środa, 8 czerwca 2016

Rozdział XII

 - Panienko proszę wstawać już dolecieliśmy.- szturchnął mnie jakiś mężczyzna.
 - Musiałam zasnąć. Dziękuje, że mnie pan obudził.- uśmiechnęłam się i wyszłam z samolotu. Ruszyłam po walizki na odprawę. Przeniosłam się do Nowego Orleanu. Wsiadłam w taksówkę, która zawiozła mnie pod sam dom. Bardzo miła okolica. Dość mało sąsiadów co mnie cieszy. Zaczęłam się rozpakowywać.

 - Hmm, gdzie ja zostawiłam torebkę?- powiedziałam sama do siebie.
  Wyszłam poszukać jej przed dom bo w tym bałaganie może być wszędzie.
 - Przepraszam pomóc pani w czymś?- podszedł wysoki mężczyzna. Myślę, że miał około 20 lat.

 - Zginęła mi torebka.- spojrzałam na chłopaka i się uśmiechnęłam. - Jestem Chloe.
 - Miło mi poznać. Jestem Aron.- podszedł bliżej i uścisnął moją dłoń. -Może za szybko, ale dasz się zaprosić na kolację?- zaśmiał się.
 - Aronie z chęcią.- przegryzłam lekko wargę. - Ale ja chcę coś ugotować. Nie mam ochoty wyjść na miasto.- szturchnęłam chłopaka przyjacielsko w ramię.
 - Jak chcesz, ale wtedy też coś przyniosę.- puścił do mnie oczko i odszedł. -Wpadnę o 19.00- krzyknął.
 - Pomyślę czy otworzę.- cały czas się śmiałam.
  Znalazłam torebkę na progu. Wcześniej jej tam nie było. Weszłam do domu i zaczęłam się rozglądać.
 - No witaj.

 - Co tu robisz Sarah ?- podeszłam do dziewczyny.
 - Przyniosłam twoje świadectwo.- rzuciła je na stół. -Szukam kogoś.
 - Kogo?- podałam dziewczynie szklankę  whisky lecz odmówiła.


 - Pewną osobę. Ale nie wiem czy powinnam akurat tobie o niej mówić.- usiadła na sofie.
 - Dziwi mnie, że jeszcze cię nie wykopałam z mojego domu po tym jak wyrwałaś serce mojej przyjaciółce.- oparłam się o szafkę.
 - Posłuchaj wiem, że zaczęłyśmy źle, ale muszę mieć po swojej stronie Pierwotnego wampira.
 - Że jakiego?- nalałam sobie jeszcze whisky.
 - Christian jest Pierwotnym wampirem, a ty odziedziczyłaś to po nim. Tylko nie wiem jakim cudem.- podeszła do mnie. - Wiesz w ogóle ile on ma lat?
 - Wiesz mama nigdy mi nie mówiła.- napiłam się.
 - Urodził się w 978 roku.
 - Skąd wiesz?- usiadłam z wrażenia.
 - Bo kiedyś się z nim spotykałam. Wiem chore. Tylko przelotny romansik.- zaśmiała się.
 - Czemu przestaliście się spotykać?
 - Bo spotkał małą niewinną dziewczynę. Twoją Rosicę. Zakochał się w niej do szaleństwa.
 - Ale ona wybrała innego mężczyznę, który i tak potem spłonął na słońcu. Mogli wtedy być razem.
 - Tylko, że ona uciekła.- wstała, gdy nagle usłyszała dzwonek do drzwi.
 - Wybacz. Zapomniałam. To Aron.- podeszłam do lustra i zaczęłam szybo poprawiać włosy.
 - Jakiś wybranek?- zaśmiała się.

 - Kolega. Mogłabyś się schować? Nie chcę, żeby biegała przy Aronie jakaś czarownica.
 - Spokojnie i tak wychodzę muszę znaleźć Jay'a.- Sarah wyszła tylnik wyjściem.
 - Dobra tylko nie zrób nic głupiego- powiedziałam do siebie i otworzyłam drzwi. - Hej Aron.
 - Witaj piękna.- przyglądał mi się.

 - Przyznam się bez bicia, że nic nie ugotowałam. Miałam gościa.- bawiłam się nerwowo włosami.
 - Spokojnie uratowałem sytuacje. - zaśmiał się. - Zamówiłem pizzę na twój adres. Nie umiem gotować.- wszedł do domu.
 - To co wino?- zamknęłam za nim drzwi.
 - Nie piję.- usiadł na kanapie. - Miałem problemy.

 - Lepiej nie pytam.- odłożyłam wino do szafki.
 - Chloe masz może na jutro plany?
 - Nie.- uśmiechnęłam się.
 - Poszłabyś ze mną na rodzinny bal? Wiem głupio to brzmi.
 - Pewnie, że pójdę.- wstałam ponieważ usłyszałam dzwonek. - Ciekawe kto to.- otworzyłam drzwi.
  Do mojego mieszkaniu wbiegło paru mężczyzn z pistoletami ubrani w kamizelki kuloodporne.
  Wycelowali we mnie. Spojrzałam na Arona, który dostał strzał w ramię i upadł. Podbiegłam do niego. Mężczyźni otoczyli mnie i jeden z nim strzelił we mnie. Zemdlałam.

***

  Obudziłam się osłabiona w celi. Obok mnie leżał Aron. Wykrwawiał się. Podałam mu swoją krew, aby wyzdrowiał. Był nieprzytomny, więc nic nie będzie pamiętał. Zaczęłam się rozglądać. W pomieszczeniu było mnóstwo pajęczyn. Nagle Aron oprzytomniał.
 - Co jest?!- krzyknął i próbował złapać oddech.
 - Sama chciałabym wiedzieć.- wstałam i zaczęłam szarpać kraty.
 - Nie uda Ci się ich rozwalić. Spuszczam z ciebie powoli krew, dlatego jesteś taka słabiutka.- zaśmiał się i uderzył mnie w twarz.
 - Uważaj kolego.- Aron się na niego rzucił lecz ten zdążył odskoczyć. - Czego od nas chcesz?
 - Muszę coś wiedzieć o Pierwotnej.- wyjął nóż i wbił mi go w krtań.
 - Zabijesz ją.- chłopak natychmiast do mnie podszedł i spojrzał na szyję.
 - Spokojnie.- mężczyzna wyjął nóż a rana się zagoiła.
 - Co tu się dzieje? -popatrzył na mnie z przerażeniem i odsunął się w kąt.
 - Wytłumaczę wszystko.- powiedziałam i spojrzałam na odchodzącego mężczyznę.
  Naprzeciwko nas była jeszcze jedna cela i ktoś siedział w jej kącie. Przyglądałam się.
 - Vespiano ty żyjesz?- podeszłam do krat.
 -  Sarah.- wydukał. Widziałam, że cierpiał z bólu.
 - Mam rozumieć, że ona cię ożywiła?- szarpałam kraty coraz bardziej.
 - Tak. Błagam uwolnij mnie.- cały czas się dusił.
 - Obiecuję, że pomogę. Christian mówił mi niedawno, że mogę się z nim porozumiewać telepatycznie. Spróbuje to zrobić.- usiadłam w kącie i próbowałam się wyciszyć.
 - Chloe.- usłyszałam głos. Obudziłam się w tej wizji na polanie.  W oddali widziałam siedzącą na kocu młodą parę z dzieckiem w ręku. To była moja mama i Christian. Podeszłam.
 - O co tu chodzi?- usiadłam obok nich.
 - To twoja wizja.- odpowiedział Chris. - Co się stało?
 - Zostałam porwana razem z moim przyjacielem. Jest tu z nami Vespiano. Pomóżcie nam.- patrzyłam raz na niego, a raz na dziewczynkę w rękach mojej matki.
 - Uwolnię cię.- pogłaskał mnie po policzku.- Choćby za cenę życia.- przytulił mnie i się obudziłam.

***Oczami Christiana***

 - Mamy problem.- oprzytomniałem.
 - Co się stało?- pytała z niepokojem Rosica.
 - Chloe została porwana. Tylko nie wiem, gdzie się znajduję. Potrzebujemy wiedźmy, która rzuci zaklęcie lokalizujące.
 - A może być Jay?- spytał Sam.
 - Tak.
  Sam sprowadził Jay'a. Po godzinie się zjawił.
 - Musimy odnaleźć Chloe. - Sinedd powiedział i próbował uspokoić przerażoną Amber.
 - Potrzebuję mapy i jakąś rzecz blondyny.- zaśmiał się.
 - Ja coś mam.- Vee pobiegła szybko poszukać torebki. Po chwili wróciła z pierścionkiem. - Chloe zapomniała go kiedyś ode mnie zabrać.
 - Masz mapę.- podała ją Rosica.
 - Zaczynajmy. - Jay skupił uwagę na świecach, które się zapaliły. Rozłożył mapę i z cisnął pierścionek dziewczyny w dłoniach. - Phasmatos Tribum, Nas Ex Veras, Sequitas Sanguinem- cały czas powtarzał te słowa.
 - Oby się udało.- szepnęła Rosica. 
 - Znalazłem. Wasz cel to Nowy Orlean.
 - Czyli wycieczka.- Vee złapała za rękę Sam'a. - Idziemy się spakować.

***Oczami Amber***

   Na następny dzień znaleźliśmy się w Nowym Orleanie. Miasto tętniące życiem. Zatrzymaliśmy się w hotelu. Christian cały czas mi się przyglądał. Rosica wraz z Sam'em oraz Vee poszli szukać Chloe.
 - Brudna jestem?- zaśmiałam się.
 - Po prostu bardzo ją przypominasz.
 - Wiem. Ja i Rosica to jak dwie krople wody.
 - Nie Rosicę tylko Nikolinę.
 - Kogo?
 - Wasz przodek.- usiadł obok mnie i złapał moją dłoń. - Pokaże Ci.
  Widziałam wizję Christiana. Była bardzo realistyczna. Rozmawiał z kobietą wyglądającą jak ja.



 
 -  Czemu w ostatniej wizji uciekała?- ocknęłam się.
 - Przede mną. Dowiedziała się, że jestem wampirem.
 - Bardzo ją kochałeś?
 - Najbardziej na świecie.

 -  Uroczo z twojej strony.- spojrzałam w jego oczy.
 - Jesteś taka jak ona.- przybliżył się do mnie.

 - Mam nadzieję, że to komplement.- zamotałam się. Nie wiedziałam co zrobić.
 - Ależ oczywiście.- pocałował mnie.

 -  Christian.- odsunęłam się.
 - Wybacz jeśli Cię przestraszyłem. Nie chciałem.
 - Powinnam iść poszukać reszty.- wybiegłam z pokoju.


***

 - Chloe.- szturchnął mnie Aron.
 - Przepraszam, ale jestem taka słaba. Musiałam się przespać.- próbowałam się podnieść. - Veso żyjesz tam?
 - Jeszcze tak. Powiedz, że ktoś nas uratuję.
 - Spokojnie przyjdą po nas.- po tych słowach wszedł nasz oprawca.
 - Kto pierwszy idzie na mój stół operacyjny?- zaśmiał się głośno.
 - A mogę ja?- weszła Rosica.

 - Niech zgadnę wampir?- wyjął z kieszeni strzykawkę z werbeną.
 - Tato mam postęp w badaniach.- niespodziewanie weszła jakaś dziewczyna.
 - Córeczko to nie najlepszy moment. Uciekaj.
 - A gdyby tak coś się jej stało?- Rosica rzuciła się na dziewczynę.

 - Proszę nie rób jej krzywdy.- klęknął.
 - To wypuść Chloe.
 - Kochanie.- wydukał ostatkiem sił Vespiano.
 - Nie wierzę.- rzuciła dziewczynę w kąt. Zdezorientowała się. Podbiegła do celi próbując wyrwać kraty, ale córka mężczyzny, który nas porwał wstrzyknęła jej werbenę.

***Oczami Rosici***

- Hej wstawaj!- Chloe rzuciła we mnie małym kamyczkiem. Byłam w klatce naprzeciwko niej razem z Veso.
 - Podała mi werbenę. Zabiję ją.- podeszłam do krat i zaczęłam krzyczeć. - Nie wiecie z kim zadzieracie! Mam ponad 500 lat i nie raz spotykałam takich jak wy!- zakręciło mi się w głowie i upadłam.
 - Spokojnie skarbie.- Veso położył się obok mnie.

 - Nie mam już siły.- zaczęłam coraz bardziej słabnąć.
 - Spokojnie jesteśmy tu razem i to jest najważniejsze.

 - Tak bardzo cię kocham.- zaczęłam go całować.

 - Czyli na to masz jeszcze siły?- zaśmiała się Chloe.
 - Oj cicho.- odpyskowałam.
  Vespiano szybkim ruchem zerwał ze mnie bluzkę. Brakowało mi jego dotyku. Tak bardzo za nim tęskniłam. Rozerwałam jego T-shirt. Chłopak rzucił mnie na ścianę.


 - Nie przeszkadzamy?- wbiegł ze śmiechem Christian rozwalając kraty z naszych celi.
 - Zły moment.- zdjęłam z Pierwotnego marynarkę i ubrałam na siebie.
 - Co ty robisz?- spojrzał na mnie.
 - No co? Moja bluzka leży rozerwana w kącie, a ja nie pójdę na samym staniku.- złapałam Veso za rękę i wyszliśmy ostrożnie przez rozwalone drzwi.
  Christian pomógł wstać Chloe i Aronowi. Wyprowadził nas bezpiecznie z tego więzienia. W końcu ja i Vespiano możemy być razem. Na zawsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz