piątek, 24 czerwca 2016

Rozdział XIV

***

 - Chloe wstawaj!- Christian próbował mnie obudzić.
 - Co się stało?- złapałam się za głowę.
  Moi przyjaciele byli przerażeni. Wszystko w domu było porozwalane. Kosma przesadził. Porwał Nikolinę i jej sobowtóry. Musimy obmyślić jakiś plan.

 - Więc co na razie wiemy?- wstałam z trudem.
 - Wiemy, że mężczyzna, który wtedy Cię porwał pracował dla Gabrielle.- Christian się rozglądał.
 - Czyli ona żyje.- głośno westchnęłam.
 - Zaraz, zaraz. - Luke wstał szybko z kanapy. - Skoro krew protoplasty sobowtórów może dać Pierwotnym odporność na kołek z białego dębu i więcej mocy to pomyślcie co Kosma zrobi dodatkowo z dwoma sobowtórami.
 - O co chodzi?- zamotałam się.
 - Krew sobowtóra może stworzyć Pierwotnych. Kosma chcę stworzyć armię.- spojrzał na mnie z przerażeniem Christian.
 - Nie wyczuwam Rosici nigdzie w pobliżu.- wbiegł Veso. - To nasze połączenie nie jest za bardzo pomocne. Jedyne to odczuwam to jej przerażenie.

 - Już po nas.- powiedział łamiącym się głosem Luke.
 - Chloe dacie radę. - Vee podeszła i mnie przytuliła. - Jesteście wampirami. - próbowała podnieść nas na duchu. - Nie możecie się poddać.

 -  Ona ma rację.- Chris uśmiechnął się do Vee.
   Nagle usłyszałam męski krzyk. Pobiegliśmy szybko do źródła wrzasku. To był Sam. Siedział w kącie kuchni we łzach trzymając nóż przy swojej szyi.
 - Kochanie.- Vee podbiegła i wzięła ostrożnie nóż po czym nad nim uklękła. - Co jest?
 - Ona nie żyję.- nie mógł powstrzymać łez.
 - Sam kto!?- Vee wrzasnęła.
 - Moja babcia.- skulił się na podłogę. - Zabierzcie mnie stąd. Muszę wrócić.- nie mógł złapać oddechu.
 - Chloe muszę wrócić z Samem do Wilford. - przytuliła chłopaka.

 - Rozumiem.- również go przytuliłam. - Sam wszystko się ułoży. Będzie jak dawniej.- pocieszałam chłopaka.
   Pomogliśmy spakować się Samowi i Vee. Przykro mi z powodu takiej straty. Chciałabym pojechać na pogrzeb. Babcia Sama zawsze dbała o przyjaciół swojego ukochanego wnuczka. Była złotą kobietą.
   Następnego dnia Sinedd zawiózł ich na lotnisko. Zresztą sam postanowił wrócić do Irlandii. Ma do czego wracać. Czeka tam na niego Ray. Sarah gdzieś zniknęła. I zostaliśmy zupełnie sami.
 - To co ruszamy?- zaczęłam ubierać kurtkę.
 - Dokąd?- spytał Luke.
 - Szukać dziewczyn.- szłam w stronę drzwi.
 - Nie mamy szans z Kosmą. Jesteśmy tylko ty, ja i Chris. - spojrzał na Pierwotnego.
 - Mam świetną nowinę.- Christiana przepełnił entuzjazm. - Mamy po swojej stronie Pierwotnego.
 - Ile was było?- spytałam śmiejąc się.
 - Trzech, a razem z tobą czterech.
 - To gdzie jest ten wampirek?- Luke parsknął. - Oby nie okazał się taki jak Kosma.- zagroził.
 - Spokojnie. On jest bardzo specyficzny.- zaczął chodzić po pomieszczeniu. - Ma niezwykły dar.
 - Czy każdy Pierwotny ma jakiś specjalny dar?- spytałam zaciekawiona.
 - Owszem. Ja mogę wydawać na świat potomstwo, Kosma potrafi pozbawić zmysłów każdego, a Octavius panuje nad żywiołami.
 - Niezła ekipa.
 - Witam.- stanął w moich otwartych drzwiach na szerz jeden z Pierwotnych. - Czy mogę wejść?
 - Wejdź.- powiedziałam niechętnie.

 - Jestem Octavius.- wyciągnął dłoń w moją stronę. - Ty pewnie jesteś ta słynna Chloe. Pierwotne dziecko.- przyglądał mi się.
 - Tak to ja.- uścisnęłam jego dłoń.
 - Więc co wam zrobił Kosma? Słucham.- usiadł wygodnie na kanapie.

 -  Porwał Nikolinę.- Christian spoważniał. - I jej sobowtóry.
 - A więc misja ratunkowa. Piszę się na to.

 - Tylko tego nie popsuj.- warknęłam.
 - O to się nie bój kochanie.- skupił uwagę na doniczce stojącej na parapecie. Był tam kwiat kompletnie uschnięty. Każdy ma prawo zapomnieć o podlewaniu. Jedno spojrzenia Octaviusa i kwiat odżył.
 - Jestem pod wrażeniem.- uśmiechnęłam się.

 - Ruszajmy.- wstał szybkim ruchem.
 - Nie wiemy gdzie są.- Chris podszedł do Octaviusa i poklepał go po ramieniu. - Musimy rzucić zaklęcie lokalizujące.
 - Znam kogoś kto nam pomoże.- odwrócił się w stronę okna. - Oboje znamy Chris.
 -  Kogo?- pytałam zniecierpliwiona.

 - Ciebie.- odwrócił się szybkim ruchem i posłał mi zalotny uśmieszek.
 - Nie jestem wiedźmą.- byłam zakłopotana.
 - Ty nie, ale twoja prababka tak.- Christian do mnie podszedł. - Nasza rodzina pochodzi z dawnego sabatu czarownic. Możesz zabrać jej moc.
 - Ale ona nie żyje.- usiadłam z wrażenia.
 - I to jest ten plus. Łatwo pójdzie. Pójdziemy na cmentarz i odprawimy parę modłów nad jej grobem.- zaśmiał się. - W końcu ją odwiedzę.
  Już nic nie rozumiałam. Chris wyjaśnij, że moja prababcia praktykowała magię natury tak jak pozostali moi przodkowie. Tylko moja babcia nie mogła uwierzyć w swoją moc i nigdy jej nie odkryła. Mój ojciec uważa, że mogę użyć magii prababki. Robi się coraz ciekawiej.
  Kiedy się ściemniło ruszyliśmy na dawno zapomniany cmentarz. Wszystkie groby były zniszczone. Potwornie wiało. Atmosfera jak w horrorach. Jako najpotężniejsza istota na ziemi nie powinnam się bać. Prawda?
 - To co dajemy czadu.- Octavius skupił się nad grobem i uniósł nad nim obie ręce. Po chwili ziemia zaczęła zmieniać się w bardzo płynne błoto, po czym w wodę i ostatecznie wyparowała. Przed naszymi oczami było widać tylko szczątki.
 - Widzę, że pracowałeś nad mocą.- Chris posłał swoje dumne spojrzenie w stronę przyjaciela.
 - Kiedy ty i Kosma szukaliście miłości, ja zajmowałem się właściwymi rzeczami.- oparł się o grób stojący obok.
 - Zaczynajmy. Potrzeba ognia. - mój ojciec się rozglądał.
 - Załatwione.- Octavius wskazał palcem na drzewo, które natychmiast stanęło w płomieniach.
 - Chloe naucz się pierw tego zaklęcia.- Chris podał mi kartkę. Po chwili już je umiałam.
 - Gotowe.- stanęłam nad szczątkami. Rozłożyłam ręce i weszłam w stań skupienia. - Oribos turai manecsitus. Orbiem. Oribos turai. - powtarzałam coraz głośniej i pewniej. Zerwał sie ogromny wiatr i towarzyszyła mu burza. Pioruny co chwilę gdzieś uderzały. Nagle wszystko ucichło.
 - Szybko rzuć zaklęcie. To jest to drugie na kartce. Używała go twoja prababcia
 - Où tu fuis A pouvoir la trouver,. Yonn souri nan zeb. - zaczęłam widzieć obrazy. Przelatywały mi twarze Rosici, Amber i Nikoliny przed oczami. Kosma trzyma je w jakimś starym hangarze. - Znalazłam.- pobiegliśmy w wyznaczone miejsce.
 - Kosma.- krzyknął Christian.
 - Witajcie.- zeskoczył z dachu i przybrał wampirzą formę.

 -  Pożałujesz. - powiedział Chris. Na jego twarzy zaczęły pojawiać się żyły.

 - Oddaj mi przyjaciółki. - Octavius i ja również się wściekliśmy.


 - Robi się zabawnie.- z zakamarków zaczęli wychodzić słudzy Kosmy. - Brać ich!- krzyknął.
  Christian i ja walczyliśmy z nimi. Patrząc na Octaviusa widziałam, że ma jakiś plan. Zwabił do siebie większość z tym wampirów. Jego oczy zapłonęły niczym żywy ogień. Wokół niego utworzył się ogromny kłąb ognia, który po chwili wybuchł. Spalił poddanych Kosmy i rozwalił hangary dookoła.

  Kosma patrzył z przerażeniem na dawnego przyjaciela.Widać, że się go bał. Zaczął podchodzić do Octaviusa powoli.
 - Bracie.- powiedział z przerażonym tonem.
 - Wypuść Nikolię i jej sobowtóry.
 - A gdybym powiedział, że nie żyją?- zaczął się głośno śmiać i nagle się wycofał.
 - Jeśli je zabiłeś to wyrwę Ci serce.- Christian rzucił się na Kosmę.
 - O ile ja nie zrobię tego pierwszy. Na razie żyje tylko Nikolina. Ale nie na długo.- Kosma popchnął go na mnie.
 - Jak mogłeś. Dobrze wiesz, że Rosica była ważna dla Christiana.- Octavius wpatrywał się w niego z pogardą.- Pożałujesz.- chłopak uniósł dłoń w stronę Kosmy. Z gardła Pierwotnego zaczęła wylewać się woda.
 - Zniszcz go.- uspokajałam ojca, który zalał się łzami.
  Octavius podszedł bliżej Kosmy. Złapał jego głowę i spojrzał w oczy. Mężczyzna zaczął płonąć. Bardzo wrzeszczał. Zasłużył na śmierć.
 - Proszę.- błagał.- Christianie dobrze wiesz, że potrzebuje krwi Nikoliny. Chcę nas uratować. - Octavius natychmiast ugasił ogień.
 - Zabierz mnie stąd.- Chris się załamał. Złapałam go za rękę i uciekliśmy.

 ***Oczami Octaviusa***
 - Powinienem sprawić abyś cierpiał.- zagroziłem.
 - Nawet nie wiesz ile mamy wspólnego. Oboje uwielbiamy zemstę.- otworzył jeden z hangarów.  Leżały w nim ciała Rosici i Amber. - Pozwolę Ci je zabrać. 
 - A gdzie haczyk?
 - Powiem tak. Darowałem Nikolinię życie, a ona w zamian obiecała dawać mi swoją krew. Od teraz nasza dawna ukochana jest mi lojalna.- zaśmiał się. - Będzie ciekawie.- uciekł.
   Zabrałem dziewczyny do reszty. Vespiano i Luke siedzieli przy Amber i Rosicę. Za to Christian zamknął się w pokoju. Było słychać, że robi tam niezły bałagan, a Chloe właśnie wybierała się na samolot do Wilford. Jedzie na pogrzeb babci swojego najlepszego przyjaciela.

 ***

 - Hej Vee i jak Sam?- zadzwoniłam do przyjaciółki. Właśnie lądowałam w Londynie.
 - Nie za dobrze. Z nikim nie rozmawia.- usłyszałam jej łamiący głos.
 - Zaraz będę w Wilford i będzie dobrze.
 - Kylie też będzie?- zapytała.
 - Zapomniałam.- krzyknęłam zrzucając torebkę na ziemię.
 - Miała Cię odwiedzić w Nowym Orleanie.
 - Muszę zadzwonić do Octaviusa. Niedługo będę. Pa kochana.- rozłączyłam się.
  Miała odwiedzić mnie kuzynka. Miesiąc temu jej rodzice zmarli w wypadku. Błagała mnie, abym ją przygarnęła. Nie miała nikogo oprócz mnie i mojej matki, a teraz zostałam jej tylko ja. Mimo, iż ma 16 lat jest bardziej ogarnięta, niż nie jeden dorosły.
 - Mam prośbę.- zadzwoniłam do Octaviusa. - Powinna być u mnie w domu niedługo moja kuzynka. Proszę Cię zajmij się nią.
 - Maleńka.- zakpił ze mnie. - Nie jestem żadną pieprzoną wampirzą niańką.
 - Nie udawaj takiego dupka. Zrób raz w życiu coś dobrego. - nalegałam.
 - Zajmę się nią tylko dziś. Rozumiesz?- warknął.
 - Dziękuje Ci bardzo.- odetchnęłam. - Ona nie wie nic o żadnych wampirach, więc nie wychylaj się.
 - Jasne.- natychmiast się rozłączył. 
  Spotkałam się z Vee przy moim starym domu. Wraca dużo wspomnień. Brakuje mi jedynie rodziny. Tak bardzo chciałabym znów przytulić matkę i powiedzieć jak bardzo ją kocham.
 - Cześć.- Vee nagle złapała mnie za ramię. - Co ty taka zamyślona?
 - Wspominam.- wpatrywałam się w dom.
 - Mogę z tobą?- złapała mnie za dłoń. - Zupełnie jak dawniej.- uśmiechnęła się.
 - Chcę dawnego życia.- zaczęłam płakać. - Marzę aby budzić się z myślą ,że spotkam przyjaciół. Ciebie, Sama, Ryana.- zaszlochałam. - A nawet Evelyn. A to wszystko zostało mi odebrane.
 - Nie możesz się poddać.- przytuliła mnie. Dasz radę. Jesteś silna i nie dlatego, że jesteś jakimś cholernym wampirem, ale dlatego bo się taka urodziłaś. Dla mnie jesteś i będziesz człowiekiem.
 - Vee nawet nie wiesz ile dla mnie znaczysz.- otarłam łzy. - Ale niestety też kiedyś umrzesz.
 - Nawet wtedy cię nie opuszczę.- zaśmiała się.

***Oczami Octaviusa***

  Ta zgraja rozwydrzonych wampirów zaczyna mnie wkurzać. Vespiano i Lucas cały czas ubolewają nad ciałami tych dziewczyn. Każdy kiedyś umrze. Na wszystkich przyjdzie pora. A Christian nie wychodzi z pokoju. I jest u niego niewyobrażalnie cicho. Jako przyjaciel, a właściwie prawie brat powinienem mu pomóc, lecz wiem, że on z tego wyjdzie.
  Jako iż czułem się samotnie zatopiłem się w alkoholu. Choć źle tak pić samemu. Dostałem zadanie od tej małej blondyneczki. Od dziś nazywajcie mnie "odlotową Pierwotną niańką do nastolatek". A wiem jak młodzież potrafi być uparta oczywiście ze swojego przykładu.
  Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Szybkim ruchem poprawiłem włosy i schowałem alkohol. Nie będę dawać złego przykładu dzieciom, która będzie niegdyś podporą naszej przyszłości. Otworzyłem drzwi. Stała w nich zgrabna, brązowowłosa dziewczyna. Jej spojrzenie mówiło, że nie spodziewała się mnie w tym domu tylko jej kuzyneczki.
 - Gdzie Chloe?- zapytała zniecierpliwiona.

 - Wróci. Uwierz, że nie zostawiłaby Cię ze mną na długo.- przepuściłem ją w drzwiach.
 - To kim jesteś? Jej chłopakiem?- odłożyła walizkę.
 - Błagam Cię.- zacząłem się śmiać.
  Nagle zbiegł Chris.
 - Kto to?- zapytał.
 - Kuzynka Chloe.- podeszliśmy bliżej do dziewczyny.

 - Czemu u niej w domu są sami chłopcy?- parsknęła śmiechem.
 - Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Co chcesz robić?
 - Przystojniaczku umiem sama o siebie zadbać.- spojrzała w moje oczy.
 - Przykro mi, ale twoja kuzynka wyznaczyła mnie jako twoją opiekunkę.- z cisnąłem jej ramie. - I nigdzie nie pójdziesz beze mnie.
 - To gdzieś mnie zabierz. Nie chcę się nudzić.- nalegała.
 - No dobrze znam ciekawe miejsce. Niedaleko jest bar, który może Ci się spodobać.- pociągnąłem ją do wyjścia.

 ***Oczami Kylie***

  Ten chłopak jest fantastyczny. Taki niegrzeczny. Pewnie ma dziewczynę bo w końcu wystarczy na niego spojrzeć. Ideał.
  Zabrał mnie do baru parę przecznic od domu. Było w nim mnóstwo ludzi i rozlewający się alkohol. Kiedy weszliśmy kobiety automatycznie zwróciły wzrok na mojego nowego kolegę. Ich spojrzenie mówiły jedno. Miały ochotę dobrać się do niego, lecz on nie zwracał na nie uwagi. Zaprowadził mnie do baru i zamówił dwie tequilę.
 - Nie wiem czy powinnam pić.- rozglądałam się nerwowo.
 - Dlaczego? Jesteś pod moją opieką.- wypił jednym łykiem alkohol.
 - Po prostu nie znamy się. A ja..
 - A ty myślisz, że mogę coś Ci zrobić?- wtrącił się. - Nie należę do takich typów.
 - Wybacz.- wypiłam swoją tequilę.
 - Masz spust maleńka.- zaśmiał się. - Zatańczymy?- złapał mnie za dłoń.
 - Nie umiem tańczyć.- przyglądałam się chłopakowi.
 - Nauczę Cię.- pociągnął mnie na parkiet.

 - Dobrze.- nasze dłonie się jakby przyciągały.
   Mimo iż muzyka była szybka my tańczyliśmy wolno. On wydawał się taki miły i opiekuńczy. Pod tą maską twardziela kryję się złoty chłopak.
 - Jakby co to możesz mnie o wszystko pytać.- pomógł zrobić mi piruet, który w moim wykonaniu wyglądał bardzo pokracznie i potem przyciągnął mnie do siebie. Byliśmy bardzo blisko.
 - To jak Ci na imię?- szepnęłam.
 - Octavius.- powiedział to niskim, zalotnym głosem.
 - Gustownie.- przegryzłam wargę.

 - Jesteś niesamowita Kylie.- słyszałam jak jego oddech przyśpieszył.
 - Dziękuje.- uśmiechnęłam się i oddaliłam od chłopaka. - Powinniśmy wrócić jest już późno.
 - Chciałaś zabawy.- podszedł do baru i tym razem wziął butelkę szkockiej i się z niej napił, po czym podał ją mi.
 - Wiesz, że chcesz upić niepełnoletnią.- zaczęłam szybko pić.
 - Wiem.- zabrał mi butelkę. - Powoli, nie chcę Cię wlec do domu.- zaśmiał się.
  Po jakiś trzech godzinach zebraliśmy się, aby wrócić. Byłam kompletnie pijana, a Octavius trzymał mnie jak tylko mógł. Jestem tu tylko na parę dni, a nie chcę od niego odchodzić.
 - I co dobrze się bawiłaś?- wypił resztki szkockiej, którą ze sobą zabrał i szybkim ruchem rozbił ją do mur.
 - Zobaczymy. Jeśli będę coś jutro pamiętać znaczy, że było do bani.- cały czas się szczerzyłam.
 - Już jesteśmy.- wskazał na dom.
 - Octaviusie.- złapałam go za ramię. - Będę tęsknić kiedy wyjadę.
 - Obiecuję, że jeszcze się spotkamy. - przytulił mnie.

 - Czekaj.- spojrzałam na telefon, który dzwonił, ale nie zdążyłam odebrać. Miałam 30 nieodebranych połączeń od Chloe. Octavius również miał podobnie. - Powinnam oddzwonić.
 - Ja to zrobię. Ty nie jesteś w stanie.
  Chłopak odprowadził mnie przed drzwi mojego pokoju.
 - Nie wejdziesz?- zapytałam chcąc rozebrać jego kurtkę, lecz mnie powstrzymał.
 - Powinnaś w tym momencie akurat być sama.- otworzył drzwi od mojego pokoju. - Dobranoc.
 - Dobranoc.- spojrzałam głęboko w jego oczy i wycofałam się do sypialni.


***Oczami Octaviusa***

 - No co się stało?- zadzwoniłem do Chloe.
 - Zabije Cię ty niekompetentny idioto. Co zrobiłeś Kylie!?- wrzeszczała. - Nie odbiera ode mnie telefonu. Jak wrócę to obiecuję, że wyrwę Ci serce.
 - Daj mi telefon.- podszedł do mnie Christian i mi go wyrwał. - Córko.- zaczął. - Octavius cały wieczór spędził z Kylie na kawie.- puścił do mnie oczko. - Dbał o nią. Nie musisz się martwić. Ona właśnie śpi. Jest bezpieczna.
 - Martwiłam się.- zaczęła płakać.
 - Kochanie.- uspokajał Chloe. - Wierz mi. Akurat ten Pierwotny nie zrobiłby jej krzywdy.
 - Czemu tak uważasz?
 - Gdybyś wiedziała jak oni na siebie patrzą. - zaczął się śmiać.
 - Dość tego staruchu.- również parsknąłem śmiechem i wyrwałem telefon z rąk Chrisa. - Chloe nie zrobię jej krzywdy.
 - Dbaj o nią.- powiedziała uroczo. - Dobranoc.
 - I jak Chris już dobrze się czujesz?
 - Musiałem się porządnie wyżyć na meblach. Utrata ukochanych dla mnie osób nie jest najlepszą wiadomością.- odwrócił się i szedł w stronę swojej sypialni. - Nie zrób krzywdy tej dziewczynce.
 - Nie zrobiłbym nigdy.- powiedziałem pewnie.
 - Czyżbyś pierwszy raz w życiu się zakochał? Masz ponad 1000 lat.- posłał mi dumne spojrzenie.
 - Skąd mam wiedzieć skoro nigdy nie zaznałem miłości.- wszedłem do mojego pokoju, umyłem się i poszedłem spać.

***

 - Witaj Chloe.- Vee mnie obudziła. Była już ubrana w czarną kloszowaną sukienkę i buty na wysokim obcasie. Jej włosy były upięte w luźnym nieładzie. Makijaż miała w odcieniach nude.
 - Już wstaje.- westchnęłam.
 - Coś Cię trapi?- wyjęła z mojej szafy ubrania, które mam ubrać na pogrzeb.
 - Martwię się o Kylie.
 - Przecież jest z Christianem. A o Octaviusa nie musisz się martwić.
 - On serio jest zły.- weszłam do łazienki obok mojej dawnej sypialni i otworzyłam drzwi na szerz, aby móc rozmawiać z Vee. Zaczęłam się przygotowywać.
 - Bo jest wampirem?- Vee oparła się o futrynę w wejściu.
 - Jest zły, ponieważ jest Pierwotnym wampirem. Jest niebezpieczny dla naiwnej szesnastolatki.
 - Ale w końcu ona kiedyś odjedzie i będzie spokój.
 - Wracasz ze mną do Nowego Orleanu?- zaczęłam się malować i układać włosy.
 - Przykro mi, ale nie. Zostanę z Samem i w końcu mam tu rodzinę. A i tak za parę dni zaczyna się szkoła. Wakacje się niestety kończą.
 - No tak. Dasz wiarę ile się wydarzyło przez ostatnie miesiące?
 - Nie mogę uwierzyć.- Vee zaczęła ubierać biżuterię. - Ryan umarł poświęcając się dla mnie i musimy go jakoś odzyskać.
 - Za wszelką cenę.- przytaknęłam.
 - Poznaliśmy wampirzycę Rosicę i Christiana, którzy kompletnie namieszali w naszym życiu, sobowtóry, które okazały się być jakąś luką w naturze.- zaśmiała się. - I na sam koniec moja najlepsza przyjaciółka została wampirem, ale nie byle jakim tylko Pierwotnym.
 - Ciekawie to brzmi z twoich ust.- zakończyłam temat wychodząc z łazienki.
 
  Miałam na sobie ciemną czerwoną sukienkę, wysokie obcasy oraz ubrałam naszyjnik mojej matki. Włosy pokręciłam. Makijaż miałam również w odcieniu nude jak Vee.
  Zamówiłyśmy taksówkę, która zawiozła nas pod kościół. Zapłaciłyśmy za przewóz i wyszłyśmy.
 - Spóźniłyśmy się oczywiście.- Vee próbowała biec w szpilkach na cmentarz, który był za kościołem.
 -  Czemu mnie to nie dziwi?- pomogłam jej. Stanęłyśmy obok Sama. Był bardzo zdruzgotany.


 - Biedny Sam.- posmutniałam. - Dobrze, że chociaż pojawił się na pogrzebie, a nie jak ja. Samolubna córka, która po wyłączeniu człowieczeństwa nawet nie pożegnała matki.
 - Chloe nie wiń się.- pocieszyła mnie przyjaciółka. Nagle zadzwonił jej telefon. To była Evelyn. - Po co dzwonisz?-zaczęła.
 - Pomocy!- krzyczała. Było słychać, że stało się coś poważnego.
 - Musimy jej pomóc.- Vee nalegała.
 - Chcesz zwiać z pogrzebu?- rozglądałam się.
 - Proszę Cię. Może i za nią nie przepadamy, ale była ważna dla Ryana. Chociaż to zaakceptuj.
 - Dobrze.- wzięłam Vee za rękę i pobiegłam do domu Evelyn.

***Oczami Octaviusa***

 - Chris!- zacząłem krzyczeć.
 - Co jest tak ważne, że musisz się wydzierać o 8 rano?- wyszedł z pokoju wściekły.
 - Gdzie moje torebki z krwią?- podbiegłem do Christiana i przycisnąłem go do ściany.
 - Bądź ciszej. Kylie śpi.- próbował się wyrwać, lecz rzuciłem go szybki ruchem znów na ścianę, w której zostało duże wgniecenie.
 - Nigdy mnie nie uciszaj.- puściłem go.
 - Chłopcu co jest?- wyszła z pokoju obok zaspana Kylie.
 - Nic takiego.- wkurzony minąłem Kylie na schodach i zszedłem na parter.
 - Octavius!- krzyknęła i zbiegła za mną. - Co się dzieje?
 - Nie powinnaś się ze mną zadawać.
 - Proszę Cie nie odtrącaj mnie.- przytuliła mnie i zalała się łzami.

 - Przy mnie nie jesteś bezpieczna.
 - Czemu tak uważasz?- spojrzała w moje oczy. - Myślałam, że zależy Ci na mnie.
 - Przykro mi.- odepchnąłem ją lekko i odszedłem.

***Oczami Kylie***

  Wybiegłam z domu. Nie znałam Nowego Orleanu, więc nie wiem, gdzie mam iść. Błąkałam się dość długo po uliczkach cały czas płacząc. Trafiłam na pobliski cmentarz. Weszłam do otwartego grobowca i tam w końcu mogłam być sama. Postanowiłam zadzwonić do Chloe.

 -  Hej mała.- odebrała.
 -  Błagam wróć.- nie mogłam złapać oddechu.
 - Co się dzieje ?
 - Octavius złamał mi serce.- zaczęłam głośno szlochać.
 - Obiecuję, że jutro będę z powrotem. Bądź dzielna i porozmawiaj z Christianem.

***Oczami Christiana***

  Byłem na poszukiwaniach Kylie, lecz na próżno. Pod wieczór wszedłem do pokoju Octaviusa, gdyż długo nie wychodził. Zamurowało mnie. To co tam zobaczyłem było potworne. Leżało parę rozerwanych ciał. A jak widać on był bardzo z siebie zadowolony.


 -  Octaviusie zaniechaj swoich poczynań.
 - Jakże przybył szlachetny Christian.- zaśmiał się.
 - Przez ciebie ta dziewczynka uciekła.- złapałem go za szyję. - Idź ją znaleźć!- wrzasnąłem.
 - Nie musi.- nagle w drzwiach stanęła Kylie. Zauważyła zwłoki. Przerażona zaczęła uciekać.
 - Kylie!- Octavius rzucił się za dziewczyną.

***

   W końcu wróciłam do domu. Wchodząc na podwórko zauważyłam wybiegającą z krzykiem Kylie. Natychmiast ją złapałam.
 - Co się dzieje ?
 - Uciekajmy.- nalegała i płakała. - Octavius to jakiś potwór.
 - Co zrobił? Skrzywdził Cię? - uspokajałam dziewczynę, kiedy podszedł Octavius.
 - Kylie wszystko wytłumaczę.
 - Odejdź!- wrzeszczała.
  Chłopak złapał z całej siły Kylie, aby nie mogła się wyrwać. Spojrzał jej w oczy. Użył na niej perswazji.
 - Zapomnij o tym co widziałaś. Po prostu wróciłaś do domu i spędziłaś miło ze mną czas.- patrzył na nią i gładził jej policzek. - A teraz idź spać. - dziewczyna wykonała jego polecenie.
 - Zależy Ci na niej.- podeszłam do wampira.
 - Z czego to wywnioskowałaś?- zaśmiał się.
 - Widzę jak na nią patrzysz. Z chęcią byś się na nią rzucił.- szłam w stronę domu. - Chyba, że zrobiłeś już to dawno.
 - Uważasz, że mógłbym się przespać z dziewczynką? Mam ponad 1000 lat i w życiu nie miałem dziewczyny. Więc nie mniej mnie za takiego podłego.
 - 1000-letni prawiczek.- parsknęłam śmiechem. - Wybacz. Doceniam, że jesteś w niej zakochany, ale spróbuj zrobić jej krzywdę, a gorzko tego pożałujesz.- weszłam do domu.

***Oczami Kylie***

  Octavius to potwór. Nie mam pojęcia co chciał zrobić, ale chyba zahipnotyzować. Muszę dowiedzieć się czegoś wiecej. Usiadłam do komputera i zaczęłam wpisywać różne frazy.
 - Czym ty jesteś.- mówiłam do siebie.
 - Porozmawiamy?- nagle wszedł Octavius.
 - Tak.- szybko wyłączyłam stronę internetową.
 - Ukrywasz coś?- podszedł bliżej mnie.
 - Nie. No co ty. - zaśmiałam się, aby go zmylić.
  Cały czas próbowałam go zwodzić. Muszę dowiedzieć się o nim całej prawdy. Nagle do pokoju weszła Chloe.
 - Kylie!- rzuciła mi się na szyję. - Jak miło znów cię zobaczyć.
 - Witaj kochana kuzynko. Octaviusie czy mógłbyś nas zostawić same?- zapytałam.
 - Oczywiście.- wyszedł.
 - Co o nim wiesz?- zamknęłam szybko drzwi.
 - Poznałam go niedawno a co?- widziałam, że się zmartwiła.
 - Może nie wiesz, że w jego pokoju jest mnóstwo trupów.
 - Żartujesz sobie. Musiałaś uderzyć się w głowę.- zaczęła się nerwowo śmiać.
 - Czym jest Octavius?

 - Kochanie.- gładziła mój policzek. - Jest człowiekiem.
 - Kłamiesz.- wzięłam scyzoryk, który miałam wyciągnięty do obrony przed Octaviusem i się nim zaciełam. - Więc też pewnie coś ukrywasz.
 - Kylie.- jej twarz zaczęła się zmieniać. Podbiegła do mnie.

 -  Pomocy!- zaczęłam krzyczeć. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy.
 - Cicho.- nagle stała się normalna. - Nie chciałam Cię przestraszyć.
 - Czym do cholery jesteś !?- byłam potwornie przerażona.
 - Wampirem.- powiedziała spokojnie.
 - Jak ?- usiadłam z wrażenia.
 - Christian mnie zmienił. Jest moim ojcem.
 - Od zawsze chciałaś go poznać.
 - Dokładnie. I okazał się być Pierwotnym wampirem. Tak samo jak Octavius.
 - Pierwotnym?- zdziwiłam się.
 - Pierwotny to pierwszy wampir jaki chodził po tej ziemi. Najstarszy.
 - Czyli Octavius jest dziadkiem?- westchnęłam po czym się zaśmiałam. - Ciekawą mam rodzinę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz