjdziemy?- spytał Veso.
Vespiano zabrał mnie do kawiarni, która znajdowała się na zewnątrz. Było dosyć ciepło więc można było pozwolić sobie na dłuższy odpoczynek.
- Chcesz kawe?-spytałam.
- Nie, ale ty coś sobie zamów oczywiście ja stawiam.- złapał moją dłoń.- Chcę abyś poszła ze mną na ślub.
- Kto się żeni?- zdziwiłam się.
- Octavius.
- A tak na poważnie?- zamurowało mnie.
- Wiem mnie też to zdziwiło.- zaśmiał się.
- Jak dożyję to z chęcią ci potowarzyszę.
- Wiesz dobrze, że nie dam ci umrzeć w razie czego wypijesz moją krew.- złapał mnie za dłoń.
- Czyli ty nic nie wiesz?- zaniepokoiłam się.- Jesteś za młody, więc pozwól, że wyjaśnię. Po zażyciu lekarstwa mój organizm będzie odrzucał każdą nadnaturalną ingerencję, czyli koniec z uleczaniem oraz z przemianą. Umrę jako człowiek prędzej czy później.
- Znalazłbym inny sposób, aby cię obudzić.- Veso uderzył pięścią w stół, który od razu się roztrzaskał.- Christian pożałuje, że to zrobił.- chłopak zniknął.
Przeprosiłam właściciela kawiarni za ten wybryk i zapłaciłam za szkody. Idąc do domu poczułam kołatanie w sercu. Musiałam stanąć na poboczu i przeczekać.
- Skutki uboczne bycia człowiekiem.- powiedział Kosma odgarniając włosy z mojej szyi.
- Co tu robisz?- odsunęłam się.- Już nie chowasz się w hangarze?
- Spacer nikomu nie zaszkodzi. Przejdźmy się w końcu jesteśmy starymi przyjaciółmi.
- Masz 5 minut i mów czego chcesz.- szturchnęłam go i przeszłam szybszym krokiem.
- Rosica jaką znam. Zawsze zadziorna.- objął mnie w tali.
- Co ty wyprawiasz!? Mów o co ci chodzi.
- Powiedz ile masz lat.
- 543.- odparłam.
- Przeżyjesz jeszcze co najwyżej miesiąc.
- Że co?-łzy napłynęły mi do oczu.
- Myślałaś, że gdy wrócisz do żywych spędzisz jeszcze co najmniej 80 lat?- parsknął śmiechem.- Twój proces starzenia jest cholernie przyspieszony. To taka rosyjska ruletka przeżyjesz albo nie. Pewnie już zaczynasz miewać problemy ze zdrowiem. Czuję, że padniesz na zawał.
- Jak to naprawić? Muszę coś zrobić, a nie chcę martwić Veso i Chrisa.
- Kochanie.- przejechał delikatnie dłonią po moim przedramieniu.- Wystarczy poprosić o pomoc.
- A co będziesz z tego miał.- weszłam do knajpki obok nas, musiałam odpocząć źle się czułam.
- Po prostu bądź moja.
- I jak to ma pomóc?
- Jestem Pierwotnym coś wymyśle. Mam ostatnio pod sobą cały Nowy Orlean. Ale wiem jak złagodzić objawy.
- Słucham?
- Zobaczysz.- Kosma wyjął z kieszeni strzykawkę. Ostatnie co pamiętam to potworne pieczenie w żyłach.
- Będzie dobrze kochana.
***
Do domu wbiegł Veso rzucając się na Christiana. Przycisnął go do ściany.
- Wiesz co narobiłeś?!- wrzasnął. - Przez ciebie Rosica umrzę, jej organizm nie przyjmie wampirzej krwi.
- Uspokój się.- Chris odepchnął go i wampir upadł na podłogę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz