- Idę ją odnaleźć a gdy to zrobię już nikt z was nigdy nas nie zobaczy!- wrzasnąłem i zacząłem odchodzić.
- Nie popisuj się napaleńcu tylko daj sobie pomóc.- podszedł Luke.
- Poradzę sobie.- wziąłem zamach i uderzyłem Luke'a.
*** Oczami Rosici***
- Teraz mam tu z tobą siedzieć?
- Jak widzisz lepiej być w pokoju hotelowym niż hangarze.
- Mścisz się ze względu na Nikolinę.- podeszłam do Kosmy.
- Kochanie wcale nie.- zaśmiał się. - Chcę być potężny a krew ludzkiego sobowtóra mi w tym pomoże.- Ty mi ją dasz, a w zamian moja dawna znajoma rzuci na ciebie zaklęcie dzięki któremu dożyjesz spokojnej starości wraz ze swoim Vespiano.
- A gdzie haczyk bo już znam cię dosyć długo i zawsze jakiś jest.
- Zostaniesz moim sługą, zahipnotyzuję cię i powybijam resztę Pierwotnych. A gdy tylko skończymy będziesz mogła uciec ze swoim ukochanym. Co ty na to?
- Zgoda.- powiedziałam z przerażeniem. - Zrobię wszystko abyś dał mi spokój.
- Będziesz musiała znać swoje miejsce w szeregu.- spojrzał mi w oczy. - Zapomnisz o swojej przyjaźni z resztą wampirów. Będziesz tylko posłuszna mnie. Chociaż nawet możemy złamać trochę przysięgę. Jeśli twój chłoptaś będzie chciał ci przeszkodzić również go zabijesz.- użył perswazji. - Nikt nie mówił, że będę grał fair.
- A więc jakie jest moje pierwsze zadanie?
- Jaka niecierpliwa. Na początek wyślij sms-a do Vespiano, że nic ci nie jest i wracaj do domu Chloe. - wyjął z szafki dziwne przedmioty.- To są trzy sztylety zanurzone w prochu z białego dębu. Nie zabiją Pierwotnego a tylko uśpią. Tylko pamiętaj, aby nie wyciągać ich z ciał.
- Zrozumiano.- wyjęłam telefon i zaczęłam pisać do Veso , włożyłam sztylety do torebki i wyszłam. W głębi nie chciałam zabijać przyjaciół, ale hipnoza była ode mnie silniejsza. Weszłam do domu.
- Gdzieś ty była.- podszedł Veso.
- Musiałam pobyć sama.- podeszłam do kominka.- Gdzie są wszyscy?
- Szukają sposobu na zabicie Kosmy i ożywienie Amber.- wpatrywał się we mnie. - Coś cię trapi.
- Nic mi nie jest. To tylko przemęczenie pamiętaj jestem znów człowiekiem.- pocałowałam go.
- Kocham cię- wyszeptał.
- Dobranoc.
***Oczami Vespiano***
- Zapomniałaś torebki.- wziąłem ją i wypadły z niej sztylety. - Słyszałem o tym od Chrisa. Ty nie jesteś sobą. - rzuciłem Rosicę na ścianę.
- Co ty mówisz.- chciałam go pocałować.
- Bez gierek. Kto ci to zrobił?- przycisnąłem mocniej.
- Lepiej dla ciebie gdybyś mnie puścił mam nakaz zabić Pierwotnych, a gdy to zrobię uciekniemy razem tylko zaufaj mi.
- Rosica zawsze mówiłaś, że miłość jest silniejsza od wszystkiego innego to pokaż to!- wrzasnąłem.
- Dziecinne gadanie. Zrozum zabiję Pierwotnych i będziemy mogli być razem.
- Kto ci to zrobił?
- Jakiś ty ciekawski. Proszę cię.
- Nie ma mowy.- złapałem Rosicę ogłuszyłem. - To dla twojego dobra.
Pobiegłem do reszty przyjaciół opowiadając o planie Rosici.
***
- No więc jak myślicie kto mógłby wymyślić tak chory plan?- zapytałam.
- Naprawdę się nie domyślacie?- Octavius się zaśmiał. - Widać, że stoi za tym Kosma.
- No przecież.- Christian przytaknął.
- Uważam, że lepiej byłoby spotkać się z Kosmą i wyjaśnić wszystko. Przecież kiedyś między waszą trójką było dobrze. Mam dosyć martwienia się o swoje życie.
- Zwłaszcza, że dał Rosicę sztylety zanurzone w popiole z białego dębu.- odparł Veso.
- Przecież zostały dawno temu zniszczone.- Octavius zaczął nerwowo chodzić po pomieszczeniu.
- Do czego one służą?- zapytałam.
- Mogą nas uspać, a wtedy Kosma miałby dużo czasu na rozmyślanie jak nas zabić.
- Ile było sztyletów?
- Tylko trzy. Dla mnie, Octaviusa i Kosmy.- podszedł do mnie Christian. - Jak widać Gabrielle tworząc je nie przewidziała ciebie.
- Porozmawiajmy z nim. - nalegałam. - Veso pójdź po telefon Rosici i sprawdź czy nie rozmawiała ostatnio z Kosmą i poproś go o spotkanie.- chłopak wykonał moje polecenie.
- To absurd.- wrzasnął Octavius.- Chcesz aby nas wszystkich pozabijał?
- Dajmy mu poczucie bezpieczeństwa z naszej strony. Jesteśmy w końcu Pierwotnymi.
- Trzymaj. - Veso rzucił mi telefon Rosici.
- Tak jak myślałam.- sprawdziłam połączenia. - Zaprośmy go.
- Postradałaś zmysły.- Christian się wściekł. - Nie pozwolę na to.
- Siedź cicho!- krzyknęłam. - Mogę już działać na własną rękę! Nie musisz już robić ze mnie małej dziewczynki.- zaśmiałam się. - A zaraz przecież nawet nie wiesz jaka wtedy byłam bo uciekłeś.- ruszyłam w stronę drzwi frontowych.
- Nie wracajmy do tego.- opuścił głowę.
- Właśnie. Wychodzę i zrobię to co powinnam już dawno.- trzasnęłam za sobą drzwiami.
Napisałam SMS-a do Kosmy z pytaniem gdzie jest. Nie czekałam długo na odpowiedź znajdował się w hotelu nie daleko. Natychmiast tam ruszyłam. Zahipnotyzowałam recepcjonistkę aby wyjawiła mi numer pokoju Kosmy. Natychmiast tam pobiegłam i zapukałam do drzwi. Pierwotny je otworzył.
- Co cię tu sprowadza moja droga?
- Chcę porozmawiać. Tak po prostu.- mój oddech przyspieszył.
- Wejdź.- przepuścił mnie w drzwiach.
- Nie wiem od czego zacząć.- zaśmiałam się nerwowo i usiadłam na kanapię.
- Widać, że przyszłaś w pokojowych zamiarach. Bardzo to cenie.- przybliżył się do mnie.
- Co to?- wskazałam na małe fiolki na stoliku.
- Pomoc dla Rosici. Dzięki mnie nie umrzę.
- A więc o to chodzi. Rosica miała nas zabić w zamian za życie.
- Jaka ty błyskotliwa Chloe. Mam duży żal do Christiana i Octaviusa. A ty jesteś taka niewinna.- zaśmiał się.
- Niewinna osoba by nikogo nie zamordowała. -opuściłam wzrok.
- Daj spokój każdy ma coś na sumieniu.
- Ale ja nie jestem potworem.
- Nie powiedziałem tego.
- Powinnam wracać to był zły pomysł, aby tu przychodzić.
- Jak chcesz.- podszedł do drzwi.
- Kosma...- złapałam go za ramię czując przerażenie. - Jesteśmy rodziną. - wyszłam.
- Zaczekaj!- mężczyzna podbiegł i mnie przytulił.
Momentalnie wstrzymałam oddech również słysząc jak jego przyspiesza. Co powiem ojcu, gdy wrócę.
- Uważaj na siebie. Jesteś za dobra na bycie wampirem.- szepnął.
- Powinnam iść.- spojrzałam w jego oczy i wybiegłam.
Wchodząc do domu natychmiast zamknęłam się w pokoju. Christian od razu znalazł się pod moimi drzwiami.
- Otwórz!- wrzasnął.
- Porozmawamy rano.- nalegałam.
- Nie każ mi wyważać drzwi.- uderzył w nie pięścią.
- Proszę cię. Zaufaj mi.
- Skrzywdził cię?
- Nie. Chcę się położyć.
- Powiedz mi tylko o czym rozmawialiście.
- Niczego się nie dowiedziałam. Tylko, że Rosica miała się nas pozbyć w zamian za lekarstwo wydłużające jej życie.
- Do jutra.- odszedł.
Następnego dnia po porannym prysznicu zeszłam do kuchni ponieważ czułampiękny zapach.
- Dzień dobry. - powiedział Luke.
- Od kiedy gotujesz?- zapytałam.
- Cóż wiele rzeczy o mnie nie wiecie.- chłopak rozkładał sztućce.
- A gdzie Rosica?
- Zamknęli ją. Przy okazji nie nie powbija wam sztyletów.
- Jak tu pachnie.- Kylie weszła wolnym krokiem do kuchni, a za nią wbiegł Octavius.
- Wracaj do łóżka.- wziął ją na ręcę.
- Nie chcę.- nalegała.
- Przyniosę ci jedzenie.- pogładziłam jej włosy. - Odpoczywaj.
- A gdzie Chris?-spytał Octavius.
- O nie. Pewnie poszedł do Kosmy. Ubzdurał sobie, że zrobił mi krzywdę. Muszę coś zrobić.
- Niech się z nim rozprawi. Pomogę mu.
- Zostań z Kylie. Ja to zrobię.- nalegałam, aby Octavius się nie wtrącał.
***Oczami Christiana***
- Otwieraj!- waliłem w drzwi pokoju hotelowego.
- Bracie.- otworzył je szeroko. - Jak mnie znalazłeś?
- Moja córka nie przypilnowała telefonu Rosici.
- Jednak jest nierozgarnięta.
- Co jej zrobiłeś?
- Przestań nie skrzywdziłbym jej.- uśmiechnął się.
- Zetrę ci ten uśmiech z twarzy.
- Czekam.- zaczął się głośno śmiać.
- Nie zbliżaj się do Chloe.- złapałem Kosmę i próbowałem skręcić kark.
- Przestańcie!- wbiegła Chloe.
- Christian zaczął udawać tatusia.- Kosma wyrwał się i rzucił na mnie.
- Proszę was!- Chloe krzyknęła i zaczęła szybciej oddychać. Jej twarz zaczęła przybierać wampirzą formę.
- Chloe.- Kosma do niej dobiegł i przytrzymał. Starał się ją uspokajać.
***
- Zostaw mnie.- próbowałam się wyrwać.
- Pierw się uspokój.- spojrzał mi głęboko w oczy. - Jak chcesz się na czymś wyżyć to zrób to na mnie, a nie na ojcu.
- Co ty mówisz.- uspokoiłam się.
- Wracajmy do domu.- Chris wstał i pociągnął mnie za rękę.
Było już bardzo późno, a ja nie do końca wiedziałam co się dzieję. Christian przez dłuższy czas szedł w ciszy, lecz nagle się odezwał.
- Kosma mnie zaskoczył.
- Czym?- spytałam.
- Tym, że ci pomógł.
Nagle przed nami pojawił się Kosma.
- Christian proszę daj mi się pożegnać z twoją córką. Odchodzę tylko zdejmę urok z Rosici.
- Najwyższy czas. - odparł.
Szliśmy w stronę domu. Chris poszedł po Rosicę a ja zostałam na dworzu z Kosmą.
- Czemu chcesz zniknąć?
- Bo coś zrozumiałem. - Kosma podszedł do wychodzącego z domu Chrisa trzymające ledwo żywą Rosicę. - Zapomnij o rozkazie moja droga. Bądź znów szczęśliwa.- zrzucił urok.
- Dziękuję.- Rosica upadła.
- Lepiej zaniosę ją do łóżka.- odparł Chris. - Kosma masz minutę.- mój ojciec odszedł.
Patrzeliśmy wraz z Kosmą jak Chris wnosi Rosicę do domu.
- Nie odchodź.- złapałam go za dłoń. - Nie teraz.
- Muszę.- wściekał się i zaczął odchodzić.
- Błagam cię!- szarpnęłam go.
- Muszę zrozum!- zaczął wrzeszczeć. - Nie mogę spędzać z tobą czasu.
- Dlaczego?- błagałam.
- Bo się w tobie zakochałem.- krzyczał ze łzami w oczach.
- Boże.- wstrzymałam oddech dotykając jego policzek.
- Wracaj do domu.
- Nie pozwolę ci odejść. Myślałam, że dzieję się ze mną coś złego,ale...- złapałam się za głowę. - Ale czuję to samo.- lekko się uśmiechnęłam.
- Wybacz, ale Christian napewno słyszał moje krzyki oraz wyznania i gdybym został od razu by mnie zabił.- odgarnął kosmyk moich włosów, który opadał mi na twarz. - Jeśli chcesz przyjdź pożegnać się rano do hotelu.
- Jasne.
- Do zobaczenia.- Kosma objął mnie i pocałował.
- I jeszcze jedno. Bądźcie ostrożni. Podobno ktoś znalazł sposób na zabicie nas.- krzyknął do Chrisa stojącego przy oknie.
Spoglądałam jeszcze przed długi czas jak Kosma znika w oddali. Zakochałam się w najgorszym wrogu. Czuję się brudna. Po ogarnięciu emocji weszłam do domu. Podeszłam do barku z alkoholami, gdzie stał Chris.
- Dobrze, że odszedł.
- Taa...- zawahałam się. - Widziałeś?
- Niestety. I nie jestem z tego zadowolony.
- Zakochałam się.
- Nie mogę do siebie tego dopuścić. Jak to odkryłaś?
- Kiedy poszłam odwiedzić Kosmę po raz pierwszy. Dojrzałam w nim coś dobrego. Czułam się przy nim najbezpieczniej.
- Pierw myślałem, że chciał tylko uderzyć w mój czuły punkt, ale wtedy widziałeś jak na ciebie spojrzał. Tylko raz w życiu miał taki wzrok na widok Nikoliny. Kochał ją, a teraz poczuł coś do mojej córeczki.
- Nie chcę żeby odchodził.- nagle się rozpłakałam.
- Chodź do mnie.- przytulił mnie.
***Oczami Kosmy***
Kończyłem pakowanie swoich rzeczy. Cały czas myślałem o tej małej Pierwotnej. Zawróciła mi w głowię. Po chwili usłyszałem pukanie do drzwi. To była Chloe.
- Hej.- weszłam.
- Nie myślałem, że przyjdziesz tak wcześnie.
- Musiałam.- pocałowałam go.
- A chrzanić to.- Kosma momentalnie zerwał ze mnie ubranie i rzucił naścianę po czym sam się rozebrał.
- Kocham cię.- całowałam go namiętnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz