- Panienko proszę wstawać już dolecieliśmy.- szturchnął mnie jakiś mężczyzna.
- Musiałam zasnąć. Dziękuje, że mnie pan obudził.- uśmiechnęłam się i wyszłam z samolotu. Ruszyłam po walizki na odprawę. Przeniosłam się do Nowego Orleanu. Wsiadłam w taksówkę, która zawiozła mnie pod sam dom. Bardzo miła okolica. Dość mało sąsiadów co mnie cieszy. Zaczęłam się rozpakowywać.
- Hmm, gdzie ja zostawiłam torebkę?- powiedziałam sama do siebie.
Wyszłam poszukać jej przed dom bo w tym bałaganie może być wszędzie.
- Przepraszam pomóc pani w czymś?- podszedł wysoki mężczyzna. Myślę, że miał około 20 lat.
- Zginęła mi torebka.- spojrzałam na chłopaka i się uśmiechnęłam. - Jestem Chloe.
- Miło mi poznać. Jestem Aron.- podszedł bliżej i uścisnął moją dłoń. -Może za szybko, ale dasz się zaprosić na kolację?- zaśmiał się.
- Aronie z chęcią.- przegryzłam lekko wargę. - Ale ja chcę coś ugotować. Nie mam ochoty wyjść na miasto.- szturchnęłam chłopaka przyjacielsko w ramię.
- Jak chcesz, ale wtedy też coś przyniosę.- puścił do mnie oczko i odszedł. -Wpadnę o 19.00- krzyknął.
- Pomyślę czy otworzę.- cały czas się śmiałam.
Znalazłam torebkę na progu. Wcześniej jej tam nie było. Weszłam do domu i zaczęłam się rozglądać.
- No witaj.
- Co tu robisz Sarah ?- podeszłam do dziewczyny.
- Przyniosłam twoje świadectwo.- rzuciła je na stół. -Szukam kogoś.
- Kogo?- podałam dziewczynie szklankę whisky lecz odmówiła.
- Pewną osobę. Ale nie wiem czy powinnam akurat tobie o niej mówić.- usiadła na sofie.
- Dziwi mnie, że jeszcze cię nie wykopałam z mojego domu po tym jak wyrwałaś serce mojej przyjaciółce.- oparłam się o szafkę.
- Posłuchaj wiem, że zaczęłyśmy źle, ale muszę mieć po swojej stronie Pierwotnego wampira.
- Że jakiego?- nalałam sobie jeszcze whisky.
- Christian jest Pierwotnym wampirem, a ty odziedziczyłaś to po nim. Tylko nie wiem jakim cudem.- podeszła do mnie. - Wiesz w ogóle ile on ma lat?
- Wiesz mama nigdy mi nie mówiła.- napiłam się.
- Urodził się w 978 roku.
- Skąd wiesz?- usiadłam z wrażenia.
- Bo kiedyś się z nim spotykałam. Wiem chore. Tylko przelotny romansik.- zaśmiała się.
- Czemu przestaliście się spotykać?
- Bo spotkał małą niewinną dziewczynę. Twoją Rosicę. Zakochał się w niej do szaleństwa.
- Ale ona wybrała innego mężczyznę, który i tak potem spłonął na słońcu. Mogli wtedy być razem.
- Tylko, że ona uciekła.- wstała, gdy nagle usłyszała dzwonek do drzwi.
- Wybacz. Zapomniałam. To Aron.- podeszłam do lustra i zaczęłam szybo poprawiać włosy.
- Jakiś wybranek?- zaśmiała się.
- Kolega. Mogłabyś się schować? Nie chcę, żeby biegała przy Aronie jakaś czarownica.
- Spokojnie i tak wychodzę muszę znaleźć Jay'a.- Sarah wyszła tylnik wyjściem.
- Dobra tylko nie zrób nic głupiego- powiedziałam do siebie i otworzyłam drzwi. - Hej Aron.
- Witaj piękna.- przyglądał mi się.
- Przyznam się bez bicia, że nic nie ugotowałam. Miałam gościa.- bawiłam się nerwowo włosami.
- Spokojnie uratowałem sytuacje. - zaśmiał się. - Zamówiłem pizzę na twój adres. Nie umiem gotować.- wszedł do domu.
- To co wino?- zamknęłam za nim drzwi.
- Nie piję.- usiadł na kanapie. - Miałem problemy.
- Lepiej nie pytam.- odłożyłam wino do szafki.
- Chloe masz może na jutro plany?
- Nie.- uśmiechnęłam się.
- Poszłabyś ze mną na rodzinny bal? Wiem głupio to brzmi.
- Pewnie, że pójdę.- wstałam ponieważ usłyszałam dzwonek. - Ciekawe kto to.- otworzyłam drzwi.
Do mojego mieszkaniu wbiegło paru mężczyzn z pistoletami ubrani w kamizelki kuloodporne.
Wycelowali we mnie. Spojrzałam na Arona, który dostał strzał w ramię i upadł. Podbiegłam do niego. Mężczyźni otoczyli mnie i jeden z nim strzelił we mnie. Zemdlałam.
***
Obudziłam się osłabiona w celi. Obok mnie leżał Aron. Wykrwawiał się. Podałam mu swoją krew, aby wyzdrowiał. Był nieprzytomny, więc nic nie będzie pamiętał. Zaczęłam się rozglądać. W pomieszczeniu było mnóstwo pajęczyn. Nagle Aron oprzytomniał.
- Co jest?!- krzyknął i próbował złapać oddech.
- Sama chciałabym wiedzieć.- wstałam i zaczęłam szarpać kraty.
- Nie uda Ci się ich rozwalić. Spuszczam z ciebie powoli krew, dlatego jesteś taka słabiutka.- zaśmiał się i uderzył mnie w twarz.
- Uważaj kolego.- Aron się na niego rzucił lecz ten zdążył odskoczyć. - Czego od nas chcesz?
- Muszę coś wiedzieć o Pierwotnej.- wyjął nóż i wbił mi go w krtań.
- Zabijesz ją.- chłopak natychmiast do mnie podszedł i spojrzał na szyję.
- Spokojnie.- mężczyzna wyjął nóż a rana się zagoiła.
- Co tu się dzieje? -popatrzył na mnie z przerażeniem i odsunął się w kąt.
- Wytłumaczę wszystko.- powiedziałam i spojrzałam na odchodzącego mężczyznę.
Naprzeciwko nas była jeszcze jedna cela i ktoś siedział w jej kącie. Przyglądałam się.
- Vespiano ty żyjesz?- podeszłam do krat.
- Sarah.- wydukał. Widziałam, że cierpiał z bólu.
- Mam rozumieć, że ona cię ożywiła?- szarpałam kraty coraz bardziej.
- Tak. Błagam uwolnij mnie.- cały czas się dusił.
- Obiecuję, że pomogę. Christian mówił mi niedawno, że mogę się z nim porozumiewać telepatycznie. Spróbuje to zrobić.- usiadłam w kącie i próbowałam się wyciszyć.
- Chloe.- usłyszałam głos. Obudziłam się w tej wizji na polanie. W oddali widziałam siedzącą na kocu młodą parę z dzieckiem w ręku. To była moja mama i Christian. Podeszłam.
- O co tu chodzi?- usiadłam obok nich.
- To twoja wizja.- odpowiedział Chris. - Co się stało?
- Zostałam porwana razem z moim przyjacielem. Jest tu z nami Vespiano. Pomóżcie nam.- patrzyłam raz na niego, a raz na dziewczynkę w rękach mojej matki.
- Uwolnię cię.- pogłaskał mnie po policzku.- Choćby za cenę życia.- przytulił mnie i się obudziłam.
***Oczami Christiana***
- Mamy problem.- oprzytomniałem.
- Co się stało?- pytała z niepokojem Rosica.
- Chloe została porwana. Tylko nie wiem, gdzie się znajduję. Potrzebujemy wiedźmy, która rzuci zaklęcie lokalizujące.
- A może być Jay?- spytał Sam.
- Tak.
Sam sprowadził Jay'a. Po godzinie się zjawił.
- Musimy odnaleźć Chloe. - Sinedd powiedział i próbował uspokoić przerażoną Amber.
- Potrzebuję mapy i jakąś rzecz blondyny.- zaśmiał się.
- Ja coś mam.- Vee pobiegła szybko poszukać torebki. Po chwili wróciła z pierścionkiem. - Chloe zapomniała go kiedyś ode mnie zabrać.
- Masz mapę.- podała ją Rosica.
- Zaczynajmy. - Jay skupił uwagę na świecach, które się zapaliły. Rozłożył mapę i z cisnął pierścionek dziewczyny w dłoniach. - Phasmatos Tribum, Nas Ex Veras, Sequitas Sanguinem- cały czas powtarzał te słowa.
- Oby się udało.- szepnęła Rosica.
- Znalazłem. Wasz cel to Nowy Orlean.
- Czyli wycieczka.- Vee złapała za rękę Sam'a. - Idziemy się spakować.
***Oczami Amber***
Na następny dzień znaleźliśmy się w Nowym Orleanie. Miasto tętniące życiem. Zatrzymaliśmy się w hotelu. Christian cały czas mi się przyglądał. Rosica wraz z Sam'em oraz Vee poszli szukać Chloe.
- Brudna jestem?- zaśmiałam się.
- Po prostu bardzo ją przypominasz.
- Wiem. Ja i Rosica to jak dwie krople wody.
- Nie Rosicę tylko Nikolinę.
- Kogo?
- Wasz przodek.- usiadł obok mnie i złapał moją dłoń. - Pokaże Ci.
Widziałam wizję Christiana. Była bardzo realistyczna. Rozmawiał z kobietą wyglądającą jak ja.
- Czemu w ostatniej wizji uciekała?- ocknęłam się.
- Przede mną. Dowiedziała się, że jestem wampirem.
- Bardzo ją kochałeś?
- Najbardziej na świecie.
- Uroczo z twojej strony.- spojrzałam w jego oczy.
- Jesteś taka jak ona.- przybliżył się do mnie.
- Mam nadzieję, że to komplement.- zamotałam się. Nie wiedziałam co zrobić.
- Ależ oczywiście.- pocałował mnie.
- Christian.- odsunęłam się.
- Wybacz jeśli Cię przestraszyłem. Nie chciałem.
- Powinnam iść poszukać reszty.- wybiegłam z pokoju.
***
- Chloe.- szturchnął mnie Aron.
- Przepraszam, ale jestem taka słaba. Musiałam się przespać.- próbowałam się podnieść. - Veso żyjesz tam?
- Jeszcze tak. Powiedz, że ktoś nas uratuję.
- Spokojnie przyjdą po nas.- po tych słowach wszedł nasz oprawca.
- Kto pierwszy idzie na mój stół operacyjny?- zaśmiał się głośno.
- A mogę ja?- weszła Rosica.
- Niech zgadnę wampir?- wyjął z kieszeni strzykawkę z werbeną.
- Tato mam postęp w badaniach.- niespodziewanie weszła jakaś dziewczyna.
- Córeczko to nie najlepszy moment. Uciekaj.
- A gdyby tak coś się jej stało?- Rosica rzuciła się na dziewczynę.
- Proszę nie rób jej krzywdy.- klęknął.
- To wypuść Chloe.
- Kochanie.- wydukał ostatkiem sił Vespiano.
- Nie wierzę.- rzuciła dziewczynę w kąt. Zdezorientowała się. Podbiegła do celi próbując wyrwać kraty, ale córka mężczyzny, który nas porwał wstrzyknęła jej werbenę.
***Oczami Rosici***
- Hej wstawaj!- Chloe rzuciła we mnie małym kamyczkiem. Byłam w klatce naprzeciwko niej razem z Veso.
- Podała mi werbenę. Zabiję ją.- podeszłam do krat i zaczęłam krzyczeć. - Nie wiecie z kim zadzieracie! Mam ponad 500 lat i nie raz spotykałam takich jak wy!- zakręciło mi się w głowie i upadłam.
- Spokojnie skarbie.- Veso położył się obok mnie.
- Nie mam już siły.- zaczęłam coraz bardziej słabnąć.
- Spokojnie jesteśmy tu razem i to jest najważniejsze.
- Tak bardzo cię kocham.- zaczęłam go całować.
- Czyli na to masz jeszcze siły?- zaśmiała się Chloe.
- Oj cicho.- odpyskowałam.
Vespiano szybkim ruchem zerwał ze mnie bluzkę. Brakowało mi jego dotyku. Tak bardzo za nim tęskniłam. Rozerwałam jego T-shirt. Chłopak rzucił mnie na ścianę.
- Nie przeszkadzamy?- wbiegł ze śmiechem Christian rozwalając kraty z naszych celi.
- Zły moment.- zdjęłam z Pierwotnego marynarkę i ubrałam na siebie.
- Co ty robisz?- spojrzał na mnie.
- No co? Moja bluzka leży rozerwana w kącie, a ja nie pójdę na samym staniku.- złapałam Veso za rękę i wyszliśmy ostrożnie przez rozwalone drzwi.
Christian pomógł wstać Chloe i Aronowi. Wyprowadził nas bezpiecznie z tego więzienia. W końcu ja i Vespiano możemy być razem. Na zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz