piątek, 24 czerwca 2016

Rozdział XIV

***

 - Chloe wstawaj!- Christian próbował mnie obudzić.
 - Co się stało?- złapałam się za głowę.
  Moi przyjaciele byli przerażeni. Wszystko w domu było porozwalane. Kosma przesadził. Porwał Nikolinę i jej sobowtóry. Musimy obmyślić jakiś plan.

 - Więc co na razie wiemy?- wstałam z trudem.
 - Wiemy, że mężczyzna, który wtedy Cię porwał pracował dla Gabrielle.- Christian się rozglądał.
 - Czyli ona żyje.- głośno westchnęłam.
 - Zaraz, zaraz. - Luke wstał szybko z kanapy. - Skoro krew protoplasty sobowtórów może dać Pierwotnym odporność na kołek z białego dębu i więcej mocy to pomyślcie co Kosma zrobi dodatkowo z dwoma sobowtórami.
 - O co chodzi?- zamotałam się.
 - Krew sobowtóra może stworzyć Pierwotnych. Kosma chcę stworzyć armię.- spojrzał na mnie z przerażeniem Christian.
 - Nie wyczuwam Rosici nigdzie w pobliżu.- wbiegł Veso. - To nasze połączenie nie jest za bardzo pomocne. Jedyne to odczuwam to jej przerażenie.

 - Już po nas.- powiedział łamiącym się głosem Luke.
 - Chloe dacie radę. - Vee podeszła i mnie przytuliła. - Jesteście wampirami. - próbowała podnieść nas na duchu. - Nie możecie się poddać.

 -  Ona ma rację.- Chris uśmiechnął się do Vee.
   Nagle usłyszałam męski krzyk. Pobiegliśmy szybko do źródła wrzasku. To był Sam. Siedział w kącie kuchni we łzach trzymając nóż przy swojej szyi.
 - Kochanie.- Vee podbiegła i wzięła ostrożnie nóż po czym nad nim uklękła. - Co jest?
 - Ona nie żyję.- nie mógł powstrzymać łez.
 - Sam kto!?- Vee wrzasnęła.
 - Moja babcia.- skulił się na podłogę. - Zabierzcie mnie stąd. Muszę wrócić.- nie mógł złapać oddechu.
 - Chloe muszę wrócić z Samem do Wilford. - przytuliła chłopaka.

 - Rozumiem.- również go przytuliłam. - Sam wszystko się ułoży. Będzie jak dawniej.- pocieszałam chłopaka.
   Pomogliśmy spakować się Samowi i Vee. Przykro mi z powodu takiej straty. Chciałabym pojechać na pogrzeb. Babcia Sama zawsze dbała o przyjaciół swojego ukochanego wnuczka. Była złotą kobietą.
   Następnego dnia Sinedd zawiózł ich na lotnisko. Zresztą sam postanowił wrócić do Irlandii. Ma do czego wracać. Czeka tam na niego Ray. Sarah gdzieś zniknęła. I zostaliśmy zupełnie sami.
 - To co ruszamy?- zaczęłam ubierać kurtkę.
 - Dokąd?- spytał Luke.
 - Szukać dziewczyn.- szłam w stronę drzwi.
 - Nie mamy szans z Kosmą. Jesteśmy tylko ty, ja i Chris. - spojrzał na Pierwotnego.
 - Mam świetną nowinę.- Christiana przepełnił entuzjazm. - Mamy po swojej stronie Pierwotnego.
 - Ile was było?- spytałam śmiejąc się.
 - Trzech, a razem z tobą czterech.
 - To gdzie jest ten wampirek?- Luke parsknął. - Oby nie okazał się taki jak Kosma.- zagroził.
 - Spokojnie. On jest bardzo specyficzny.- zaczął chodzić po pomieszczeniu. - Ma niezwykły dar.
 - Czy każdy Pierwotny ma jakiś specjalny dar?- spytałam zaciekawiona.
 - Owszem. Ja mogę wydawać na świat potomstwo, Kosma potrafi pozbawić zmysłów każdego, a Octavius panuje nad żywiołami.
 - Niezła ekipa.
 - Witam.- stanął w moich otwartych drzwiach na szerz jeden z Pierwotnych. - Czy mogę wejść?
 - Wejdź.- powiedziałam niechętnie.

 - Jestem Octavius.- wyciągnął dłoń w moją stronę. - Ty pewnie jesteś ta słynna Chloe. Pierwotne dziecko.- przyglądał mi się.
 - Tak to ja.- uścisnęłam jego dłoń.
 - Więc co wam zrobił Kosma? Słucham.- usiadł wygodnie na kanapie.

 -  Porwał Nikolinę.- Christian spoważniał. - I jej sobowtóry.
 - A więc misja ratunkowa. Piszę się na to.

 - Tylko tego nie popsuj.- warknęłam.
 - O to się nie bój kochanie.- skupił uwagę na doniczce stojącej na parapecie. Był tam kwiat kompletnie uschnięty. Każdy ma prawo zapomnieć o podlewaniu. Jedno spojrzenia Octaviusa i kwiat odżył.
 - Jestem pod wrażeniem.- uśmiechnęłam się.

 - Ruszajmy.- wstał szybkim ruchem.
 - Nie wiemy gdzie są.- Chris podszedł do Octaviusa i poklepał go po ramieniu. - Musimy rzucić zaklęcie lokalizujące.
 - Znam kogoś kto nam pomoże.- odwrócił się w stronę okna. - Oboje znamy Chris.
 -  Kogo?- pytałam zniecierpliwiona.

 - Ciebie.- odwrócił się szybkim ruchem i posłał mi zalotny uśmieszek.
 - Nie jestem wiedźmą.- byłam zakłopotana.
 - Ty nie, ale twoja prababka tak.- Christian do mnie podszedł. - Nasza rodzina pochodzi z dawnego sabatu czarownic. Możesz zabrać jej moc.
 - Ale ona nie żyje.- usiadłam z wrażenia.
 - I to jest ten plus. Łatwo pójdzie. Pójdziemy na cmentarz i odprawimy parę modłów nad jej grobem.- zaśmiał się. - W końcu ją odwiedzę.
  Już nic nie rozumiałam. Chris wyjaśnij, że moja prababcia praktykowała magię natury tak jak pozostali moi przodkowie. Tylko moja babcia nie mogła uwierzyć w swoją moc i nigdy jej nie odkryła. Mój ojciec uważa, że mogę użyć magii prababki. Robi się coraz ciekawiej.
  Kiedy się ściemniło ruszyliśmy na dawno zapomniany cmentarz. Wszystkie groby były zniszczone. Potwornie wiało. Atmosfera jak w horrorach. Jako najpotężniejsza istota na ziemi nie powinnam się bać. Prawda?
 - To co dajemy czadu.- Octavius skupił się nad grobem i uniósł nad nim obie ręce. Po chwili ziemia zaczęła zmieniać się w bardzo płynne błoto, po czym w wodę i ostatecznie wyparowała. Przed naszymi oczami było widać tylko szczątki.
 - Widzę, że pracowałeś nad mocą.- Chris posłał swoje dumne spojrzenie w stronę przyjaciela.
 - Kiedy ty i Kosma szukaliście miłości, ja zajmowałem się właściwymi rzeczami.- oparł się o grób stojący obok.
 - Zaczynajmy. Potrzeba ognia. - mój ojciec się rozglądał.
 - Załatwione.- Octavius wskazał palcem na drzewo, które natychmiast stanęło w płomieniach.
 - Chloe naucz się pierw tego zaklęcia.- Chris podał mi kartkę. Po chwili już je umiałam.
 - Gotowe.- stanęłam nad szczątkami. Rozłożyłam ręce i weszłam w stań skupienia. - Oribos turai manecsitus. Orbiem. Oribos turai. - powtarzałam coraz głośniej i pewniej. Zerwał sie ogromny wiatr i towarzyszyła mu burza. Pioruny co chwilę gdzieś uderzały. Nagle wszystko ucichło.
 - Szybko rzuć zaklęcie. To jest to drugie na kartce. Używała go twoja prababcia
 - Où tu fuis A pouvoir la trouver,. Yonn souri nan zeb. - zaczęłam widzieć obrazy. Przelatywały mi twarze Rosici, Amber i Nikoliny przed oczami. Kosma trzyma je w jakimś starym hangarze. - Znalazłam.- pobiegliśmy w wyznaczone miejsce.
 - Kosma.- krzyknął Christian.
 - Witajcie.- zeskoczył z dachu i przybrał wampirzą formę.

 -  Pożałujesz. - powiedział Chris. Na jego twarzy zaczęły pojawiać się żyły.

 - Oddaj mi przyjaciółki. - Octavius i ja również się wściekliśmy.


 - Robi się zabawnie.- z zakamarków zaczęli wychodzić słudzy Kosmy. - Brać ich!- krzyknął.
  Christian i ja walczyliśmy z nimi. Patrząc na Octaviusa widziałam, że ma jakiś plan. Zwabił do siebie większość z tym wampirów. Jego oczy zapłonęły niczym żywy ogień. Wokół niego utworzył się ogromny kłąb ognia, który po chwili wybuchł. Spalił poddanych Kosmy i rozwalił hangary dookoła.

  Kosma patrzył z przerażeniem na dawnego przyjaciela.Widać, że się go bał. Zaczął podchodzić do Octaviusa powoli.
 - Bracie.- powiedział z przerażonym tonem.
 - Wypuść Nikolię i jej sobowtóry.
 - A gdybym powiedział, że nie żyją?- zaczął się głośno śmiać i nagle się wycofał.
 - Jeśli je zabiłeś to wyrwę Ci serce.- Christian rzucił się na Kosmę.
 - O ile ja nie zrobię tego pierwszy. Na razie żyje tylko Nikolina. Ale nie na długo.- Kosma popchnął go na mnie.
 - Jak mogłeś. Dobrze wiesz, że Rosica była ważna dla Christiana.- Octavius wpatrywał się w niego z pogardą.- Pożałujesz.- chłopak uniósł dłoń w stronę Kosmy. Z gardła Pierwotnego zaczęła wylewać się woda.
 - Zniszcz go.- uspokajałam ojca, który zalał się łzami.
  Octavius podszedł bliżej Kosmy. Złapał jego głowę i spojrzał w oczy. Mężczyzna zaczął płonąć. Bardzo wrzeszczał. Zasłużył na śmierć.
 - Proszę.- błagał.- Christianie dobrze wiesz, że potrzebuje krwi Nikoliny. Chcę nas uratować. - Octavius natychmiast ugasił ogień.
 - Zabierz mnie stąd.- Chris się załamał. Złapałam go za rękę i uciekliśmy.

 ***Oczami Octaviusa***
 - Powinienem sprawić abyś cierpiał.- zagroziłem.
 - Nawet nie wiesz ile mamy wspólnego. Oboje uwielbiamy zemstę.- otworzył jeden z hangarów.  Leżały w nim ciała Rosici i Amber. - Pozwolę Ci je zabrać. 
 - A gdzie haczyk?
 - Powiem tak. Darowałem Nikolinię życie, a ona w zamian obiecała dawać mi swoją krew. Od teraz nasza dawna ukochana jest mi lojalna.- zaśmiał się. - Będzie ciekawie.- uciekł.
   Zabrałem dziewczyny do reszty. Vespiano i Luke siedzieli przy Amber i Rosicę. Za to Christian zamknął się w pokoju. Było słychać, że robi tam niezły bałagan, a Chloe właśnie wybierała się na samolot do Wilford. Jedzie na pogrzeb babci swojego najlepszego przyjaciela.

 ***

 - Hej Vee i jak Sam?- zadzwoniłam do przyjaciółki. Właśnie lądowałam w Londynie.
 - Nie za dobrze. Z nikim nie rozmawia.- usłyszałam jej łamiący głos.
 - Zaraz będę w Wilford i będzie dobrze.
 - Kylie też będzie?- zapytała.
 - Zapomniałam.- krzyknęłam zrzucając torebkę na ziemię.
 - Miała Cię odwiedzić w Nowym Orleanie.
 - Muszę zadzwonić do Octaviusa. Niedługo będę. Pa kochana.- rozłączyłam się.
  Miała odwiedzić mnie kuzynka. Miesiąc temu jej rodzice zmarli w wypadku. Błagała mnie, abym ją przygarnęła. Nie miała nikogo oprócz mnie i mojej matki, a teraz zostałam jej tylko ja. Mimo, iż ma 16 lat jest bardziej ogarnięta, niż nie jeden dorosły.
 - Mam prośbę.- zadzwoniłam do Octaviusa. - Powinna być u mnie w domu niedługo moja kuzynka. Proszę Cię zajmij się nią.
 - Maleńka.- zakpił ze mnie. - Nie jestem żadną pieprzoną wampirzą niańką.
 - Nie udawaj takiego dupka. Zrób raz w życiu coś dobrego. - nalegałam.
 - Zajmę się nią tylko dziś. Rozumiesz?- warknął.
 - Dziękuje Ci bardzo.- odetchnęłam. - Ona nie wie nic o żadnych wampirach, więc nie wychylaj się.
 - Jasne.- natychmiast się rozłączył. 
  Spotkałam się z Vee przy moim starym domu. Wraca dużo wspomnień. Brakuje mi jedynie rodziny. Tak bardzo chciałabym znów przytulić matkę i powiedzieć jak bardzo ją kocham.
 - Cześć.- Vee nagle złapała mnie za ramię. - Co ty taka zamyślona?
 - Wspominam.- wpatrywałam się w dom.
 - Mogę z tobą?- złapała mnie za dłoń. - Zupełnie jak dawniej.- uśmiechnęła się.
 - Chcę dawnego życia.- zaczęłam płakać. - Marzę aby budzić się z myślą ,że spotkam przyjaciół. Ciebie, Sama, Ryana.- zaszlochałam. - A nawet Evelyn. A to wszystko zostało mi odebrane.
 - Nie możesz się poddać.- przytuliła mnie. Dasz radę. Jesteś silna i nie dlatego, że jesteś jakimś cholernym wampirem, ale dlatego bo się taka urodziłaś. Dla mnie jesteś i będziesz człowiekiem.
 - Vee nawet nie wiesz ile dla mnie znaczysz.- otarłam łzy. - Ale niestety też kiedyś umrzesz.
 - Nawet wtedy cię nie opuszczę.- zaśmiała się.

***Oczami Octaviusa***

  Ta zgraja rozwydrzonych wampirów zaczyna mnie wkurzać. Vespiano i Lucas cały czas ubolewają nad ciałami tych dziewczyn. Każdy kiedyś umrze. Na wszystkich przyjdzie pora. A Christian nie wychodzi z pokoju. I jest u niego niewyobrażalnie cicho. Jako przyjaciel, a właściwie prawie brat powinienem mu pomóc, lecz wiem, że on z tego wyjdzie.
  Jako iż czułem się samotnie zatopiłem się w alkoholu. Choć źle tak pić samemu. Dostałem zadanie od tej małej blondyneczki. Od dziś nazywajcie mnie "odlotową Pierwotną niańką do nastolatek". A wiem jak młodzież potrafi być uparta oczywiście ze swojego przykładu.
  Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Szybkim ruchem poprawiłem włosy i schowałem alkohol. Nie będę dawać złego przykładu dzieciom, która będzie niegdyś podporą naszej przyszłości. Otworzyłem drzwi. Stała w nich zgrabna, brązowowłosa dziewczyna. Jej spojrzenie mówiło, że nie spodziewała się mnie w tym domu tylko jej kuzyneczki.
 - Gdzie Chloe?- zapytała zniecierpliwiona.

 - Wróci. Uwierz, że nie zostawiłaby Cię ze mną na długo.- przepuściłem ją w drzwiach.
 - To kim jesteś? Jej chłopakiem?- odłożyła walizkę.
 - Błagam Cię.- zacząłem się śmiać.
  Nagle zbiegł Chris.
 - Kto to?- zapytał.
 - Kuzynka Chloe.- podeszliśmy bliżej do dziewczyny.

 - Czemu u niej w domu są sami chłopcy?- parsknęła śmiechem.
 - Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Co chcesz robić?
 - Przystojniaczku umiem sama o siebie zadbać.- spojrzała w moje oczy.
 - Przykro mi, ale twoja kuzynka wyznaczyła mnie jako twoją opiekunkę.- z cisnąłem jej ramie. - I nigdzie nie pójdziesz beze mnie.
 - To gdzieś mnie zabierz. Nie chcę się nudzić.- nalegała.
 - No dobrze znam ciekawe miejsce. Niedaleko jest bar, który może Ci się spodobać.- pociągnąłem ją do wyjścia.

 ***Oczami Kylie***

  Ten chłopak jest fantastyczny. Taki niegrzeczny. Pewnie ma dziewczynę bo w końcu wystarczy na niego spojrzeć. Ideał.
  Zabrał mnie do baru parę przecznic od domu. Było w nim mnóstwo ludzi i rozlewający się alkohol. Kiedy weszliśmy kobiety automatycznie zwróciły wzrok na mojego nowego kolegę. Ich spojrzenie mówiły jedno. Miały ochotę dobrać się do niego, lecz on nie zwracał na nie uwagi. Zaprowadził mnie do baru i zamówił dwie tequilę.
 - Nie wiem czy powinnam pić.- rozglądałam się nerwowo.
 - Dlaczego? Jesteś pod moją opieką.- wypił jednym łykiem alkohol.
 - Po prostu nie znamy się. A ja..
 - A ty myślisz, że mogę coś Ci zrobić?- wtrącił się. - Nie należę do takich typów.
 - Wybacz.- wypiłam swoją tequilę.
 - Masz spust maleńka.- zaśmiał się. - Zatańczymy?- złapał mnie za dłoń.
 - Nie umiem tańczyć.- przyglądałam się chłopakowi.
 - Nauczę Cię.- pociągnął mnie na parkiet.

 - Dobrze.- nasze dłonie się jakby przyciągały.
   Mimo iż muzyka była szybka my tańczyliśmy wolno. On wydawał się taki miły i opiekuńczy. Pod tą maską twardziela kryję się złoty chłopak.
 - Jakby co to możesz mnie o wszystko pytać.- pomógł zrobić mi piruet, który w moim wykonaniu wyglądał bardzo pokracznie i potem przyciągnął mnie do siebie. Byliśmy bardzo blisko.
 - To jak Ci na imię?- szepnęłam.
 - Octavius.- powiedział to niskim, zalotnym głosem.
 - Gustownie.- przegryzłam wargę.

 - Jesteś niesamowita Kylie.- słyszałam jak jego oddech przyśpieszył.
 - Dziękuje.- uśmiechnęłam się i oddaliłam od chłopaka. - Powinniśmy wrócić jest już późno.
 - Chciałaś zabawy.- podszedł do baru i tym razem wziął butelkę szkockiej i się z niej napił, po czym podał ją mi.
 - Wiesz, że chcesz upić niepełnoletnią.- zaczęłam szybko pić.
 - Wiem.- zabrał mi butelkę. - Powoli, nie chcę Cię wlec do domu.- zaśmiał się.
  Po jakiś trzech godzinach zebraliśmy się, aby wrócić. Byłam kompletnie pijana, a Octavius trzymał mnie jak tylko mógł. Jestem tu tylko na parę dni, a nie chcę od niego odchodzić.
 - I co dobrze się bawiłaś?- wypił resztki szkockiej, którą ze sobą zabrał i szybkim ruchem rozbił ją do mur.
 - Zobaczymy. Jeśli będę coś jutro pamiętać znaczy, że było do bani.- cały czas się szczerzyłam.
 - Już jesteśmy.- wskazał na dom.
 - Octaviusie.- złapałam go za ramię. - Będę tęsknić kiedy wyjadę.
 - Obiecuję, że jeszcze się spotkamy. - przytulił mnie.

 - Czekaj.- spojrzałam na telefon, który dzwonił, ale nie zdążyłam odebrać. Miałam 30 nieodebranych połączeń od Chloe. Octavius również miał podobnie. - Powinnam oddzwonić.
 - Ja to zrobię. Ty nie jesteś w stanie.
  Chłopak odprowadził mnie przed drzwi mojego pokoju.
 - Nie wejdziesz?- zapytałam chcąc rozebrać jego kurtkę, lecz mnie powstrzymał.
 - Powinnaś w tym momencie akurat być sama.- otworzył drzwi od mojego pokoju. - Dobranoc.
 - Dobranoc.- spojrzałam głęboko w jego oczy i wycofałam się do sypialni.


***Oczami Octaviusa***

 - No co się stało?- zadzwoniłem do Chloe.
 - Zabije Cię ty niekompetentny idioto. Co zrobiłeś Kylie!?- wrzeszczała. - Nie odbiera ode mnie telefonu. Jak wrócę to obiecuję, że wyrwę Ci serce.
 - Daj mi telefon.- podszedł do mnie Christian i mi go wyrwał. - Córko.- zaczął. - Octavius cały wieczór spędził z Kylie na kawie.- puścił do mnie oczko. - Dbał o nią. Nie musisz się martwić. Ona właśnie śpi. Jest bezpieczna.
 - Martwiłam się.- zaczęła płakać.
 - Kochanie.- uspokajał Chloe. - Wierz mi. Akurat ten Pierwotny nie zrobiłby jej krzywdy.
 - Czemu tak uważasz?
 - Gdybyś wiedziała jak oni na siebie patrzą. - zaczął się śmiać.
 - Dość tego staruchu.- również parsknąłem śmiechem i wyrwałem telefon z rąk Chrisa. - Chloe nie zrobię jej krzywdy.
 - Dbaj o nią.- powiedziała uroczo. - Dobranoc.
 - I jak Chris już dobrze się czujesz?
 - Musiałem się porządnie wyżyć na meblach. Utrata ukochanych dla mnie osób nie jest najlepszą wiadomością.- odwrócił się i szedł w stronę swojej sypialni. - Nie zrób krzywdy tej dziewczynce.
 - Nie zrobiłbym nigdy.- powiedziałem pewnie.
 - Czyżbyś pierwszy raz w życiu się zakochał? Masz ponad 1000 lat.- posłał mi dumne spojrzenie.
 - Skąd mam wiedzieć skoro nigdy nie zaznałem miłości.- wszedłem do mojego pokoju, umyłem się i poszedłem spać.

***

 - Witaj Chloe.- Vee mnie obudziła. Była już ubrana w czarną kloszowaną sukienkę i buty na wysokim obcasie. Jej włosy były upięte w luźnym nieładzie. Makijaż miała w odcieniach nude.
 - Już wstaje.- westchnęłam.
 - Coś Cię trapi?- wyjęła z mojej szafy ubrania, które mam ubrać na pogrzeb.
 - Martwię się o Kylie.
 - Przecież jest z Christianem. A o Octaviusa nie musisz się martwić.
 - On serio jest zły.- weszłam do łazienki obok mojej dawnej sypialni i otworzyłam drzwi na szerz, aby móc rozmawiać z Vee. Zaczęłam się przygotowywać.
 - Bo jest wampirem?- Vee oparła się o futrynę w wejściu.
 - Jest zły, ponieważ jest Pierwotnym wampirem. Jest niebezpieczny dla naiwnej szesnastolatki.
 - Ale w końcu ona kiedyś odjedzie i będzie spokój.
 - Wracasz ze mną do Nowego Orleanu?- zaczęłam się malować i układać włosy.
 - Przykro mi, ale nie. Zostanę z Samem i w końcu mam tu rodzinę. A i tak za parę dni zaczyna się szkoła. Wakacje się niestety kończą.
 - No tak. Dasz wiarę ile się wydarzyło przez ostatnie miesiące?
 - Nie mogę uwierzyć.- Vee zaczęła ubierać biżuterię. - Ryan umarł poświęcając się dla mnie i musimy go jakoś odzyskać.
 - Za wszelką cenę.- przytaknęłam.
 - Poznaliśmy wampirzycę Rosicę i Christiana, którzy kompletnie namieszali w naszym życiu, sobowtóry, które okazały się być jakąś luką w naturze.- zaśmiała się. - I na sam koniec moja najlepsza przyjaciółka została wampirem, ale nie byle jakim tylko Pierwotnym.
 - Ciekawie to brzmi z twoich ust.- zakończyłam temat wychodząc z łazienki.
 
  Miałam na sobie ciemną czerwoną sukienkę, wysokie obcasy oraz ubrałam naszyjnik mojej matki. Włosy pokręciłam. Makijaż miałam również w odcieniu nude jak Vee.
  Zamówiłyśmy taksówkę, która zawiozła nas pod kościół. Zapłaciłyśmy za przewóz i wyszłyśmy.
 - Spóźniłyśmy się oczywiście.- Vee próbowała biec w szpilkach na cmentarz, który był za kościołem.
 -  Czemu mnie to nie dziwi?- pomogłam jej. Stanęłyśmy obok Sama. Był bardzo zdruzgotany.


 - Biedny Sam.- posmutniałam. - Dobrze, że chociaż pojawił się na pogrzebie, a nie jak ja. Samolubna córka, która po wyłączeniu człowieczeństwa nawet nie pożegnała matki.
 - Chloe nie wiń się.- pocieszyła mnie przyjaciółka. Nagle zadzwonił jej telefon. To była Evelyn. - Po co dzwonisz?-zaczęła.
 - Pomocy!- krzyczała. Było słychać, że stało się coś poważnego.
 - Musimy jej pomóc.- Vee nalegała.
 - Chcesz zwiać z pogrzebu?- rozglądałam się.
 - Proszę Cię. Może i za nią nie przepadamy, ale była ważna dla Ryana. Chociaż to zaakceptuj.
 - Dobrze.- wzięłam Vee za rękę i pobiegłam do domu Evelyn.

***Oczami Octaviusa***

 - Chris!- zacząłem krzyczeć.
 - Co jest tak ważne, że musisz się wydzierać o 8 rano?- wyszedł z pokoju wściekły.
 - Gdzie moje torebki z krwią?- podbiegłem do Christiana i przycisnąłem go do ściany.
 - Bądź ciszej. Kylie śpi.- próbował się wyrwać, lecz rzuciłem go szybki ruchem znów na ścianę, w której zostało duże wgniecenie.
 - Nigdy mnie nie uciszaj.- puściłem go.
 - Chłopcu co jest?- wyszła z pokoju obok zaspana Kylie.
 - Nic takiego.- wkurzony minąłem Kylie na schodach i zszedłem na parter.
 - Octavius!- krzyknęła i zbiegła za mną. - Co się dzieje?
 - Nie powinnaś się ze mną zadawać.
 - Proszę Cie nie odtrącaj mnie.- przytuliła mnie i zalała się łzami.

 - Przy mnie nie jesteś bezpieczna.
 - Czemu tak uważasz?- spojrzała w moje oczy. - Myślałam, że zależy Ci na mnie.
 - Przykro mi.- odepchnąłem ją lekko i odszedłem.

***Oczami Kylie***

  Wybiegłam z domu. Nie znałam Nowego Orleanu, więc nie wiem, gdzie mam iść. Błąkałam się dość długo po uliczkach cały czas płacząc. Trafiłam na pobliski cmentarz. Weszłam do otwartego grobowca i tam w końcu mogłam być sama. Postanowiłam zadzwonić do Chloe.

 -  Hej mała.- odebrała.
 -  Błagam wróć.- nie mogłam złapać oddechu.
 - Co się dzieje ?
 - Octavius złamał mi serce.- zaczęłam głośno szlochać.
 - Obiecuję, że jutro będę z powrotem. Bądź dzielna i porozmawiaj z Christianem.

***Oczami Christiana***

  Byłem na poszukiwaniach Kylie, lecz na próżno. Pod wieczór wszedłem do pokoju Octaviusa, gdyż długo nie wychodził. Zamurowało mnie. To co tam zobaczyłem było potworne. Leżało parę rozerwanych ciał. A jak widać on był bardzo z siebie zadowolony.


 -  Octaviusie zaniechaj swoich poczynań.
 - Jakże przybył szlachetny Christian.- zaśmiał się.
 - Przez ciebie ta dziewczynka uciekła.- złapałem go za szyję. - Idź ją znaleźć!- wrzasnąłem.
 - Nie musi.- nagle w drzwiach stanęła Kylie. Zauważyła zwłoki. Przerażona zaczęła uciekać.
 - Kylie!- Octavius rzucił się za dziewczyną.

***

   W końcu wróciłam do domu. Wchodząc na podwórko zauważyłam wybiegającą z krzykiem Kylie. Natychmiast ją złapałam.
 - Co się dzieje ?
 - Uciekajmy.- nalegała i płakała. - Octavius to jakiś potwór.
 - Co zrobił? Skrzywdził Cię? - uspokajałam dziewczynę, kiedy podszedł Octavius.
 - Kylie wszystko wytłumaczę.
 - Odejdź!- wrzeszczała.
  Chłopak złapał z całej siły Kylie, aby nie mogła się wyrwać. Spojrzał jej w oczy. Użył na niej perswazji.
 - Zapomnij o tym co widziałaś. Po prostu wróciłaś do domu i spędziłaś miło ze mną czas.- patrzył na nią i gładził jej policzek. - A teraz idź spać. - dziewczyna wykonała jego polecenie.
 - Zależy Ci na niej.- podeszłam do wampira.
 - Z czego to wywnioskowałaś?- zaśmiał się.
 - Widzę jak na nią patrzysz. Z chęcią byś się na nią rzucił.- szłam w stronę domu. - Chyba, że zrobiłeś już to dawno.
 - Uważasz, że mógłbym się przespać z dziewczynką? Mam ponad 1000 lat i w życiu nie miałem dziewczyny. Więc nie mniej mnie za takiego podłego.
 - 1000-letni prawiczek.- parsknęłam śmiechem. - Wybacz. Doceniam, że jesteś w niej zakochany, ale spróbuj zrobić jej krzywdę, a gorzko tego pożałujesz.- weszłam do domu.

***Oczami Kylie***

  Octavius to potwór. Nie mam pojęcia co chciał zrobić, ale chyba zahipnotyzować. Muszę dowiedzieć się czegoś wiecej. Usiadłam do komputera i zaczęłam wpisywać różne frazy.
 - Czym ty jesteś.- mówiłam do siebie.
 - Porozmawiamy?- nagle wszedł Octavius.
 - Tak.- szybko wyłączyłam stronę internetową.
 - Ukrywasz coś?- podszedł bliżej mnie.
 - Nie. No co ty. - zaśmiałam się, aby go zmylić.
  Cały czas próbowałam go zwodzić. Muszę dowiedzieć się o nim całej prawdy. Nagle do pokoju weszła Chloe.
 - Kylie!- rzuciła mi się na szyję. - Jak miło znów cię zobaczyć.
 - Witaj kochana kuzynko. Octaviusie czy mógłbyś nas zostawić same?- zapytałam.
 - Oczywiście.- wyszedł.
 - Co o nim wiesz?- zamknęłam szybko drzwi.
 - Poznałam go niedawno a co?- widziałam, że się zmartwiła.
 - Może nie wiesz, że w jego pokoju jest mnóstwo trupów.
 - Żartujesz sobie. Musiałaś uderzyć się w głowę.- zaczęła się nerwowo śmiać.
 - Czym jest Octavius?

 - Kochanie.- gładziła mój policzek. - Jest człowiekiem.
 - Kłamiesz.- wzięłam scyzoryk, który miałam wyciągnięty do obrony przed Octaviusem i się nim zaciełam. - Więc też pewnie coś ukrywasz.
 - Kylie.- jej twarz zaczęła się zmieniać. Podbiegła do mnie.

 -  Pomocy!- zaczęłam krzyczeć. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy.
 - Cicho.- nagle stała się normalna. - Nie chciałam Cię przestraszyć.
 - Czym do cholery jesteś !?- byłam potwornie przerażona.
 - Wampirem.- powiedziała spokojnie.
 - Jak ?- usiadłam z wrażenia.
 - Christian mnie zmienił. Jest moim ojcem.
 - Od zawsze chciałaś go poznać.
 - Dokładnie. I okazał się być Pierwotnym wampirem. Tak samo jak Octavius.
 - Pierwotnym?- zdziwiłam się.
 - Pierwotny to pierwszy wampir jaki chodził po tej ziemi. Najstarszy.
 - Czyli Octavius jest dziadkiem?- westchnęłam po czym się zaśmiałam. - Ciekawą mam rodzinę. 

środa, 22 czerwca 2016

Rozdział XIII

***

  Przyjaciele zatrzymali się na jakiś czas w Nowym Orleanie. Chcą pomóc dowiedzieć się kim był ten mężczyzna. I czy dalej nam zagraża.
  Przechodząc obok pokoju gościnnego zauważyłam z słuchawkami w uszach zamyślonego na łóżku Christiana. W końcu jestem jego córką i powinnam zapytać co się dzieję.
 - Hej.- wyjęłam jedną z jego słuchawek. - Coś się stało ?
 - Coś mnie trapi. Nie będę zawracał Ci głowy.- zdjął słuchawki i wyjął z szafki książkę.
 - Tato...- wymsknęło mi się niespodziewanie.- Przepraszam nie chciałam.- spuściłam głowę.
 - Chloe spokojnie.- wstał i do mnie podszedł. - Nawet nie wiesz ile to słowo dla mnie znaczy z twoich ust. - przytulił mnie.

 - Nigdy nie chciałam mieć w Tobie wroga.
 - Dajmy sobie szansę. Obiecuję, że nie zawiodę. Nie chciałem zabić Lilian.
 - Wiem to.- otarłam łzę. - Czekałam na Ciebie tyle lat.
 - I teraz będziesz mieć mnie na wieczność. - odgarnął kosmyk włosów, który spadł mi na twarz. - Jestem taki utrapiony przez Amber.
 - A co zrobiła?- usiadłam na komodę zwalając butelkę whisky. - Upss.
 - Niezdaro.- zaśmiał się. - Chodzi o to co ja zrobiłem. Pocałowałem ją.
 - Masz ponad 1000 lat a oglądasz się za 17-latkami. Nie ładnie.- śmiałam się jak opętana. - Lepiej to posprzątam. - zaczęłam zbierać szkło.
 - Daj mi się nacieszyć życiem. Myślisz, że powinienem z nią porozmawiać?
 - Musisz. Skoro coś do niej czujesz.
 - Bo przypomina mi Nikolinę, jak i Rosicę.
 - Taa. Słyszałam historię o sobowtórach.- rzuciłam szkło do kosza. - Czyli skoro ja jestem nieśmiertelna to za 500 lat narodzi się mój sobowtór?
 - To tak nie działa. Nikolina była pierwszą nieśmiertelną kobietą na świecie dzięki zaklęciu twojej babci.
 - Szkoda, że nie poznam mojej babuni.- wyszczerzyłam zęby.
 - Natura stworzyła sobowtóra jako jej odpowiednik, ale nikt nie spodziewał się, że Rosica też stanie się nieśmiertelna. I tak oto mamy Amber.- zdjął marynarkę i koszulę pod nią. - Idę wziąć prysznic.
 - Dobrze. Ja skoczę po coś na śniadanie.- wybiegłam szybko z pokoju.

***Oczami Amber***

 
  - Christian co tu robisz?- przestraszyłam się.
 - Wiesz brałem prysznic i pomyślałem czy czegoś się nie napijesz?

 - Dziękuje, ale nie chcę.- uśmiechnęłam się. - Onieśmielasz mnie bez bluzki.- zaśmiałam się i zakryłam kołdrą.
 - Mogę się ubrać jeśli chcesz?- usiadł obok mnie na łóżku.
 - Muszę iść.- wyszłam z łóżka i założyłam na siebie bluzę.
 - Znów zrobiłem coś źle?- podszedł i przygniótł mnie do ściany.
 - Chodzi o mnie. - spojrzałam w jego oczy. - Po prostu powstrzymuje się, aby Cię nie pocałować.- odepchnęłam go.
 - Więc co Cię powstrzymuję?- delikatnie dotknął mojej szyi.
 - Moja natura.- zaczęłam płakać. - Boję się, że mogę Cię zabić. Cały czas coś przed wami ukrywałam.
 - Wytłumacz mi wszystko.- objął mnie.
 - Zostałam wychowana na łowcę wampirów. Mój instynkt każe mi was wszystkich zamordować, a ja powoli przestaję się powstrzymywać.
 - Nie zrobiłabyś tego. - ubrał koszulę i marynarkę, którą przyniósł ze sobą.
 - Nie chcę was skrzywdzić, a tym bardziej Ciebie, Chris.
 - Chcę pomóc.- podszedł i pocałował mnie w czoło.

 - Po prostu nie daj mi Ciebie skrzywdzić.- odsunęłam się.

***

 - O hej.- wyszłam ze sklepu i spotkałam Arona.

 - Cześć. -unikał mojego wzroku, przechodząc obok szturchnął mnie i zaczął odchodzić.
 - Jestem wampirem. - odwróciłam się i powiedziałam pewnie.
 - Co?- natychmiast się odwrócił.
 - To co słyszysz.- pocałowałam go.

 -  Daj mi spokój.- odsunął się.
 - Masz mi wybaczyć.- użyłam na nim perswazji.


 - Nieźle. - zaśmiał się. - Czemu nagle się na ciebie nie gniewam?
 - Zapewne to przez mój urok osobisty.- przegryzłam wargę.- Muszę lecieć obiecałam paru osobom śniadanie.
 - Do zobaczenia piękna.

***Oczami Rosici***

  Razem z Vespiano w końcu mogliśmy dokończyć to co zaczęliśmy w celi. Potwornie go pragnę. Christian miał rację. To pewnie przez to przywiązanie.




 - Czyli nie zjecie z nami ?- zaśmiała się za ścianą Amber.
 - Mamy inne plany.- odpowiedział Veso również się śmiejąc.

***Oczami Christiana***

 - Podasz nóż?- Amber wyciągnęła do mnie rękę.
 - Pewnie.- spełniłem jej polecenie.
 - Chyba nie podsłuchujesz Rosici i Vespiano co?
 - Wiesz czasami chciałbym się pozbyć wampirzego słuchu.- zaśmiał się.
 - Kochani umyje warzywa.- Chloe podeszła z miską, w której były. Kiedy zaczęła je myć została poparzona. - W wodzie jest werbena. - wrzasnęła i przewróciła się na Amber, która wbiła sobie nóż w brzuch.
 - Chris...- dusiła się krwią.
 - Kochana.- nadgryzłem swój nadgarstek i podałem jej swojej krwi, rana natychmiast się zagoiła.
 - Tak bardzo Cię przepraszam.- Chloe pomogła wstać dziewczynie.
 - Nie trzeba było tego robić.- Amber wyjęła z kieszeni kurtki mały kołek z białego dębu i ruszyła z nim na Pierwotną.- Przepraszam, że to zrobię.
 - Skąd to masz? Ostatni biały dąb spaliłem 1000 lat temu.- nie wiedziałem co robić. Podbiegłem do Amber i skręciłem jej kark.
 - Dziękuje. - Chloe mnie przytuliła. - Wiesz, że teraz ona będzie wampirem?
 - Wiem, ale musiałem Cię obronić.
  Wziąłem Amber na ręce i zaniosłem do jej tymczasowego pokoju. Zostawiając ją samą zszedłem do salonu obejrzeć jakiś film, gdy cała reszta poszła spać. Po jakiejś godzinie usłyszałem dźwięk za mną. Odwróciłem się. To była Amber. W swojej wampirzej postaci.

 - Duży błąd.- natychmiast ją złapałem i rzuciłem na podłogę siadając na nią. - Opamiętaj się.
 - Złaź ze mnie.- zepchnęła mnie i wbiła kły w krtań.
 - Ej.- przybiegła Chloe ściągając ze mnie Amber. Dziewczyna miała problem, żeby dać sobie radę z dziewczyną, więc skręciła jej kark.
 - Musimy coś wymyślić. Ona nie będzie tak długo nieprzytomna.- wstałem.
 - Czemu się na ciebie rzuciła? Nie jesteś człowiekiem.- oglądała ranę, która nie chciała się zagoić.
 - Nie mam bladego pojęcia.
 - Zadzwonię do Sarah może ona będzie mogła pomóc.- poszła po telefon.
   Zaniosłem Amber do swojego pokoju. Podałem jej werbenę. To ją osłabi. Zagraża nam wszystkim. Położyłem ją na łóżko i usiadłem nad nią. Po chwili się obudziła.
 - Christian.- ledwo otworzyła oczy.
 - Martwiłem się.- patrzyłem jej głęboko w oczy.
 - Twoja szyja. Tak bardzo Cię przepraszam.- dotknęła delikatnie mojego policzka.

 - Nic mi nie jest. Słabo się wgryzłaś.- zaśmiał się.
 - Co się ze mną dzieję?
 - Chloe właśnie stara się tego dowiedzieć. Może się przejdziemy?
 - Jestem za słaba.
 - Pomogę.- wziął mnie szybkim ruchem na ręce i wybiegł na zewnątrz.
 - Powiedz za co mnie tak lubisz?- zapytała schodząc ze mnie.
 - Za twoją delikatność oraz dobroć.
 - Delikatność? - zaśmiała się. - Teraz jestem wampirem.
 - I będziemy mogli być razem.- przybliżyłem się łapiąc Amber w pasie.
 - Na wieczność.- zaczęła mnie całować.

 - Zauroczyłaś mnie.- złapałem dziewczynę za rękę i wróciliśmy do domu.

***Oczami Amber***

  Christian zaprosił mnie do swojego tymczasowego pokoju. Ma zamiar wystawić mnie na jakąś próbę.
 - Jestem.- weszłam do pomieszczenia.
 - Gotowa?
 - Na co?- spojrzałam na niego z przerażeniem.
 - Zobaczysz.- Christian przegryzł kłami swój nadgarstek. Od razu wyczułam jego krew.
 - Oszalałeś.- moja twarz zaczęła przybierać wampirzą formę. - Nie powstrzymam się.- nie chcąc go skrzywdzić wyrwałam nogę od krzesła stojącego obok mnie i wbiłam ją sobie w udo. - Auu!- wrzasnęłam.
 - Kochanie.- podszedł i przybliżył nadgarstek do moich ust. - Napij się tylko trochę.
 - Nie potrafię.- złapałam jego rękę i zaczęłam pić jego krew. Nie mogłam przestać.
 - Dość.- próbował mnie odepchnąć. - Amber dość!- wrzasnął i wbił mi drugą rękę w brzuch.
 - Wybacz.- odpuściłam. Pierwotny wyjął rękę z mojego brzucha, a ja wyciągnęłam drewno z mojej nogi.  - Sprawiam za dużo kłopotów.
 - Wcale nie.- pomógł mi wstać.
 - Na razie głód zniknął, ale powróci.- usiadłam na łóżko.
 - Amber jestem w stanie pomóc.- położył mnie i zaczął całować. Powoli rozbierać. Czułam każdy jego dotyk, oddech. Czułam, jak bardzo mnie pragnie, a tym bardziej ja jego.




***

 - No witam.- weszła Sarah.
 - Co jest?- natychmiast wstałam, gdy tylko usłyszałam, że ktoś wchodzi do mojego domu.
 - Wiem kto was porwał. To pewnie cię zaciekawi.
 - A więc słucham.
 - Ten mężczyzna jest mało ważny. Ważniejszy jest ktoś dla kogo pracował Gabrielle Johnson. Zna ją Christian.
 - Nigdy o niej nie słyszałam.
 - To powinnam porozmawiać z Christian'em.
 - Teraz jest trochę zajęty.- zaśmiałam się.


 -





















- Czyli?
 - Zabawia się z Amber.

 -  Z tą dziewczynką?- usiadła na kanapę. - Robi się ciekawię.
 - Tak mnie też się to mnie podoba.
 - Hej Chris!- zaczęła krzyczeć. - Mam dla ciebie ciekawą informację o Gabrielle!- krzyczała śmiejąc się.

***Oczami Vespiano***
 - Może byśmy gdzieś wyszli kochanie?

 -  A gdzie proponujesz?- Rosica wtuliła się we mnie bardziej.
 - Myślałem o jakiejś restauracji. Liczę na chociaż jeden dzień "bez wampirów".- pocałowałem ją.


 - Jestem za. - natychmiast wstała i zaczęła się przebierać. Zrobiłem to samo.
  Po jakimś czasie przyjechała po nas taksówka, która zawiozła nas do Eat New Orleans. Dziś wyjątkowo świeciło słońce. Okolica bardzo malownicza. Mnóstwo turystów. Dookoła zapach kwiatów. A najpiękniejsze w tym mieście to moja Rosica.
 - Powiedz mi moja droga.- otworzyłem przed dziewczyną drzwi do restauracji. - Czemu Christiana tak ciągnie do ciebie oraz Amber?
 - Nie ciągnie go do nas.- weszła. - Tylko do Nikoliny. - usiedliśmy przy stoliku.
 Zamówiliśmy jedzenie oraz szampana. Rozmawialiśmy do późnego wieczora. Czas minął nieubłaganie.
 - Rosica widzisz tamtego kolesia?- wskazał dyskretnie na chłopaka siedzącego parę stolików za mną.- Cały czas Ci się przygląda.

***Oczami Rosici***

 - Nie znam go. - zerknęłam kątem oka. Po chwili mężczyzna wstał, przechodząc obok nas szturchnął mnie i wyszedł.
 - Nawet nie przeprosił. - Vespiano natychmiast za nim wybiegł. Wysoki brunet kierował się w stronę pobliskiego lasu.
 - Czekaj!- krzyczałam biegnąc za Veso. Poważnie się wściekł.
 - Hej kolego!- Veso krzyknął do niego z chytrym uśmieszkiem.

 - Jakiś problem?- podszedł.
 - Popchnąłeś moją dziewczynę.- spoważniał. - I nie przeprosiłeś.
 - Najwidoczniej coś mi umknęło.- zaśmiał się i odepchnął Vespiano.
 - Lepiej tego nie rób.- podeszłam. - Nic mi nie jest.- zwróciłam się w stronę swojego ukochanego.

- Nie wiesz z kim zadarł twój chłoptaś kochanie.- jego twarz zaczęła przybierać wampirzą formę.

 - To mnie zaskoczyłeś.- Veso się odsunął.
 - Kto wypuścił cie z grobowca?- przybliżył się do mnie.
 - Słucham? - zamotałam się. - O ile wiem nie byłam nigdzie zamknięta.
 - Nikolino co ty mówisz.
 - Nie wierzę.- złapałam go za rękę. - Musisz natychmiast iść z nami. Błagam.
 - Pójdę gdzie chcesz.- zaśmiał się.
  Zabrałam go do domu Chloe.

***

 - Ludzie już nic nie rozumiem!- wbiegła z krzykiem Rosica ciągnąc za sobą jakiegoś mężczyznę.
 - Nie sprowadzaj tu już nikogo.- podeszłam do nich.
 - Zbiórka!- Veso próbował zawołać wszystkich.
  Zebraliśmy się po chwili w salonie. Zrobiłam kawę i zaczęliśmy rozmowę.
 - To ja zacznę.- wtrąciła się Sarah. - Koleś, który was porwał pracował dla twojej ukochanej Christianie, Gabrielle. A co najważniejsze szuka ona sposobu jak zabić pierwotnego.
 - Jakim cudem ona żyję?- Chris nie wiedział co ma robić.

 - Czyli Gabrielle chcę zabić Chrisa? -zapytałam.
 - Oraz ciebie.- młoda czarownica napiła się kawy.
 - Musimy uważać. - wskazałam na nowego wampira w naszym towarzystwie. - A ty masz coś do powiedzenia?
 - No więc jestem Luke i wszystkie tu zebrane kobiety idą spać ze mną. - położył nogi na Sama, który siedział obok niego na kanapie.
 - Nie wygłupiaj się. - syknął Chris. - Lepiej nie zadzieraj ze mną.
 - Już się boje staruchu.- spojrzał na niego złowrogo, po czym odwrócił wzrok w moją stronę. - Chodzi o Nikolinę.
 - Co?- Pierwotny wstał przewalając krzesło.
 - Ona żyję i jest zamknięta w grobowcu swojej rodziny. Ścigają ją Pierwotni. Uważają, że może być kluczem do złamania klątwy wampiryzmu. Dlatego szukam kogoś kto będzie ją chronił. Macie jakieś zdolności?- spojrzał na każdego po kolei.
 - Wiedźma. - podniosła rękę Sarah cały czas się śmiejąc.
 - Czyli mamy Sabrinę nastoletnią czarownicę i Pierwotnego.- poruszył zalotnie brwiami.
 - Pierwotna się zgłasza.- podeszłam do niego bliżej.
 - Nie jesteś Pierwotnym wampirem. Znałbym Cię.
 - Jest.- wtrącił się Christian. - Moim darem jest płodność, a Chloe jest moją córką więc odziedziczyła to po mnie, a po przemianie się aktywowało.
 - Rodziny się nie wybiera.- uśmiechnęłam się do Christiana.
 - Dobra to są dwaj Pierwotni. Ktoś jeszcze?
 - Ja.- Sinedd stanął pewnie przed Lukem. - Może być pół wampir i pół demon?
 - Naturalnie.- przyglądał się Sineddowi.
 - I ja.- Amber powiedziała. Stała w kącie. To wszystko ją przytłacza. Przytuliła się do Christiana.-Byłam łowcą wampirów oraz medium, a aktualnie jestem wampirem żywiącym się na własnym gatunku.
 - Niebezpieczna. Lubię takie.- przegryzł wargę.
 - To ja i Sam nie będziemy potrzebni.- powiedziała nagle Vee.
 - Dobra to mamy wampiry, wiedźmę i demona. Niezła obstawa.
 - Czekaj. Który Pierwotny ją ściga?- zapytał Chris.
 - Kosma.- spoważniał.
 - To chyba nie powinniśmy jej wyciągać z grobowca skoro jest tam bezpieczna.
 - Chcę ją poznać.- Rosica odeszła od Veso łapiąc Amber za rękę. - My chcemy.
 - To nie będzie dobry pomysł. Jest okrutna.
 -  Nikolina? Jakim cudem?- Chris się zmartwił.
 - Jest wampirem. Zabiję każdego bez wahania.

***Oczami Nikoliny***

  Tkwię w grobowcu ponad 700 lat. Czas mija, a ja się nie zmieniam. Przez ten czas nie widziałam słońca. W mojej głowie przelatują tylko wizję. Christian i Kosma. Oni byli moją największą miłością.



  Kosma odwiedził mnie kiedyś we śnie. Wie, że żyję. Tłumaczy się tym, że musi mnie zabić, aby on mógł żyć wiecznie. Uważa, że moja krew daje większą siłę, czyli krew protoplasty sobowtórów. Opowiadał mi różne okropieństwa o współczesnym świecie. Jak wszystko się zmieniło.
  Moje ciało stało się skamieliną, gdyż nie piłam krwi. Pozostaje mi tylko marzyć.
 - Wstawaj- usłyszałam kobiecy głoś i po chwili smak krwi w ustach. Zaczęłam nabierać sił.
 - Kim jesteś?

 - Sarah. Miło mi cie poznać Nikolina. Ściągnęłam zaklęcie blokujące wejście do grobowca. Jesteś wolna.
 - Dziękuje. - zawiesiłam się. Ruszyłam w stronę wyjścia. Miałam bezwład w nogach. - Już nawet nie pamiętam jak się chodzi.
 - Czekaj.- dziewczyna podała mi naszyjnik. - Załóż go ochroni cię przed słońcem.
 - Dobrze.- wykonałam polecenie i wyszłam na zewnątrz.

 -  Christian.- podbiegłam ledwo do stojącego w tłumie mężczyzny i go przytuliłam. - Kim jesteście? - zwróciłam uwagę na dwie dziewczyny wyglądające jak ja.
 - Jestem Rosica Georgiew. - podeszła bliżej. - Twój sobowtór. Wiem, że mnie nie znasz, ale wszystko wyjaśnimy.

 - Kosma opowiadał mi o sobowtórach, ale nie myślałam, że to prawda.
 - Rozmawiał z tobą Nikolino?- Chris odszedł od Amber.
 - We śnie. Wszystko co mówił jest prawdą.- spojrzałam na Amber. - A ty to?
 - Amber Willson.

 -  Czemu mnie uwolniliście?
 - Tu nie będziemy o tym rozmawiać.
 - Zabierzmy ją w bezpieczne miejsce. - Vespiano pomógł mi wsiąść do samochodu. Po chwili dojechaliśmy do domu jakiegoś domu.
 - Tu będziesz bezpieczna.- wyszła w moją stronę jakaś dziewczyna. - Jestem Vee.

  Vee zaprowadziła mnie do wielkiego pomieszczenia. Zaczęła opowiadać o tym świecie. O technologi. Ludzie jednak są pomysłowi wymyślając takie cuda. Pokazała mi gdzie mogę się umyć.

***Oczami Vee***

  Weszłam do toalety razem z Nikoliną. Martwię się, że może zrobić sobie krzywdę. Wszystko jest dla niej nowe. Kiedy ona brała prysznic ja obmyślałam co będzie ze mną i z Samem, który niespodziewanie wszedł.
 - O nie wiedziałem, że zajęte.- chciał szybko wyjść kiedy Nikolina skończyła kąpiel.
 - O ktoś nowy. - spojrzała na niego z chytrym uśmieszkiem.

 -  Nikolina jesteś naga.- podbiegłam do niej z ręcznikiem i ją okryłam. - To nie są czasy gdzie możesz pokazywać się wszystkim bez wstydu.- spojrzałam na Sama.
 - To ja lepiej wyjdę.- chłopak się zaczerwienił i wyszedł.

***

 - Co Amber ładnie to tak zabawiać się ze starszym?- nachyliłam się nad dziewczyną.

 
 -  Kocham Christiana.- odwróciła się w moją stronę. Jej twarz przybrała wampirzą formę.

 - Lepiej ze mną nie zadzieraj.- złapała się za głowę. - Głód znów powraca.- wstała i zaczęła chodzić nerwowo.
 - Hej Chloe, Vee cię potrzebuję.- wszedł Luke. - Co z nią?
 - Potrzebuję krwi. - spojrzałam na niego. - Wampirzej. Jest jakimś odmieńcem.
 - Porozmawiam z nią. Idź do twojej przyjaciółeczki.
 - Jeśli będzie chciała wyrwać ci serce to krzycz.- powiedziałam z ironią i wyszłam.

***Oczami Luke'a***

 - Porozmawiamy?- podszedłem do niej.
 - Skrzywdzę Cię.- cała drżała.
 - Spokojnie.- pocałowałem jej dłoń. Jej twarz znów stała się normalna.

 - Luke.- odepchnęła mnie. - Odejdź.
 - Nie. Jesteś nam potrzebna.
 - Potrzebuje krwi zrozum. - wrzasnęła.
 - Zmuszam mnie do tego.- rzuciłem ją na ziemię i usiadłem na nią.
 - Zabiję Cię. - wyrywała się.
 - Marzę, aby zginąć z twojej ręki.- zaśmiałem się i pocałowałem Amber.

 - No proszę.- wszedł Christian i natychmiast się na mnie rzucił.

 - No dalej zabij mnie. - dusił mnie. - Wiem, że i tak nie kocham Amber tylko Nikolinę. Zostawiłbyś ją dla tej samolubnej suki.- wykrzyczałem.
 Nagle weszła Chloe. Spojrzała na nas po kolei i nagle zaczęła się śmiać.
 - Jesteście żałości. Walczycie o względy jakiejś podróbie Nikoliny. spojrzała na Amber.
 - Pocałował ją.- Chris wciskał go w ścianę jeszcze mocniej.
 - Bo chcę o nią dbać.- wykrztusił.
 - A ty?- blondynka podbiegła do Amber. - Jak śmiesz w ogóle kochać mojego ojca?- wściekła się.


***

 Usłyszałam jak ktoś wyważa drzwi. Wszyscy pobiegliśmy do miejsca huku. Dałam spokój Amber. Na razie. W drzwiach stał on. Pierwotny.
 - Kosma.- powiedziała przerażona Nikolina.

 - Jak miło Cię widzieć.- zaczął podchodzić. - Bracie.- zwrócił się nagle do Christiana. - Ile to lat.
 - Nie nazywaj mnie bratem.- zagroził.
 - Dobrze.- podbiegł do Nikoliny i ją uderzył.

 -  Ty potworze.- wymamrotała.
 - To koniec.