wtorek, 29 marca 2016

Rozdział IX

*** Oczami Rosici ***

  Razem z Veso szukaliśmy Chloe. Boje się, że mogła zrobić jakieś głupstwo. Oby nie naraziła nas wszystkich na niebezpieczeństwo.
 - Mam nadzieję, że nic się jej nie stało. - powiedział zaniepokojony Veso.
 - Musimy się spieszyć zaraz wzejdzie słońce. Jeśli dokończyła przemianę może być po niej.
 - Chloe ! - krzyknął.
 - Popytam ludzi czy jej nie widzieli. - podeszłam do grupki jakiś małolatów. - Hej mam pytanie.
 - Pytaj o co chcesz księżniczko. - powiedział jeden z nich.
 - Uważaj sobie jestem od ciebie starsza. - powiedziałam gardzącą. - Nie widzieliście może gdzieś blondynki trochę wyższej ode mnie? Była ładna i pewnie rozdrażniona.
 - Jeśli chodzi Ci o Chloe to poszła z naszym kolegą nad rzekę. - zaśmiał się. - Pewnie chciała się zabawić.
 - Boże. - powiedziałam pod nosem. - Dziękuje. Pa. - odeszłam.
 - Wiem gdzie ją dokładnie szukać. - stanął przede mną bardzo znajomy mężczyzna.


 - No proszę kogo my tu mamy. Witaj Christian.

 - Czułem, że się jeszcze spotkamy. Trochę czasu minęło. - zaśmiał się.
 - Gdzie Chloe? - podbiegł Veso.
 - Czyżby twój nowy wampir? - przyglądał się chłopakowi.
 - O czym on mówi Rosico?- Veso spojrzał na mnie.
 - To ty nie wiesz? Zaraz wszystko opowiem.
 - Nie waż się! - rzuciłam go na ziemię i zaczęłam dusić.
 - Jestem starszy kochanie. - złapał mnie i skręcił kark.

*** Oczami Veso ***

 - Coś ty zrobił? - podbiegłem do Rosici.
 - Spokojnie to chwilowo pozbawia wampira przytomności. Nie mógłbym jej zabić. Jest dla mnie bardzo cenna. Może się przejdziemy? - spojrzał na mnie.
 - Mów o co chodzi z tym nowym wampirem. - podszedłem i przycisnąłem go do drzewa.
 - Nie chcę cię zabić więc odejdź. - odepchnął mnie. - Twoja Rosica była w wielu krajach. Poznałem ją akurat w Paryżu. Przechadzała się z pewnym młodzieńcem. Był strasznie w niej zakochany. Nosił ją na rękach. Pewnego dnia oświadczył się jej. Mimo iż byli młodzi chcieli ślubu. Sam w życiu nie widziałem tak pięknej kobiety. W dzień jej ślubu spotkałem się z nią. Wtedy coś zrozumiałem. Ona miała dar. Niektóre wampiry taki posiadają. Jej był akurat zabójczy. Potrafiła rozkochać w sobie każdego mężczyznę. Wszyscy, z którymi była popełniali samobójstwo. Nie chciała mi uwierzyć. Poszła do narzeczonego, którego wcześniej zmieniła w wampira. Szli do ołtarza a ja wiedziałem, że to co jej powiedziałem dręczyło ją. Dlatego uciekła w czasie przysięgi małżeńskiej. On wybiegł za nią. Oczywiście musiałem się wtrącić. Jej narzeczony zaczął się na nią rzucać z pięściami. Był jak w furii, gdy powiedziała mu, że nie mogą być razem. Ostatecznie zdjął swój pierścień chroniący go przed słońcem na jej oczach i spłonął. Nie mógł znieść myśli, że stracił miłość. Od tamtej pory chciałem chronić Rosicę, ale uciekła. Szukałem jej aż do tej pory. - podszedł do leżącej wampirzycy z pogłaskał ją po policzku.
 - I co masz zamiar teraz zrobić?
 - Chcę, żeby była moja. - wziął ją na ręce. - Zadbam o nią.
 - Nie pozwolę ci na to. - patrzyłem na Rosicę leżącą w jego ramionach z przerażeniem.
 - Ona chcę miłości.
 - A niby skąd wiesz czego ona chcę?
 - Bo również mam dar. Potrafię wejść do czyjegoś umysłu, a gdy to zrobię dowiem się o najgłębszym pragnieniach człowieka.
 - Pozwólcie, że się wtrącę. - podbiegła Chloe i skręciła kark Christian'owi.

 - Chloe. - przytuliłem ją. - Skąd masz pierścień?
 - Niby jaki pierścień ?
 - No chroniący przed słońcem. - spojrzałem na jej dłonie.
 - Nie mam takiego Veso. Mogę przebywać na słońcu. - przeraziła się.
 - Szybko weźmy stąd Rosicę. I znajdźmy tego czarodzieja, który ożywi Vee.
 - Dobrze. - odparła.

***

Dokończyłam przemianę. Czuje się świetnie. Jakbym znów się urodziła. Tylko przeraża mnie to, że mogę przebywać na słońcu.
 - Hej wstawaj. - stanęłam nad leżącą na łóżku Rosicą.
 - Co za drań. Skręcił mi kark. Oczywiście jego stara sztuczka. - usiadła.
 - Opowiedział mi wszystko. - wtrącił się Veso.
 - To wy sobie wszystko wytłumaczcie a ja muszę gdzieś iść.
 - Zaraz, zaraz. Niby dokąd?
 - Odnalazłam kogoś kto wie, gdzie jest ta twoja dobra wróżka. - zaśmiałam się.
 - Nie puszczę cię samej. - stanęła przede mną.
 - Spójrz. - uśmiechnęłam się. - Jestem już dużą dziewczynką. Więc zejdź mi z drogi. - popchnęłam ją na Veso.
  Wybrałam się do nocnego klubu. Miałam spotkać się z kimś kto zna tą tajemniczą osobę. Wchodząc było widać, że to jakaś melina. Czuć było tylko smród alkoholu i różnych używek. I wyczuwałam jeszcze coś dziwnego, ale do końca nie wiedziałam co. Oparłam się o ścianę i czekałam na cud.
 - Hej Barbie. - podszedł do mnie jakiś koleś i zaczął bawić się moimi włosami.

 - Wybacz kochanie. - spojrzałam na leżącego chłopaka i przysiadłam się do baru.
 - Hej zgubiłam telefon nie widziałaś go gdzieś? - podeszła do mnie jakaś napita dziewczyna.
 - Pomogę szukać. - wstałam i wyprowadziłam ją do toalety mówiąc, że tam go widziałam.
 - Nie ma go nigdzie. - oparła się o umywalkę.
 - Cóż za przykrość. - złapałam ją. - Czas się pożywić.
 - Czekaj! - wbiegł młody chłopak.


 - Czyżbym szukała ciebie? - rzuciłam dziewczynę w kąt i podeszłam do niego.
 - Chodźmy.
  Zaprowadził mnie do pobliskiego lasu. Ciekawe czy potrafi mnie czymś zadziwić skoro wszyscy mówią, że jest tak potężny.
 - Więc chcesz kogoś ożywić?
 - Przyjaciółkę.
 - Pomogę Ci. Wiesz nie jestem tylko zwykłym czarownikiem.
 - Robi się ciekawie.
 - Jestem również wampirem. Potężnym wampirem.

 - Robi wrażenie. - podeszłam bliżej.
 - Chcę cię w czymś uświadomić droga Chloe.
 - Słucham.
 - Nie mogę tak po prostu ożywić twojej przyjaciółki. Ktoś musi oddać życie żebym mógł przywrócić ją z powrotem.
 - Obojętnie kto?
 - Ktoś jej bardzo bliski.
 -  Może być któryś z nas? - powiedział idący w naszą stronę Sam wraz z Ryan'em.
 - Co wy tu robicie ? - podbiegłam do nich i przytuliłam.
 - Skoro ktoś ma oddać życie to będę to ja. - powiedział pewnie Sam. - Kocham Vee i zrobię dla niej wszystko.
 - Uważam, że to ja muszę się poświęcić. Zrobiłem za dużo złego. - wtrącił się Ryan.
 - Ryan nie. - podeszłam do chłopaka i spojrzałam mu w oczy. - Nie rób mi tego.
 - Dam się wam zastanowić do jutra. - czarodziej rozpłynął się w powietrzu.
 - Nie pozwolę nikomu umrzeć. - nalegałam, aby zmienili zdanie. - Wróćmy do Veso i Rosici.
  Zaprowadziłam chłopaków do domu ciotki Veso w końcu tam przebywamy. Musimy ich wtajemniczyć we wszystko. Opowiedzieliśmy im całą historię.
 - Nie wierzę. - Ryan był zakłopotany. - Wampiry? Czarodzieje? To niemożliwe.
 - Możliwe. - weszła Rosica z tacą, na której było kilka kubków z kawą.
 - Musimy ją ożywić. - wtrącił się wpatrzony w okno Sam.
 - Zrobię wszystko, żeby wróciła. - powiedziałam pewnie.
 - Więc o co chodzi z tymi darami? - zapytał Ryan.
 - Niektóre wampiry tylko je posiadają. Wyjątkowe wampiry. - wszedł Christian.
 - Słynny zły wampir. - zaśmiał się Ryan.
 - Uważaj lepiej. - podbiegł i wbił mu rękę w brzuch.
 - Zostaw go ! - odepchnęłam Christiana.
 - To napijemy się czegoś mocniejszego? - wyjął spod płaszcza bourbon.
  Uklękłam nad wykrwawiającym się Ryan'em. Najwidoczniej umrze. Tracę wszystkich.
 - Daj mu swojej krwi. - złapała mnie za ramię Rosica. - Wtedy wyzdrowieje.
 - Spróbuje. - przegryzłam swój nadgarstek i włożyłam go chłopakowi do ust.
 - Ryan musisz napić się jej krwi. - uspokajała go Rosica.
  Chłopak stracił przytomność. Veso zaniósł go do swojego dawnego pokoju. Musimy rozstrzygnąć kto odda życie za Vee.
 - No to szukamy ochotników. - powiedział Christian siadając na skórzanym fotelu. - Uważam, że powinien być to... - rozejrzał się po wszystkich. - Veso.
 - I co jeszcze? - odpowiedział mu gardzącą chłopak.
 - Chodzi mi tylko o Rosicę. Odejdziemy razem i damy wam spokój. Nawet mogę zwrócić Chloe śmiertelność.
 - On kłamie. - powiedziała Rosica wychodząc na balkon.

*** Oczami Rosici ***

  Wszyscy poszli spać. Tylko Chloe czuwa nad Ryan'em. Czemu się jeszcze nie obudził? Dziwne. Muszę wszystko przemyśleć. Sądzę, że Veso mnie nie kocha naprawdę. Tylko przez ten mój cholerny dar. Nigdy nie znajdę miłości.
 - Znajdziesz. - wszedł Christian.
 - Możesz wyjść z mojej głowy? - wpatrywałam się w niego.

 - Wiesz co do ciebie czuje. - delikatnie dotknął mojego policzka.
 - Wiem. - przytuliłam go i powiedziałam szepcząc. - Ale nie zasługujemy na siebie.

 - Rosica tylko ja mogę dać ci to czego pragniesz.
 - Proszę cię. Ja kocham Vespiano.


 - A gdyby go nie było? - zaśmiał się złowrogo.
 - Nie mów tak. Wiem, że uważasz się za złego, ale w głębi serca jesteś dobry.
 - Pamiętaj, że cię kocham. Ale nie pozwolę ci odejść.


  Christian zeskoczył z balkonu i pobiegł przed siebie. Kiedyś coś do niego czułam.Ale wszystko się zmienia. Przybyłam do Wilford nie bez powodu. Chciałam poznać Chloe. Wiem, że to może wydać się zagmatwane, ale ona i Christian mają wiele wspólnego.

***

 - Kochani zbiórka w salonie. - krzyknęłam. - Trzeba obgadać kto odda życie za Vee.
 - To będę ja. - Sam cały czas nalegał.
 - Nie mamy czasu na kłótnie. Dziwi mnie, że tak wszyscy chcą chętnie oddać życie. - powiedziała idąc w moją stronę Rosica.
 - Słyszycie? - wytężyłam słuch i usłyszałam jak ktoś się dusi.
 - Szybko. To Ryan. - Rosica pobiegła na górę.
 - Chodźcie. - powiedziałam do pozostałych i pobiegłam za wampirzycą.
 Wchodząc do pokoju zamurowało mnie. Ryan ledwo oddychał a wokół niego wszystko było od krwi. Przecież podałam mu swoją krew powinien być wyleczony.
 - Coś tu nie gra. - Rosica próbowała zatamować krwawienie z brzucha.
 - Potrzebny nam Christian może on będzie wiedział co robić. - Sam zaczął panikować.
 - O wilku mowa. - Veso obejrzał się za siebie. Stał za nim Christian.
 - To twoja wina! - krzyknęłam i rzuciłam go na ścianę. Nie mógł się wyrwać.
 - Jakim cudem jesteś silniejsza ode mnie? - powiedział z przerażeniem.
 - No widzisz. Nie będziesz krzywdził moich przyjaciół. - zbiłam lustro, które wisiało obok wampira i szybkim ruchem wbiłam mu duży kawałek szkła w szyję.
 - Chloe przestań!. - Veso złapał mnie od tyłu i próbował uspokoić.
 - Christian pomóż nam. On umiera. - Rosica go błagała.
 - To radzę wam szybko wezwać tego czarodzieja, żeby na czas odebrał życie temu chłopakowi. Dla niego nie ma już ratunku. Jakimś cudem jego organizm odrzuca wampirzą krew. - wyjął wbite szkło i rana się szybko zagoiła.
 - Zajmę się tym. Spróbuje go jakoś znaleźć. - Sam wybiegł szybko z pokoju.
 - To niemożliwe. - zaczęłam płakać. - Zróbcie coś. On musi żyć.
 Po paru minutach zjawił się Sam z czarodziejem. Przynieśli jakieś dziwne ziółka. Mam wybór albo Vee albo Ryan. Logiczne kogo wybiorę.
 - Gotowa? - Sam przytulił mnie.
 - Tak. Skoro nie ma dla niego ratunku. - wtuliłam się w chłopaka.
 - Animam pro anima. Mors pro morte. Amorem. Igitur de abysso et tollat peccatum mortale. Puella libera ac tenebras.- zaczął odprawiać jakiś rytuał nad ciałem Ryan'a. 
  Przyglądałam się. Ryan zaczął głośno krzyczeć i pluć krwią. Jego oczy zrobili się całe czerwone. Skóra blada. Włosy zaczęły siwieć i zmieniać się w popiół podobnie jak reszta jego ciała. To było straszne. 
 - Afferte dolor et cruciatus. Et statuam mortem. - czarodziej zaczął wykrzykiwać ostatnie słowa zaklęcia. 
  Ostatecznie, gdy mój ukochany zaczął powoli się ulatniać na łóżku, w którym leżał pojawił się ogień. Robił się coraz większy. Bałam się, że spali dom. Po chwili zmieniał kolory i pozostał na czarnym. Wszystkie światła i świeczki zgasły. Nastała ciemność.
 - Chloe! - usłyszałam krzyk Vee.
 - O boże Vee. - zaczęłam płakać. - Gdzie jesteś?
 - Obok ciebie. Czuję twój dotyk. - przytuliła mnie.
  Nagle wszystkie światła się zapaliły.
 
 - Vee... - Sam podbiegł do dziewczyny i ją pocałował. 

*** Oczami Rosici ***

 Wyszłam z pokoju cieszę się, że się udało. Tylko szkoda Ryan'a. Nie był niczemu winny. To ja sprowadziłam na nich nieszczęście. Mogą wracać do domu.
 - Hej. - Veso stanął przede mną. 
 - Dobrze cię widzieć szczęśliwego. 
 - Jestem szczęśliwy bo stoisz przede mną. - przyciągnął mnie do siebie i pocałował. 



 -  Czekaj.  - odepchnęłam go.
 - Co jest?
 - Myślę, że mnie nie kochasz. To przez ten mój głupi dar tak za mną szalejesz. - złapałam się za głowę i zaczęłam nerwowo chodzić po sypialni mojej i Chloe.
 - Co ty mówisz. Christian uświadomił mnie później, że zakochują się w tobie tylko wampiry, a ja czułem coś do ciebie, gdy byłem jeszcze człowiekiem. - zaczął się wściekać. - Więc nie wmawiaj mi, że cię nie kocham!
 - Wybacz. - zaczęłam go uspokajać.

 - To ja przepraszam. Reaguję za bardzo gniewem. - wampir złapał mnie mocno i rzucił na łóżko.



***

 - Vee ile cię ominęło. - cały czas ją tuliłam.
 - Poczekaj aż ja ci wszystko opowiem. - uśmiechała się.
 - To ja zacznę. - wzięłam oddech. - Jestem wampirem.
 - Dobry żart. - zaśmiała się.
 - Ale to prawda.
 - Proszę o dowód.- przyglądała mi się z kpieniem w oczach.

  - Nie wierzę. - dziewczyna odskoczyła. - Nie zbliżaj się do mnie.
 - Co ty mówisz? - przejęłam się. - Vee nic ci nie zrobię. Potrafię nad sobą panować. To znaczy staram się.
 - Dość. Wychodzę. - wstała i szła w stronę wyjścia.
 - A ty dokąd? - stanął przed nią Veso.
 - A ty chłopcze już poszedłeś od Rosici? - zaśmiałam się.
 - Musisz podsłuchiwać? - złapał Vee i obrócił w moją stronę. - Posłuchaj ona jest twoją przyjaciółką. Nie skrzywdziłaby cię.
 - Jest potworem. - wyrwała się chłopakowi.
 - To czyli też nim jestem.
 - Co? - spojrzała się na Veso.
 - Też jestem wampirem.

 - Kto o tym wie? - usiadła z wrażenia.
 - Rosica, Christian i ty wiecie tylko o tym, że ja i Veso to wampiry.
 - Zaraz, zaraz. A,gdzie Ryan? - spojrzała na nas po kolei.
 - Oddał za ciebie życie. - usiadłam obok przyjaciółki.
 - Czemu? - zerwała się.
 - Ktoś musi przejść tam,gdzie ty byłaś. A właściwie gdzie byłaś? - spytał Veso.
 - W cudownym miejscu. Na ranczo u moich zmarłych dziadków. Ale niestety byłam tam sama. Kto wie, gdzie jest Ryan. - westchnęła. - Powiedzcie mi jak to jest być wampirem.
 - To może przejdziesz się z nami na trening do lasu. - zaproponowała Rosica wchodząc. - Muszę nauczyć czegoś te sieroty. - zaśmiała się.
 - Pewnie. Po takiej rozłące muszę spędzić z wami czas. A Sam pójdzie?
 - Mówił mi, że musi pogadać z rodzicami Ryan'a. Wyznać im, że umarł. - odparła Rosica.
 - Powiemy, że wyszedł jakiegoś wieczoru i nie wrócił. - powiedziałam.

***Oczami Vee***

  Wybraliśmy się do lasu. Rosica chcę urządzić jakiś wampirzy trening. Z chęcią popatrzę. Podobno ma jej pomóc ten cały duży zły wampir Christian. Oby nie było z tego kłopotów. Skontaktowałam się już z rodzicami. Byli szczęśliwi, gdy dowiedzieli się, że nic mi nie jest. Chloe powiedziała im, że zaginęłam. Wieczorem jedziemy na lotnisko. Wracamy do domu.
  Chloe i Veso przebrali się w dresy, a Rosica miała na sobie buty na grubym obcasie, skórzane spodnie i kurtkę. Wątpię, że w takim stroju można jakoś uczyć walki. Zresztą Christian nic lepszy miał na sobie garnitur.
 - Czemu macie takie ciuchy? Podobno będziemy walczyć. - spytała Chloe.
 - A jak ktoś cię zaatakuję to będziesz miała czas na przebranie w wygodne rzeczy? - zaśmiała się.
 - No nie.
 Christian nagle zaatakował Veso i rzucił nim o drzewo.
 - To było nie fair. - zaatakowała go Chloe i wrzuciła go do rzeki znajdującej się pare metrów od nich.
 - Nadal mnie zadziwiasz Chloe. - Rosica złapała Chloe za głowę i próbowała skręcić kark. - Jestem starsza powinnam dać sobie z tobą radę.
 - A widzisz jednak nie. - Chloe złamała Rosicę rękę.
 - Może skończmy zanim wszyscy się zabijecie! - wtrąciłam się.
 - A co boisz się? - Rosica wstała i nastawiła sobie rękę.
 - Tak. Musimy wracać do domu. - nalegałam.
- Mamy samolot za dwie godziny. Ale ma rację powinniśmy już jechać na lotnisko. - Veso wstał.
  Pojechaliśmy do domu zmarłej ciotki Vespiano. Pomogłam zabrać im bagaże. Spakowaliśmy się do auta Christiana i odwiózł nas na lotnisko. Pogoda była cudowna. Słońce niesamowicie grzało. I pomyśleć, że muszę wrócić do deszczowego Wilford. Ale ważne, że zobaczę mamę i tatę.
 Christian prowadził, Rosica siedziała obok niego a ja i reszta w tyle.

***

 - Będę tęsknić za tym miejscem. - powiedziałam pod nosem.
 - Nie ty jedna Chloe. - odpowiedział Veso.
 - Kochany przeprowadź się tu kiedyś z twoją ukochaną Rosicą. - zaśmiałam się.
- Jestem za! - krzyknęła z uśmiechem Rosica.
 Kiedy dojechaliśmy na lotnisko mieliśmy mało czasu. Szybko poszliśmy po bilety. Potem biegliśmy na odprawę. I w końcu lecimy do domu. Tylko czemu Christian wraca z nami?.

sobota, 19 marca 2016

Rozdział VIII

  Nie ma jej. Czuję pustkę. Oddalam się od wszystkich. Chcę,żeby moja przyjaciółka wróciła. Nie uporam się z tym. Nigdy jej nie zapomnę. Zrobię wszystko żeby znów ją przytulić.

 - Chloe wpuść mnie! - krzyczał Ryan pod drzwiami.
 - Wynoś się!  - wrzasnęłam.
 - Proszę porozmawiaj ze mną kochanie. - nalegał.
 - Błagam cię zostaw mnie! - uderzyłam z pięści w drzwi.
 - Skarbie martwię się o ciebie.
 - Wynoś się! - otworzyłam drzwi i krzyknęłam.
 - Wyjdę, ale wtedy nigdy nie wrócę - odwrócił się i wyszedł.
   Pod wieczór odwiedził mnie Veso. Opowiedział mi o tym jak cały dzień Rosica uczyła panować go nad pragnieniem krwi. Oby dał sobie radę. Wziął mnie na spacer. Muszę wyluzować.

 - Tęsknie za Vee.
 - Wiem. - objął mnie. - Będzie dobrze.
 - Zrób coś żebym zapomniała.
 - Chodź do mnie. Napijemy się i to cię uspokoi.
  Po 20 minutach doszliśmy do domu Vespiano.
 - I jak ojciec trzyma się po śmierci swojej ukochanej landryneczki? - spytałam grzejąc się przy kominku.
 - Nie za dobrze. - stanął naprzeciwko mnie. - Wiesz Rosica nauczyła mnie hipnozy. Mogę wymazać Vee z twojej głowy o ile chcesz.
 - Nie. Chcę ją pamiętać. Jest dla mnie jak siostra...a raczej była.
 - To co pijemy? - zajrzał do szafki z alkoholem.
 - Tequila? - podeszłam.
 - Jak sobie życzysz. - nalał do kieliszka i mi podał.
 - Oby pomogło chociaż na chwile zapomnieć. - napiłam się.
 - Jesteś silna dasz sobie radę. - usiadł na sofę.
 - Zmieńmy temat. - powiedziałam popijając.
 - To jak ci się układa z Ryan'em? - uśmiechnął się.
 - Weź nic nie mów. Zaczynam myśleć czy w ogóle go kocham.
 - Niezła zmiana. Jeszcze niedawno świata poza nim nie widziałaś.
 - Taa...A jak ty się czujesz jako wampir? - zaśmiałam się. - Nadal nie mogę uwierzyć.
 - Szczerze to nawet normalnie oprócz tego, że mam ochotę rozerwać każdą napotkaną osobę.
 - Czy powinnam się bać? - spojrzałam na chłopaka.
 - Według mnie powinnaś.
 - Wiem, że nie zrobisz mi krzywdy.
 - Chloe. - spojrzał mi w oczy. - Przepraszam, że to zrobię.






















***Oczami Veso***

  Obudziłem się przy Chloe. To co zaszło między nami w nocy to błąd prawda?! Myślałem, że kocham Rosicę. Pogubiłem się.

 - Dokąd uciekasz? - powiedziała zaspana.
 - Chloe jesteś z Ryan'em.
 - To był ogromny błąd Veso. - natychmiast wstała i zaczęła się ubierać.
 - Musimy jakoś o tym zapomnieć. - wyszedłem do łazienki.

***

  Muszę spotkać się natychmiast z Rosicą. Umówiłyśmy się w miejscowym parku. Muszę powiedzieć jej o dzisiejszej nocy. Przecież ona jest zakochana w Veso, a nie ja.

 - Wiem jak ożywić Vee. - powiedziała ze zdumieniem.
 - Nie wiem jak ci dziękować. Ale muszę ci coś wyznać.
 - No więc słucham. - usiadła na ławkę.
 - Przespałam się z Veso.
 - Przecież jesteś z Ryan'em.
 - To był seks na pocieszenie. - usiadłam obok dziewczyny. - Wiem kiepsko to brzmi.
 - Nie myślałam, że posuniesz się do zdrady. - wstała.


 - Ja też nie. Chcę o tym zapomnieć a wiem, że go kochasz a ja zrobiłam takie świństwo. Wybacz mi - przepraszałam ze łzami w oczach.
 - Zmieńmy temat. - patrzyła na mnie z pogardą. - Znam kogoś kto może ożywić Vee.
 - Żeby ten ktoś nie chciał polować na wampiry jak tamta wiedźma.
 - To mój dobry kolega. Poznałam go kiedyś w Egipcie teraz przebywa w Madrycie.
 - To na co czekamy jedźmy. - lekko się uśmiechnęłam ocierając łzy.
 - Musimy wziąć kogoś kto zna Madryt i ...
 - Pewnie myślisz o Veso. - wtrąciłam się.
 - Dokładnie. - złapała mnie za ramię. - Chloe będzie dobrze. Nie będę cię oceniać za jeden błąd.
 - Dziękuje Rosico.
  Następnego dnia pojechaliśmy na lotnisko. Rosica i Veso zahipnotyzowali parę osób, aby wpuścili nas na wcześniejszy lot. Wiem, że to złe mieszać w cudzym umyśle, ale robimy to dla Vee. Za którą cholernie tęsknie.
  Zajęliśmy miejsca w samolocie. Veso postarał się o lot pierwszą klasą. Usiadłam z Rosicą a Veso usiadł obok jakiegoś francuza.
 - Nie jestem pewna czy powinien siedzieć z obcym człowiekiem. Jest jeszcze żądny krwi. - Rosica ostrzegła mnie.
 - Musimy na niego uważać. - zmartwiłam się.
 - Hej chłopie pewnie się cieszysz wyjazdem do Madrytu. - powiedziała wesoło Rosica.
 - Taa o ile nikogo nie zjem. - powiedział niespokojnie.
 - Jestem tu i zawsze ci pomogę.
  Rosica przez całą podróż uspokajała Vespiano. Podejrzewam, że jest mu trudno. Chcę, żeby moje życie było jak dawniej. Chcę mojej Vee, chcę Sam'a, chcę Ryan'a a nawet Evelyn. Bez tych wszystkich wampirzych przygód i różnych demonów.
 - Hej obudź się. Wylądowaliśmy. - szturnęła mnie wampirzyca.
 - Już. Okej. - otarłam powieki. - Ale tu pięknie. - wyjrzałam przez okno w samolocie.
 Kiedy odebraliśmy bagaże pojechaliśmy taksówką do ciotki Veso. Kiedy chłopak zapukał do jej drzwi kobieta była bardzo szczęśliwa. Widać, że za nim tęskniła.
 - Hej ciociu. - chłopak próbował wejść, ale zatrzymał się na progu. - Hej co jest Rosica? - szepnął.
 - Wampir musi być zaproszony przez właściciela domu. - odpowiedziała.
 - To ciociu może nas zaprosisz?
 - Jasne, że tak. Wejdźcie. - uśmiechnęła się.
 - Tak miło cię widzieć. - chłopak mocno objął swoją ciocię.
 - Kotku nie mogę oddychać.
 - Ej strongmenie - zaśmiała się Rosica. - Puść ją lepiej.
 - Jeszcze nie znam swojej siły. - szepnął mi do ucha.
 Ciocia Vespiano dała Rosicę i mnie klucz do pokoju na piętrze. Wchodząc do niego zamurowało mnie. Staromodny wystrój jest cudowny. Był kominek, gramofon i stary zegar tylko szkoda, że popsuty. Musiałyśmy podzielić się łóżkiem, ponieważ było tylko jedno.
 - Chodźmy do Veso. Muszę go pilnować.

 - Czemu jest tak cicho? - spytałam zaniepokojona.
 - Tylko nie to! - wrzasnęła i wbiegła do pokoju ciotki chłopaka.
 To co zobaczyłam wchodząc za nią przeraziło mnie. To był Veso siedzący nad ciałem swojej cioci. Był cały we krwi.

 - Prosiłam Cię. - Rosica pomogła mu wstać.
 - Co ja zrobiłem.
 - To ja lepiej wyjdę. - wtrąciłam się.

***Oczami Rosici***

Stanęłam przed chłopakiem. Spojrzałam mu w oczy.
 - Musisz dać sobie pomóc.
 - Nie umiem nad sobą panować Rosico. - zaczął się wściekać.
 - Usiądź i spójrz na mnie.
 - Dobrze. - posłuchał mnie.
 - I co widzisz? - spojrzałam na niego.

 - Osobę, którą kocham, ale z którą nie mogę być. Nie chcę cię zranić.
 - Jaa..- nie wiedziałam co powiedzieć. - Trzeba zakopać ciało. - wstałam.
 - Nie chciałem cię przestraszyć.
 - Daj spokój. - zaczęłam iść do wyjścia.
 - Rosica. - złapał mnie za ramię.
 - Veso.. - odwróciłam się.

 - Spałeś z Chloe, a teraz mówisz mi, że mnie kochasz?

 - Wiem, że źle to brzmi. - przyciągnął mnie do siebie.
 - Nie. Myślałam, że coś do ciebie czuję, ale daruje sobie. - wyrwałam się.
 - Błagam cię. - cały czas nalegał.
 - Muszę wyjść zakopać to ciało rozumiesz!? - krzyknęłam i popchnęłam go na ścianę.
 - To moja ciotka sam do zrobię. - odepchnął mnie. - Co ja wygaduje trzeba urządzić pogrzeb. - zaczął chodzić niespokojnie po pokoju.
 - Nie możemy. Ktoś się dowie, że to było morderstwo.
 - Ale to moja rodzina. Błagam cię. - usiadł przy zwłokach.
 - Nie. - usiadłam obok chłopaka.
 - To teraz wszędzie będę niósł śmierć?
 - Zapanujesz nad tym.
 - Poddaje się. Nie chcę szukać sposobu na ożywienie Vee. Musimy wrócić i gdzieś mnie zamknąć.
 - Co ty mówisz!? - uniosłam się. - Obiecałam Chloe, że znajdę kogoś kto ją ożywi. A ja obietnic dotrzymuje.
 - Rosica. - przybliżył się i mnie pocałował.


***
- Sam musimy porozmawiać. - nagrałam się na poczcie głosowej chłopaka.
  Nie cierpię, gdy ktoś mnie ignoruje. Jest mu ciężko po stracie Vee. Jak każdemu. Ale nie można się poddawać. Tylko musimy się wspierać.
  Wyszłam na spacer. Mam dość duszenia się w domu. Weszłam do lasu i oparłam się o drzewo. Muszę jakoś sobie wszystko poukładać.
- Witaj piękna. - stanął obok mnie mężczyzna.

 
- Kim jesteś? - odeszłam parę kroków dalej.
- Rosica mnie zna. - rzucił się na mnie. - Lepiej zapytaj kim ty zaraz będziesz.

 Obudziłam się następnego dnia w domu ciotki Veso.  Światło mnie raziło. Bolały mnie dziąsła. Czułam się jakbym była już umierająca.
 - No kto to wstał. - do pokoju weszła Rosica. - Kto cię tak urządził?
 - Jakiś mężczyzna. Mówił, że go znasz. - usiadłam na łóżku. - Zasłonisz okno? - zasłaniałam się dłonią.
 - Jasne. - wykonała moją prośbę. - Nie wiem czy wiesz, ale jesteś prawie wampirem.
 - Co? - oniemiałam.
 - Musisz się tylko napić ludzkiej krwi lub umrzesz. Masz 24 godziny.
 - Muszę wyjść. - szybko się ubrałam i wybiegłam.
 - Chloe! - krzyczała Rosica.
  Pałętałam się gdzieś bez celu do wieczora. Czekałam aż jakiś naiwny dzieciak przejdzie niedaleko mnie, żebym mogła go rozszarpać. Niestety z każdą chwilą robię się coraz słabsza. Po godzinie oczekiwania na parkingu szła grupka młodych ludzi z butelkami alkoholu. Dobry cel, aby się pożywić.

 Byłam gotowa zaatakować nie było już odwrotu...

piątek, 11 marca 2016

Rozdział VII


 
 - A co ty dziś taka szczęśliwa? - Vee zaśmiała się. 


   - Bo w końcu jest normalnie. Bez żadnych pożarów, morderstw, wypadków.
   Ruszyłyśmy razem w stronę szkoły cały czas rozmawiając. Buzie nam się nie zamykały. Zaczynałyśmy od religii, więc na sam początek nie wymęczą nas w tej szkole.

  Po lekcji usiadłyśmy z Ryan'em i Sam'em na ławkę na korytarzu. Oczywiście jak to chłopcy musieli nas drażnić. Chyba zapomniałam powiedzieć o jednym szczególe. Ja i Ryan jesteśmy znów parą. Jestem szczęśliwa. Wszystko zaczęło się układać.
   Na następną lekcje do klasy mojej i Vee weszła nowa dziewczyna. Wydawała się być miła. Pewnie i tak lepsza od Evelyn.



  - Hej mogę się dosiąść? - spytała.
  - Jasne. - odparłam.
  - Jestem Rosica a ty to?
  - Chloe. - uścisnęłam dziewczynie rękę.  - Skąd to rzadkie imię?
  - Pochodzę z Bułgarii.
  - Coś czuje, że spodoba ci się u nas.
  - Oby. To moja pierwsza wyprowadzka.
  - Zawsze możesz na mnie liczyć i oczywiście na moich przyjaciół.
  - A z checią ich poznam.
  - To po lekcjach spotkajmy się pod szkołą.
  - Świetny plan.

***Oczami Rosici***

   Czy nie powinnam być szczera w jednym miejscu? Zawsze wszystkich okłamuje. Zaraz kończę lekcje i idę się spotkać z Chloe i jej przyjaciółmi.Oby było warto.Muszę uważać
   Cały czas szłam zamyślona.Kiedyś na pewno ktoś dowie się prawdy.Nie dam rady dłużej trzymać tego w sobie.
 - Auć! - uderzyłam w jakiegoś chłopaka.
 - Nic ci nie jest? - przyglądał mi się.
 - Nie.Wszystko gra.Jestem Rosica a ty? - uśmiechnęłam się.

 - Vespiano, ale mów mi Veso. - odwzajemnił uśmiech.
 - O tu jesteście! - wtrąciła się Chloe. - Miło cię widzieć Veso po tak długiej nieobecności.
 - Wiesz, że nie każdy potrafi się tak szybko otrząsnąć po wypadku jak ty.
 - Dobra. Zresztą.
  Do naszej trójki podeszły jeszcze trzy osoby a za nimi wlokła się czwarta.Chyba nie specjalnie należy do ich paczki.
 - Hej jestem Vee. A to Ryan, Sam i Evelyn. - dziewczynie z podekscytowania zabłysły oczy. - Widziałyśmy się już dziś, ale nie miałam okazji się przedstawić.
 - Hej. Jestem Rosica. Miło mi was poznać.- uścisnęłam po kolei wszystkim dłonie.
 - No laska, ale masz siłę. - zaśmiał się Ryan.
  W czasie naszej rozmowy do szkoły weszło dwóch mężczyzn i wypytywali o mnie. Poznaje ich. To ta mafia.
 - Miło było, ale serio muszę już iść. Przepraszam. - chciałam odejść, ale Veso szybkim ruchem złapał mnie za rękę.
 - Coś się stało? - spytał zaniepokojony.
 - Trochę źle się czuje. - wyrwałam się mu i poszłam w stronę internatu.
  Na moje nieszczęście jeden z tych mężczyzn mnie zauważył. Od razu zaczął biec w moją stronę.Veso i reszta pewnie wiedzieli, że coś z nimi nie gra, ponieważ od razu rzucili się za nimi. No oprócz Evelyn.
  Stojąc pod moim pokojem w internacie nie mogłam znaleźć kluczy.Jeden z mężczyzn przygniótł mnie do ściany. To był błąd.


 - Hej zostaw ją! - krzyknął Sam.
 - Uspokójmy się wszyscy! - krzyknął jeden z mężczyzn. - Rosica może nas przedstawisz twoim przyjaciołom.
 - Kochani to są Ivan i Rick. Przez nich mój ojciec chciał popełnić samobójstwo . - wkurzyłam się i rzuciłam się na Ivan'a.


  Chloe i jej przyjaciele zaczęli uciekać.Wiedziałam, że gdzieś popełnię błąd.Czy to źle, że chciałam się bronić!?

 ***

   Wybiegłam z internatu z przyjaciółmi.Bałam się.Co się stało z twarzą tej dziewczyny?Jest niebezpieczna!
 - Co to do cholery było!? - wrzasnął Ryan.
 -Zadzwońmy po kogoś! - powiedział Sam z przerażeniem.
 - Po kogo? Na policję?Powiesz im "Hej nasza nowa koleżanka jest jakimś potworem"? Od razu pomyślą,że coś brałeś. - wtrącił się Ryan.
 - A może z nią pogadamy? - powiedziałam po chwili przemyśleń.
 - Co?! - powiedzieli chóralnym głosem.
 - Oj dajcie spokój. Sama się boje, ale może ona nam coś wytłumaczy.
 - Pójdę z tobą. - Vee podeszła do mnie. - Wiem, że potrzebujesz wsparcia.
 - Zwariowałyście. My idziemy do domu.
  Razem z Vee weszłyśmy z powrotem do internatu. Ci mężczyźni zniknęli pewnie sami prawie dostali zawału.
 - Czekajcie! - krzyknął biegnący za nami Veso.
 - Co się stało, że przyszedłeś ? Czyżbyś się już zakochał? - powiedziałam z pogardą.
 - Idę bo boję się o wasze życie! - wrzasnął i nas wyprzedził.
 Wchodząc do jej pokoju zobaczyliśmy na wpół spakowaną walizkę, i ślady krwi na dywanie oraz płaczącą Rosicę.
 - Tak was przepraszam. Nie chciałam być nigdy potworem. - mówiła przez łzy. - Ja nie jestem taka. Uwierzcie mi.


 - Spokojnie. Przyszliśmy to wytłumaczyć. Opowiedz nam wszystko. - Veso usiadł obok dziewczyny i ją przytulił.


 -  Zaczęło się od tego, że mój ojciec miał długi przez mafię.Nie spłacił ich, ponieważ mój głupi brat, za którym cholernie tęsknie i go kocham wzniecił pożar w naszym domu. Pomyślałam od razu o ucieczce, myślałam, że uda mi się kogoś spotkać i prosić o pomoc. Ale niestety mieszkaliśmy na odludziu. Wszystko spłonęło. Po tym zdarzeniu przez rok mieszkałam u paru obcych dla mnie ludzi. Nie mogłam tak dłużej żyć na czyjeś utrzymanie i zamieszkałam w opuszczonym domu z paroma innymi bezdomnymi. Poznałam tam chłopaka. Był bardzo kochający, dbał o mnie.Pewnej nocy zaciągnął mnie do lasu. Wiem tylko, że się na mnie rzucił i wtedy już nic nie pamiętam. Obudziłam się nad ranem czując...pragnienie. Nie do końca wiedziałam czego chciałam. Byłam strasznie roztargniona.
 - Może już o tym nie mów bo widzę, że jest ci ciężko. - Vee złapała dziewczynę za kolano.
 - Dam radę. - próbowała się uśmiechnąć. - Wtedy zabiłam pierwszy raz. Nienawidzę się za to. Ale jest dla mnie nadzieja. Krążą plotki, że istnieje lekarstwo na wampiryzm.
 - I pewnie chcesz je zdobyć? - zapytałam.
 - Pragnę tego. - otarła łzy. - Wiem, gdzie szukać osobę, która ma lekarstwo.
 - Powiedz. Pomożemy Ci. - odparłam.
 - Ta osoba przebywa w hotelu Crowne Plaza
 - Wiem, gdzie to. Mój wujek tam pracował. - Vee powiedziała z zachwytem.
 - To chcesz się tam dziś wybrać? - podeszłam do walizki dziewczyny. - Czemu się pakowałaś?
 - Muszę wyjechać.
 - Nie. Czemu?
 - Wiecie ,że jestem wampirem. To dla mnie i dla was niebezpieczne.
 - Nie pozwolę ci wyjechać. - Veso złapał ją za rękę.
 - Pomyślę.
 - Słuchajcie ja pogadam z Ryan'em i Sam'em o tej całej sytuacji , a ty Rosico pójdziesz do tego hotelu z Veso i Vee. - zaproponowałam.
 - Jestem za. - Vee ruszyła w stronę drzwi.

*** Oczami Vee***
  Nikt nie spodziewał się, że kiedykolwiek będę brać udział w jakiejś wampirzej misji. Czekałam za Rosicą i Veso w hotelowej kawiarni. Było już późno ,a ich dalej nie było.

 - Jesteśmy. - Veso usiadł naprzeciwko mnie.
 - Pójdę się rozejrzeć, a wy zachowujcie się naturalnie. - powiedziała Rosica.
 -  Właśnie dlatego alkohol wchodzi w rachubę. - Veso się zaśmiał.  - Rozpiję naszą świętą Vee.

  Rosica poszła szukać tego kogoś. A ja i Veso dość zaszaleliśmy z alkoholem. Straciłam rachubę i sama nie wiem ile wypiłam, ale wiedziałam, że chcę się bawić.

 - Ludzie ruszać się! - krzyknęłam.
  Nagle podeszła do nas jakaś dziewczyna.


 -  Słyszałam, że jakiś wampir mnie szuka. Miło. Chodźcie za mną.
  Zaprowadziła nas do jakiegoś pokoju, w którym było mnóstwo świec i pełno pentagramów.
 - Rozgośćcie się.
 - Do rzeczy chcemy tego lekarstwa na wampiryzm. - podeszłam do niej.
 - Nie ładnie tak chamsko się odzywać. - dziewczyna szybkim ruchem wbiła mi swoją dłoń w klatkę piersiową i wyrwała serce. Ostatnie co usłyszałam to krzyk wbiegającej Rosici.

***Oczami Veso***

 Patrzyłem na krwawiące ciało Vee z niedowierzaniem. Rosica również oniemiała.
 - Czyli to nie był ten wampir. - zaśmiała się złowrogo. - To które z was jest tym wampirem?
 Rosica złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą. Zawsze słyszałem, że wampiry biegają bardzo szybko, ale że aż tak?
 - Czekaj nie możemy zostawić tam ciała Vee. - nalegałem, żeby się po nią cofnąć.
 - Zabiję nas jeśli wrócimy.
 Wróciliśmy do Chloe,Ryan'a i Sam'a.Nie wiem jak im to powiedzieć. Załamią się.
 - Nie będę owijał w bawełnę. - usiadłem obok Chloe i złapałem ją za rękę. - Vee nie żyję.
 - To moja wina. - wtrąciła się Rosica.  - Nie chciałam ich w to wciągać.

  Chloe pobiegła do łazienki i się w niej zamknęła. Było tylko słychać głośny płacz. Sam i Ryan zostali z nami chcieli wiedzieć co się stało. Opowiedziałem im całą historię.

***Oczami Rosici***

  Następnego dnia spotkałam się z Veso, żeby obgadać to wszystko. Chcę się zemścić na tej dziewczynie. Dowiedziałam się, że jest czarownicą. Gorzej dla nas.
 - Muszę coś zrobić Vespiano. Nie spodoba Ci się to, ale potrzebujemy jeszcze jednego wampira. - uśmiechnęłam się szyderczo.


- O co ci chodzi? - cofnął się ode mnie.
  Złapałam go szybkim ruchem. Przegryzłam sobie nadgarstek i włożyłam mu go do ust, aby napił się mojej krwi. Po czym skręciłam chłopakowi kark.
  Obudził się po jakiejś godzinie. Zaniosłam go ,gdy był jeszcze nieprzytomny do miejsca, gdzie przechodziło dużo osób. Aby przejść do końca transformację w wampira musi napić się ludzkiej krwi.
 - No proszę kto się obudził.

 - Powiedz mi tylko, że będę żył. - było widać, że był bardzo przerażony.
 - Będzie dobrze.
 - Ufam ci Rosica. - podszedł do mnie.

niedziela, 6 marca 2016

Rozdział VI

   Veso usiadł na krześle, nogi położył na biurko z cały czas wycelowanym pistoletem w naszą stronę. Chytry uśmieszek nie znikał mu z twarzy. Widać, że dobrze się bawił męcząc nas.
   - Porozmawiamy? - zapytałam z przerażeniem.
   - A o czym chcesz rozmawiać? - podszedł do mnie.- O tym jak wpakowałaś mnie do więzienia za coś czego nie zrobiłem!? - krzyknął.
   - Wiemy, że to ty. Znalazłam twój telefon. Na przyszłość nie zostawiaj go w szkole. - odsunęłam się o krok w tył.
   - Veso nie dałbyś rady nas zabić. Nie jesteś taki. - wtrąciła się Vee.
   - Nie znasz mnie Bergman. - spojrzał na moją przyjaciółkę.
   - Znałam już takich typów. - podeszła do chłopaka. - Jesteś nikim. Próbujesz pokazać, że jesteś coś wart, a tak naprawdę nie zabiłbyś nikogo z nas.
   - Zamknij się! - krzyknął i strzelił Vee w nogę.
   Sam uklęknął przy dziewczynie i próbował zatamować krwawienie.
   - Musimy się stąd wydostać i zadzwonić jakoś po pogotowie. - Ryan szepnął mi do ucha.
   - To ja cię wydałam, a nie oni. Wypuść ich.
   - Nie jestem na tyle głupi. Od razu poszliby na policję. I tym razem miałbym za co pójść siedzieć.
   - Poczekaj. Wytłumacz mi dlaczego się wypierasz , że to ty wznieciłeś pożar.
   - W tym czasie byłem na przesłuchaniu u innego policjanta. Otrzymał powiadomienie o pożarze i szybko pomógł mi wyjść.
   - Czyli to serio nie ty. - złapałam go za ramię.
   - Nie słuchaj go! - Ryan odciągnął mnie od niego. - Strzelił do Vee. Nie można mu ufać.
   - Dajmy mu szanse.
   - Nie wierzę. - Sam pomógł Vee wstać. - Jak możesz.
   - Zrozumcie, że to moja decyzja - złapałam Hiszpana za rękę i wyszliśmy ze szkoły.
   Veso zaprosił mnie do siebie. Mam nadzieję, że wybaczenie mu nie było błędem. Wygląda na miłego i porządnego. Myślę, że numer zabitej dziewczyny w jego kontaktach to był przypadek.
   Doszliśmy na miejsce. Mieszkał na ulicy Ruddington Ln. Takie małe osiedle, ale z bardzo luksusowymi domami.
   - Już wiem, gdzie mam cię szukać. - zaśmiałam się.
   - Nie będziesz musiała. - otworzył przede mną wielkie, drewniane drzwi. - Zapraszam.
   - Jaki gentleman - weszłam.
   Na wejściu ujrzałam duże pomieszczenie. Na środku stał biały fortepian, a parę kroków od niego biała kanapa z brązowymi poduszkami oraz z brązowym, drewnianym stolikiem. Na ścianie wisiał ogromny telewizor. Widać było, że jego rodzina ma bzika na punkcie obrazów, ponieważ było ich mnóstwo.
   - Usiądziesz? - zapytał zamykając za sobą drzwi.
   - Sama nie wiem czy mogę. - rozejrzałam się.
   - Możesz. Spokojnie - zaśmiał się.
   - A gdzie twoja mama lub tata?
   - Mama nie żyję, a tata pewnie siedzi u siebie w gabinecie. - włączył telewizję.
   - Przepraszam nie wiedziałam, że ona umarła. - spojrzałam mu w oczy.
   - Chcesz się czegoś napić? - usiadł obok mnie na kanapie.
   - Chcę z tobą jedynie porozmawiać. - uśmiechnęłam się.
   - A o czym?
   - O tobie. Opowiedz coś. - wpatrywałam się cały czas w jego brązowe oczy.
   - No więc... - nabrał w płuca powietrze. - Urodziłem się w Madrycie i mieszkałem tam całe życie, podróżuję z ojcem i jego dziewczyną, mam dużo zainteresowań, ale nie wiem czy chcesz o nich słuchać.
   - Oczywiście, że chcę.
   - Uwielbiam gotować, grać na różnych instrumentach.
   - Ciekawie. - przeciągnęłam się.
   - Zanudziłem cię widzę. - wstał i ruszył w stronę kuchni.
   - Wcale nie. - wstałam i poszłam za nim.
   Po jakimś czasie naszej rozmowy do domu weszła jakaś kobieta. Była wręcz powiem obwieszona w biżuterie i jakieś śmieszne futro. Oczywiście usta czerwone, włosy blond. Podejrzewam, że próbowała zrobić się na nieudaną Marilyn Monroe.
   - Vespiano koteczku tatuś w domu ? - weszła do kuchni z damskim papierosem w ręku.
   - Tak jest u siebie. - omijał ją wzrokiem.
   - Dzień dobry. - wtrąciłam się.
   - Cześć. - spojrzała na mnie z góry do dołu i pędem pognała do marmurowych schodów.
   - Milutka. - oparłam się o blat.
   - To właśnie dziewczyna mojego ojca. - nalał wody do szklanek.
   - Widać, że jej nienawidzisz. - złapałam go za ramię.
   -  Bingo!
   Rozmawialiśmy do późnych godzin. Nim się obejrzałam była pierwsza w nocy.
   - Muszę iść. - zerwałam się z miejsca.
   - Nie puszczę cię samej o takiej porze.
   - Spokojnie poradzę sobie.
   - Może mógłbym cię odwieźć ? Bo i tak muszę jechać z tandetną blondyną na lotnisko.
   - No dobrze.
  Czekaliśmy chwile na dziewczynę ojca Veso. Wychodząc z domu pożegnała się z ukochanym, ale oczywiście on musiał wyjąć z kieszeni sztapel pieniędzy i jej podarować. Coś czuje, że Veso będzie miał "fajną" macochę.
   - Dobra możemy jechać kochany- chciała poczochrać Veso włosy lecz ten szybko złapał ją za nadgarstek.
   - Nigdy mnie nie dotykaj. - warknął.
   Zaproponowałam chłopakowi, że mogę z nim odwieść pannę Monroe bo pewnie sam nie chcę. Zgodził się. Usiadłam z tyłu auta. W końcu starszym się ustępuje.
   - No nie wierzę- wrzasnęła kobieta licząc pieniądze, które dał jej narzeczony.
   - Co się stało? spytałam.
   - Dał mi oczywiście za mało- przewróciła oczami. 
   - To nie musisz od niego brać tej kasy jesteś podłą zołzą. - chłopak puścił kierownicę. Chciał wyrwać kobiecie pieniądze.
   Wiedziałam, że to się na pewno źle skończy. Przed nami zauważyłam tylko nadjeżdżający tir. Resztę pamiętam jak przez mgłę. Słyszałam jak ktoś zachłysnął się krwią.

          ***

Obudziłam się w szpitalu. Przy moim łóżku byli Sam, Vee oraz Ryan. Miło było zobaczyć tyle znajomych twarzy.
   - Dobrze wam widzieć. - powiedziałam z chrypką.
   - Martwiliśmy się- oznajmił Sam.
   - Chwila Veso żyje? - szybko usiadłam.
   - Wiesz...- posmutniała Vee.- Powiedzieli nam, że ktoś umał.